Fly4free.pl

Varadi: Za parę lat Wizz Air może sprzedawać lodówki czy sprzęt AGD! Chcemy wychodzić poza latanie

Foto: Relverstock / Shutterstock

– To nie pandemia koronawirusa powoduje, że ludzie nie chcą latać. Największym problemem dla pasażerów pozostaje niepewność – kolejne restrykcje sprawiają, że jest niemożliwe, aby przewidzieć i zaplanować jakąkolwiek podróż

Mariusz Piotrowski: Druga fala pandemii koronawirusa już właściwie się rozpoczęła, a wraz z nią wracają kolejne restrykcje i ograniczenia w poszczególnych krajach. Czy pana zdaniem Europa wyciągnęła jakiekolwiek wnioski z wiosennego lockdownu i zamknięcia?

Jozsef Varadi: Europa nie wyciągnęła absolutnie żadnych wniosków. Szczerze mówiąc, liczyliśmy tylko na jedną rzecz – że jeśli restrykcje będą skoordynowane między poszczególnymi krajami, to będą one znacznie bardziej efektywne i pozwolą na szybszą odbudowę branży lotniczej. Zamiast tego widzimy całkowity brak koordynacji i to wielka szkoda dla całej branży. Z mojego punktu widzenia to nie pandemia powoduje, że ludzie nie chcą latać, bo przy wszystkich obostrzeniach samolot jest obecnie najbezpieczniejszym środkiem transportu, a zakażeniem się bardziej ryzykujemy na przykład supermarkecie. Największym problemem dla pasażerów pozostaje niepewność – kolejne restrykcje sprawiają, że jest niemożliwe, aby przewidzieć i zaplanować jakąkolwiek podróż. To największy problem, który hamuje popyt.

Przez ostatnie lata mówił pan o tym, że Polska jest strategicznym rynkiem dla Wizz Aira, ale lista krajów z zakazem lotów jest z pewnością pewnym problemem dla całej branży lotniczej. Z drugiej strony – gdy patrzę na siatkę połączeń z Polski w ostatnich kilkunastu dniach, widzę, że zawiesiliście mnóstwo tras z Polski, a jednocześnie rozwijacie się na innych rynkach. Czy to oznacza, że Polska przestaje być dla Wizz Aira priorytetowym rynkiem?

– Obecne zmiany w rozkładzie w Polsce to krótkookresowa tendencja. Jesteśmy chętni, aby cały czas rozwijać się w Polsce i jestem pewien, że wrócimy do pełnego oferowania szybciej niż inne linie. W sierpniu europejskie linie miały średnie oferowanie na poziomie 48 procent planowanego, Wizz Air zaś miał analogiczny wynik na poziomie 80 procent. Nie możemy się doczekać, aby stymulować popyt w Polsce tak szybko, jak to możliwe. Ale do tego potrzebne są zmiany w polityce rządu, na którą obecnie po prostu reagujemy na bieżąco. Problemem jest oczywiście to, że tych restrykcji i ograniczeń jest w tej chwili coraz więcej.

Kilka miesięcy temu narzekał pan na decyzje polskiego rządu, ale wydaje się, że z punktu widzenia Wizz Air większą szkodą są obecne decyzje węgierskiego rządu, który praktycznie zamknął granice dla obcokrajowców na miesiąc i sprawił, że Wizz Air musiał zawiesić mnóstwo tras. Jak pan skomentuje tę decyzję?

– Myślę, że to polityczna decyzja, która absolutnie nie ma nic wspólnego z pandemią. Czy t jest efektywne? Oczywiście, że nie. Przecież genetycznie Węgrzy nie są bardziej czy mniej odporni od ludzi z innych krajów. Uważam więc, że to czysta polityka.

Wspominał pan o braku europejskiej strategii w związku z pandemią, ale jakie jest pana zdaniem idealne rozwiązanie? Jeśli nie zakaz lotów, to czy państwa powinny postawić na testy, kwarantannę czy jakieś inne rozwiązanie? Nie brakuje też głosów, że w ramach strefy Schengen tak naprawdę nie powinno być żadnych restrykcji wjazdowych w związku z pandemią COVID-19.

– Moim zdaniem przynajmniej na europejskim poziomie nie powinno być żadnych restrykcji do latania. Ludzie powinni latać wolno, a rządy nie powinny wprowadzać ograniczeń. Oczywiście, niektóre restrykcje można utrzymać, by walczyć z pandemią w swoim kraju, ale raczej nie w ramach przekraczania granic w Europie. Pytanie o metody kontroli jest oczywiście otwarte, ale wiemy, że latanie samolotem jest bezpieczne, nie ma też podstaw, by nie wierzyć, że sąsiadujące kraje w Europie robią równie dobrą robotę, by ujarzmić pandemię koronawirusa. A skoro tak, to dlaczego mamy badać pasażerów lecących z Berlina do Warszawy, a nie np. z Gdańska do Katowic? Być może jakimś rozwiązaniem są testy na lotniskach, stosowane w wielu krajach, gdzie w ciągu pół godziny znany jest wynik.

COVID z pewnością zmienił nawyki i zachowania pasażerów. Jakie zmiany są pana zdaniem największe i czy pana zdaniem, utrzymają się one na stałe czy będą tylko tymczasowe i gdy sytuacja wróci do normy, konsumenci wrócą do starych nawyków?

– Wiele z tych zmian ma charakter tymczasowy, wynalezienie szczepionki będzie z pewnością gigantyczną zmianą i sprawi, że świat wróci do względnej normalności, ale obecnie wpływają nie chaotyczne zachowania poszczególnych rządów. Co widzimy teraz? Oczywiście, ludzie rezerwują obecnie bilety z bardzo krótkim wyprzedzeniem, co jest efektem niepewności. Bardzo zmieniło się też to, dokąd podróżujemy – ludzie, którzy podróżują do pracy czy odwiedzania rodzin ich profil został zachowany. W sezonie letnim wielu ludzi decydowało się na pobyty nad morzem, więc mieliśmy bardzo dużo ruchu do ciepłych krajów, choć kierunki zmieniały się w zależności od restrykcji poszczególnych rządów. Właściwie nie ma w tej chwili poważnego ruchu biznesowego, starsi ludzie też nie podróżują dużo, ponieważ są bardziej zagrożeni ze względu na koronawirusa i nie chcą ryzykować. Młodzi ludzie nie interesują się aż tak bardzo pandemia i podróżują, bo to dla nich najlepszy czas – bilety są tanie, podobnie jak noclegi, możesz jechać gdziekolwiek.

Jozsef Varadi, prezes Wizz Aira
Foto: Fly4free.pl

Branża lotnicza odradza się wolniej niż wiele osób przewidywało. Kiedy pana zdaniem może nastąpić taki moment, kiedy faktycznie przewoźnicy zaczną znacząco poszerzać swoją ofertę?

– Sytuacja jest oczywiście dynamiczna, ale myślę, że pojawienie się szczepionki będzie punktem zwrotnym i wtedy odwrócimy falę. Nie wiem, kiedy to się stanie – słyszymy, że szczepionki mogą być gotowe pod koniec roku, może wiosną 2021 roku. Dla całej branży sezon świąteczny będzie bardzo ważny – ludzie będą chcieli wracać do domu.

A kiedy Wizz Air osiągnie poziom przedpandemiczny?

– Radzimy sobie lepiej niż branża lotnicza. Osobiście uważam, że latem 2021 roku będziemy bardzo blisko do poziomów z 2019 roku, choć oczywiście wszystko będzie zależało od tego, jak będzie wtedy wyglądała sytuacja z COVID-19.

Czy planując siatkę połączeń na przyszłoroczne lato bierzecie pod uwagę, jak poszczególne kraje radzą sobie teraz z pandemią? Tegoroczne wakacje pokazały, że planując urlop, turysta wybiera kraje “bezpieczniejsze”, czyli chętniej poleci do Grecji czy Chorwacji zamiast np. Do Hiszpanii.

– Każdego uczymy się potrzeb rynkowych i staramy się zrozumieć, jak zmieniają się preferencje konsumentów. Aby to zrobić, z pewnością będziemy musieli dynamicznie przesuwać nasze samoloty i oferowanie z jednego miejsca do drugiego, co jest jednym z efektów pandemii. Jeśli więc pasażer woli kierunki bezpieczne, my musimy się do tego dostosować i w taki sposób zmienić naszą siatkę połączeń.

Przesuwanie samolotów oznacza, że być może będziecie zamykali bazy operacyjne? Czy w tym kontekście Polska i pasażerowie w naszym kraju mają się o co martwić?

– Nie będziemy zamykali żadnych baz operacyjnych. Na początku marca, kiedy operacje w Polsce zostały zawieszone, podjęliśmy decyzję o tym, że wszystkie bazy zostaną utrzymane. Jeśli zaś chodzi o ich wielkość czy liczbę tras, to wszystko zależy od kilku czynników, m.in. decyzji polskiego rządu w sprawie ograniczeń oraz popytu na loty, który jest od tego uzależniony.

Foto: Patryk Kosmider / Shutterstock

Jednym z efektów pandemii są supertanie bilety, bo linie robią wszystko, by zachęcić pasażerów do latania. W tym kontekście chciałem pana spytać o słynne słowa Michaela O’Leary’ego sprzed kilku lat – stwierdził on, że nadejdzie czas, gdy Ryanair będzie oferował bilety za darmo, a zarabiał na wszelkiego rodzaju dodatkowych usługach, które będą wykupywali pasażerowie. Kontekst tych słów jest oczywiście dzisiaj nieco inny, bo zostały wypowiedziane w czasie lotniczej hossy, ale czy zgadza się pan, że w obecnej sytuacji ta przepowiednia może się spełnić?

– Przychody pozalotnicze zawsze były priorytetem dla Wizz Aira. Obecnie sprzedaż dodatkowych usług stanowi dla nas około 45-50 procent przychodów i cały czas ewoluuje. Zgadzam się, że linie lotnicze będą zmuszone postawić na dodatkowo płatne usługi w przyszłości, aby zdywersyfikować przychody, ale na pewno nie na poziomie 100 procent. My z pewnością w pewnym momencie będziemy zarabiali więcej na przychodach pozalotniczych niż na wpływach z biletów.

A czy jest jakiś cel, na przykład procentowy, który byłby dla Wizz Aira satysfakcjonujący i do którego pan dąży?

– Nie myślimy o konkretnej liczbie, ale na pewno poziom 60-70 procent przychodów pozalotniczych jest jak najbardziej realny w perspektywie najbliższych kilku lat. To jest kierunek, w którym nasz biznes będzie ewoluował – musimy sprawić, że pasażer przywiąże się do marki Wizz Air i będzie widział dla siebie korzyści w kupowaniu dodatkowych usług, nawet niekoniecznie związanych z lataniem.

Na razie są to jednak tylko przychody powiązane stricte z podróżą. Patrząc na to, w jaki sposób ewoluują usługi pozalotnicze w Wizz Air nie wiem czy pozostało jeszcze dużo rzeczy, z których moglibyście “odrzeć” bilet lotniczy, by próbować zarabiać w ten sposób… Dzisiaj już teraz pasażer płaci praktycznie tylko za fotel, więc jakie mogą być źródła tych kolejnych dodatkowych przychodów?

Trzeba o tym myśleć w taki sposób, że bilet lotniczy to wejściówka, dzięki której wpuszczamy pasażerów do sklepu. Naszym zadaniem jest takie ustawienie produktów, aby być pewnym, że pasażer będzie nimi zainteresowany, a my będziemy w stanie zmaksymalizować przychody. Tradycyjnie były to usługi związane bezpośrednio z lataniem – opłaty za większy bagaż, wybór foteli albo catering. W drugiej fazie zaczęliśmy stawiać na sprzedawanie usług innych firm, ale bezpośrednio związanych z podróżą, takich jak ubezpieczenia, hotele czy wypożyczenie auta. W trzeciej fazie widzę możliwość poszerzenia portfolio produktów, których nasz klient może potrzebować. Wizz Air może sprzedawać produkty finansowe albo po prostu jakiekolwiek towary, których nasi klienci mogą potrzebować. Mamy dużą bazę klientów i chcemy coraz dalej przesuwać granice, wchodzić na coraz to nowe pola.

– A jakiego rodzaju towary i usługi mógłby sprzedawać Wizz Air?

– Tak naprawdę to może być wszystko. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że za kilka lat możemy sprzedawać lodówki, sprzęt AGD czy bankowe pożyczki. Prawdziwe pytanie brzmi, w jaki sposób zachęcisz pasażerów do tych produktów i jaki zysk będzie miał z tego twój klient: dlaczego miałby kupić coś od nas, a nie od kogoś innego? To kwestie, którymi w najbliższym czasie będzie się zajmowała cała branża lotnicza, a my chcemy być na czele tego wyścigu.

Foto: Wizz Air

Do osiągnięcia tego celu potrzebna jest jednak lojalność ze strony pasażerów, a z tym chyba w branży lotniczej nie jest najlepiej, bo pasażer najczęściej idzie tam, gdzie jest taniej. Ale z drugiej strony widzimy rosnącą frustrację ze strony pasażerów, którzy miesiącami nie mogą odzyskać swoich pieniędzy za odwołane loty z powodu pandemii. Czy pana zdaniem w długiej perspektywie to może się okazać problemem dla przewoźników – czy pasażerowie będą im pamiętać te problemy?

– Gdyby tak było, sporo byśmy zyskali, bo ze zwrotami pieniędzy za bilety poradziliśmy sobie całkiem dobrze. Wiem jednak, że ludzka pamięć zazwyczaj bywa krótka, dlatego strategicznym celem dla naszej linii jest utrzymanie najniższych kosztów w branży, aby jednocześnie oferować pasażerom możliwie jak najtańsze bilety lotnicze.

Przez cały czas trwania pandemii powtarzał pan, że w jej wyniku wiele linii lotniczych zbankrutuje, ale na razie – z kilkoma wyjątkami – branża trzyma się w miarę mocno. Czy to oznacza, że przewoźnicy okazali się silniejsi niż sądziliśmy czy też może jest to po prostu kwestia ogromnej pomocy publicznej, jaką otrzymały linie lotnicze?

– Z całą pewnością będziemy widzieli kolejne bankructwa, bo zwłaszcza w obecnych czasach nie widać w Europie wielu linii, które byłyby w stanie przetrwać kryzys – myślę, że możemy je policzyć na palcach obu rąk. Oczywiście, rządy interweniują i oferują pomoc przewoźnikom. Nie da się tego zatrzymać, ale to tylko utrzymywanie nierentownych firm na koszt podatnika. Wystarczy spojrzeć na LOT, który jest przykładem, ile pieniędzy zmarnowano. Ta firma nigdy nie zarabiała, a jeśli nie byłeś w stanie zarobić przez ostatnie 10 lat dobrej passy branży lotniczej, to tak naprawdę nigdy nie zarobisz pieniędzy, także w przyszłości.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »