Wiemy, czemu szef Ryanaira jest wściekły na Norwegiana. Wygrywają z nim na kluczowym froncie
Szef Ryanaira kilka dni temu zszokował branżę, gdy w rozmowie z magazynem „Travel Weekly”, stwierdził, że Norwegianowi brakuje pieniędzy i może przestać latać za 4-5 miesięcy.
– Wciąż z nimi rozmawiamy na temat współpracy, ale nie jestem pewien czy oni w ogóle będą latali za 12 miesięcy – mówił O’Leary.
Rynek przyjął słowa O’Leary’ego z lekkim przymrużeniem oka, choć kurs akcji Norwegiana w pewnym momencie znacząco się obniżył. Teraz Norwegian postanowił wyjaśnić, skąd u szefa Ryanaira taka nerwowość. Okazuje się, że Norwegowie… podkupują mu pracowników.
– Mogę potwierdzić, że od początku roku zatrudniliśmy już prawie 140 pilotów Ryanaira. W naszej firmie mogą liczyć na stały etat i konkurencyjne zarobki – mówi Charlotte Holmbergh Jacobson, szefowa komunikacji Norwegiana w dzienniku „Svenska Dagbladet”.
Oznacza to, że 1/3 wszystkich pilotów zatrudnionych przez Norwegiana przeszła tu z Ryanaira. A jak czytamy w skandynawskiej edycji „Business Insidera”, będzie ich jeszcze więcej, bo Norwegian chce zatrudnić kolejnych kilkudziesięciu pilotów do końca roku. W tym ponad 40 w powstającej bazie Norwegiana w Dublinie, czyli… w domu irlandzkiego hegemona.
Warunki pracy w Ryanair to jeden z bardziej kontrowersyjnych tematów w działalności irlandzkiego przewoźnika. Większość pilotów i innych pracowników Ryanair nie zatrudnia na stałe, tylko jako samodzielne podmioty gospodarcze lub poprzez inne spółki, dzięki czemu unika płacenia podatków i świadczeń socjalnych.
Brak pilotów? Największy problem branży
Wbrew pozorom to dla Ryanaira poważny problem, bo właściwie wszystkie wiodące europejskie linie lotnicze borykają się z problemem niedoboru pilotów. Z jednej strony jest to związane ze wzrostem rynku lotniczego, z drugiej – z tym, że jeszcze szybciej rosną przewoźnicy w Azji i na Bliskim Wschodzie, którzy najzwyczajniej w świecie podkupują pilotów z Europy, oferując im bajońskie zarobki.
Wkrótce może się okazać, że brak pilotów to największy problem… bankrutującej Alitalii, która desperacko szuka inwestora. W branżowym serwisie ThePointsGuy czytamy, że piloci masowo składają wypowiedzenia i od początku września sporządzenie grafika lotów jest bardzo utrudnione. Problem będzie widoczny dopiero za kilka tygodni, bo w Alitalii większość pilotów ma w swoich umowach bardzo długi, 120-dniowy okres wypowiedzenia.
Dokąd odchodzą piloci Alitalii? Różnie – z relacji samych pilotów wynika, że dużą popularnością cieszą się szybko rosnące linie z Afryki i Chin, a w Europie najwięcej pilotów włoskiej linii „wyciągnął” dla siebie Wizz Air.
I może się okazać, że ktokolwiek kupi Alitalię otrzyma dostęp do ponad 100 samolotów, ale… nie będzie komu ich pilotować.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?