Skąpe bikini i taniec kontra brak makijażu i wygodny mundur. Wygląd stewardes dzieli branżę lotniczą
Z jednej strony złagodzenie polityki dotyczącej wyglądu stewardes, z drugiej natomiast świetnie funkcjonujące stanowiska „modowej policji”, która sprawdza makijaż i każde zagniecenie na perfekcyjnych uniformach. Spór o to, czy stewardesa musi być pięknością oraz jakie funkcje powinien spełniać jej mundur wydaje się być w 2019 roku absurdem. A jednak linie lotnicze idą w skrajnie różnych kierunkach i wciąż zaskakują swoimi decyzjami – pozytywnie i negatywnie.
W ubiegłym tygodniu świat obiegła informacja o decyzji Virgin Atlantic dotyczącej wyglądu stewardes. Po pierwsze kobiety zatrudnione jako personel pokładowy nie będą już musiały mieć makijażu, co do tej pory było obowiązkowym elementem całego wizerunku. Po drugie – mundury zostały przeprojektowane i teraz zarówno kobiety, jak i mężczyźni będą mogli nosić spodnie na dowolnym dyżurze. Wcześniej taka część garderoby była dostępna dla pań tylko na specjalne życzenie. Jeśli więc nie chciały nosić spódnic, musiały zabiegać o to, by móc pracować w spodniach.
Żeby nie było zbyt pięknie, makijaż nadal jest mile widziany, ale przynajmniej za jego brak nie można stracić pracy. Część kobiecego personelu zwracała bowiem uwagę, że odpowiednie upiększanie i dobrej jakości kosmetyki kosztują sporo pieniędzy i czasu. Zauważyły też, że to niesprawiedliwe w kontekście męskiej części personelu, który nie musi ponosić dodatkowych wydatków ani przygotowywać się do pracy o wiele wcześniej.
– Wsłuchaliśmy się w głos naszych pracowników i podjęliśmy decyzję o zmianie polityki związanej z wyglądem – oświadczył Mark Anderson, wiceprezes Virgin Atlantic. – Nowe wytyczne nie tylko zapewniają większy komfort, ale dają także możliwość większego wyboru, jeśli chodzi o wyrażenie siebie w pracy – dodał.
Stewardesa musi być śliczna i miła
Zazwyczaj obostrzeń dotyczących wyglądu załogi pokładowej jest sporo. Takie osoby nie mogą mieć tatuaży w widocznych miejscach, a kolczyki dozwolone są jedynie w uszach. Muszą też być odpowiedniego wzrostu – zwykle ok. 212 cm stojąc na palcach z wyciągniętą ręką w górze. W większości linii obowiązują także bardzo restrykcyjne wytyczne dotyczące makijażu, fryzury, a nawet wagi i wieku. Ale uroda nie pozostaje bez znaczenia.
– Widząc konkurencję na rekrutacji zrozumiałam, ze nie będzie lekko. Tam były tłumy pięknych, młodych kobiet przeróżnej urody. Poznałam Włoszkę tajskiego pochodzenia, Ukrainkę, która wychowała się w Hiszpanii, pół Chinkę – pół Portugalkę, a w środku tego wszystkiego ja – stuprocentowa Polka, bez kropli egzotycznej krwi – opowiadała w ubiegłym roku Justyna Szot pracująca w Etihad w rozmowie z Fly4free. – A najważniejszy okazał się uśmiech, musisz umieć nim przyciągnąć do siebie ludzi. Nie chodzi bowiem o klasyczną, nieskazitelną urodę, a rodzaj charyzmy, który sprawia, że ludzie chcą z tobą przebywać – tłumaczyła.
Niewątpliwie im bardziej prestiżowe linie lotnicze, tym większą wagę przykładają do tego, jak wyglądają pracownicy. Są przewoźnicy, którzy słyną z przepięknych kobiet i przystojnych mężczyzn, którzy będą towarzyszyć pasażerom przez cały lot. W wielu liniach istnieje nawet „modowa policja”, której pracownicy jeszcze przed rejsem dokładnie sprawdzają, czy damska załoga pokładowa ma nienagannie wyprasowane mundury, dokładny makijaż zgodny z wytycznymi, a fryzura nie zdradza, że stawiły się do pracy już o 4 rano.
Trendy wyznaczają bardzo stare czasy
A wszystko to ze względu na… tradycję. Przez wiele lat zawód stewardesy kojarzył się bowiem jedynie z podniebną kelnerką i był zarezerwowany wyłącznie dla kobiet. Ponieważ jako pasażerowie latali głównie panowie, linie lotnicze chciały po prostu uprzyjemnić im podróż widokiem płci przeciwnej. Wygląd musiał być więc nienaganny – stewardesa uznawana była nie tylko za wizytówkę firmy, ale „element”, który przyciągnie pasażera ponownie. Dotyczyło to także stewardes LOT-u, których w latach 60. pilnowała słynna i surowa Krystyna Szymańska.
– Kandydatka na stewardesę, która przeszła przez jej sito, musiała być szczuplusieńka. Nie tolerowała pierścionków i kolczyków, jeśli zauważyła rozmazany makijaż, kazała się umalować na nowo. Przed lotem z nocowaniem sprawdzała, czy dziewczyny zabierają ubrania na zmianę – czytamy w książce „Wniebowzięte. Stewardesy w PRL-u”. – W pokoju stewardes, który nazywałyśmy kapciorą, po prawej stronie od wejścia wisiało lustro. Przed każdym lotem stawałam przed tym lustrem i jeszcze detale poprawiałam. Musiało być idealnie. (…) Pani Szymańska potrafiła nas skorygować, nawet w sposób trochę publiczny – dodaje jedna z bohaterek książki, Irmina Oleszyńska, emerytowana stewardesa LOT-u – A jak tylko temperatura spadała poniżej zera, sprawdzała do tego, czy mamy ciepłe majtki – wspomina.
Oczywiście nie znaczy to, że dawniej stewardesy nie były przeszkolone. Wręcz przeciwnie, treningi odbywały się w dość drastycznych warunkach. Na przykład na pokładzie samolotu Li-2 w 1962 roku.
– Jeszcze podczas wznoszenia zaczyna się pierwsza próba: przeniesienie przez kabinę pasażerską tacy ze śniadaniem. Piloci mogą obserwować przebieg próby i dostosowywać manewry. Następnie kilka „wprowadzających w nastrój” ostrych „górek”, a potem każda stewardesa po kilku krokach zostaje przez zadarcie nosa samolotu wtłoczona w podłogę kabiny. Stewardesy muszą kolejno klękać lub odpychać się od sufitu. Kpt. Pełka tym, które szły na niskich obcasach aplikował ewolucje w pionie, natomiast te, które miały na nogach szpilki, spotykały się z poprzecznymi ruchami maszyny, zwalającymi dosłownie z nóg – – pisze Anna Sulińska, autorka książki. – Teraz to by się nie zdarzyło, ale w komunizmie wszystko było możliwe. Po locie próbnym zdarzały się rezygnacje, ale to było poniekąd dobre – wspomina za to Oleszyńska.
Metody się zmieniły, ale także dziś stewardesa to nie tylko ta miła pani, która wita nas na wejściu do samolotu, ale wielozadaniowe centrum dowodzenia pokładem. Lista zadań do wykonania na szkoleniu jest coraz szersza, a kandydatka na stewardesę musi wykazać się szeregiem umiejętności. Oczywiście muszą znać savoir vivre czy zasady dotyczące podawania posiłków i napojów, ale także szkolą się w zakresie pierwszej pomocy, lądowania w przeróżnych warunkach (łącznie z kołem podbiegunowym i dżunglą), a nawet budowy samolotu i technicznych szczegółów maszyny. Przerabiają tysiące scenariuszy, które później mają zaprocentować w kryzysowej sytuacji.
A może jednak bikini zamiast profesjonalnej opieki?
W kryzysowej sytuacji wygląd wydaje się być sprawą drugorzędną, a dla linii lotniczej o wiele większe znaczenie powinien mieć profesjonalizm, opanowanie i gruntowne przeszkolenie. Ale nie wszyscy uważają podobnie.
Słynne akcje promocyjne wietnamskich linii VietJet odbiły się szerokim echem na całym świecie. W 2011 roku jeden z lotów obsłużyły stewardesy ubrane jedynie w bikini. Później w 2012 roku, w trakcie inauguracyjnego lotu między Ho Chi Minh a turystycznym Nha Trang, zatańczyły hawajski taniec – również w skąpych, choć tradycyjnych strojach. Pierwszy lot z lotniska Bangkok Suvarnabhumi do Da Lat w Wietnamie obsługiwały za to w kwiecistym bikini i prześwitujących, bardzo krótkich spódniczkach.
Jednak nawet oni po wielu protestach i krytycznych opiniach zapewnili, że nie będą już „rozbierać” stewardes. Przynajmniej na lotach do Indonezji, gdzie religią dominującą jest islam.
Z drugiej strony, bardzo kobiece mundury stewardes czasem wzbudzają kontrowersje. Tak było na przykład w ubiegłym roku, gdy jeden z malezyjskich polityków domagał się zmiany uniformów w trzech liniach lotniczych – AirAsia, Malindo i FireFly. W jego opinii taki ubiór rozprasza mężczyzn i zbytnio wodzi ich na pokuszenie.
– Malezyjska komisja lotnicza naprawdę musi się tym zająć – sugerował podczas jednej z debat parlamentarnych senator Abdullah Mat Yasim. – Moja żona martwi się, kiedy lecę sam na pokładzie Malindo lub AirAsia, to dla mnie prawdziwy kłopot – wtórował mu Megat Zulkarnain Omardin. – Turyści mogą mieć złe zdanie o Malezji, gdy zobaczą stewardesy ubrane seksownie i bez poszanowania zwyczajów – przytakiwał inny polityk, senator Hanafi Mamat.
Innym razem, pracownice British Airways po dwóch latach sądowej batalii, wygrały spór z linią lotniczą. Dopiero, gdy sprawa trafiła na wokandę, stewardesy brytyjskiego przewoźnika dostały pozwolenie na noszenie spodni. Podobną drogę musiały przejść także kobiety zatrudnione w Cathay Pacific, które dopiero rok temu wywalczyły możliwość pracy w spodniach.
Widać więc, że do jednolitej polityki w tym wymiarze, liniom lotniczym jeszcze daleko. Gdy jedni starają się dać wybór i odejść od stereotypu pięknej, podniebnej kelnerki, inni robią, co tylko mogą by przyciągnąć uwagę męskiej części pasażerów i nie pozwolić na najmniejsze odstępstwo od z góry ustalonej normy. Mundury wzbudzają i będą wzbudzać emocje, zwłaszcza, że często projektowane są przez słynnych kreatorów mody. Nie da się jednak ukryć, że w porównaniu do tego, co na siebie musiały zakład stewardesy w latach 60-tych i 70-tych, to dzisiejsze stroje i tak wydają się być bardzo skromne i uniwersalne. Zresztą sami zobaczcie!
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?