Korzystałeś kiedykolwiek z Ubera? Masz duży problem. Wykradziono dane klientów!
Szykuje się solidna afera z Uberem w roli głównej. Aplikacja, służąca do zamawiania przejazdów samochodowych, realizowanych przez „zwykłych kierowców”, szturmem podbiła rynek. Uber dostępny jest w wielu krajach świata, w tym w Polsce. Kojarząc pasażerów z kierowcami, stanowi realną konkurencję dla sieci taxi. Czy jednak w pogoni za obniżeniem kosztów, o czymś nie zapomniano?
W ręce hakerów wpadły dane 50 mln pasażerów Ubera oraz 7 mln kierowców. Dodatkowo przechwycono 600 tys. numerów dokumentów (prawo jazdy) kierowców. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że włamanie miało miejsce… w październiku 2016, ponad rok temu! A Uber nie poinformował o kradzieży odpowiednich organów ścigania, nie skontaktował się z klientami, których dane zostały wykradzione. Zamiast tego zdecydował się zapłacić okup hakerom.
Sprawa właśnie wyszła na jaw. Firma wystosowała oświadczenie:
– Nic z tych wydarzeń nie powinno mieć miejsca. I nie będziemy szukać usprawiedliwienia na to, co się stało – czytamy. – Zmienimy sposób, w jaki prowadzimy biznes – dodaje Dara Khosrowshahi, szef firmy.
Czy jednak to uspokoi rozwścieczonych klientów Ubera? Dlaczego nie poinformowano poszkodowanych atakiem osób? Firma zapłaciła 100 tys. USD osobom, które dokonały tego ataku, w zamian za obietnicę, że zebrane dane zostaną zniszczone.
Jak niepowołane osoby dostały się do tych wszystkich danych? Uber informuje, że baza danych była słabo zabezpieczona – zwolniono osobę, która była odpowiedzialna w firmie za bezpieczeństwo.
Nie wiem jak Wy, ale moim zdaniem informowanie o tym zdarzeniu ponad rok po fakcie – jest, używając kolokwializmu – dużym strzałem w stopę ze strony Ubera. I podważa to nieco zaufanie, którym obdarzamy firmę, przekazując w aplikacji służącej do zamawiania transportu samochodowego tak wrażliwe dane, jak chociażby numery naszych kart kredytowych.