Jak Wizz Air znalazł się w kryzysie i czego najbardziej żałuje jego prezes? „Drugi raz nie popełnimy tego błędu”
Żadna inna linia w Europie nie przeszła w ostatnich latach tak emocjonującej drogi jak Wizz Air. Wszystko zaczęło się entuzjastycznie, gdy w szczycie pierwszej fali pandemii koronawirusa i kolejnych lockdownów prezes Wizz Aira Jozsef Varadi stwierdził, że linia wznowi loty pasażerskie jako pierwszy przewoźnik w Europie. Tak też się stało, a Wizz Air szybko zaczął rosnąć, otwierając nowe bazy operacyjne i mnóstwo nowych tras. Być może było ich nawet zbyt dużo.
- Costa Blanca od 1859 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
- Wyspa Malta od 1784 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
- Słoneczny Brzeg od 1083 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
– Muszę przyznać, że całkiem mi się to podobało. Oczywiście, odczuliśmy skutki tej sytuacji, podobnie jak nasi pracownicy i pasażerowie, ponosiliśmy straty. Ale czuliśmy, że to jest nasz moment. Cała branża lotnicza była w odwrocie, a my parliśmy do przodu – mówi w rozmowie z „Irish Timesem” Jozsef Varadi.
Przewoźnik był wówczas na fali wznoszącej, ale szybko zaczęły się problemy. Ich początkiem był wybuch wojny w Ukrainie, gdy Wizz Air zostawił w tym kraju 3 samoloty, bo nie zdążył ich zabrać na czas. Ale wojna miała też dalej idące konsekwencje: rosyjska agresja wywołała drastyczny wzrost cen ropy i paliwa lotnicze. A jedną z nielicznych linii, która na tym straciła był Wizz Air, bo węgierski przewoźnik postanowił w tym czasie nie stosować hedgingu paliwowego, czyli zabezpieczać się przed potencjalnymi podwyżkami cen. Linia przyjęła więc potężny finansowy cios.
A potem, gdy zaczęła wychodzić na prostą, pojawiły się głośne już problemy z silnikami, przez które Wizz Air musiał uziemić dużą część swojej floty.
– W jednym czasie pojawiło się za dużo „czarnych łabędzi” – kwituje krótko prezes Wizz Aira.
– To była sytuacja niemal bez precedensu, w porównaniu do tego, przez co przechodziliśmy wcześniej. Tym razem sytuacja była o tyle gorsza, że dotyczyła tylko nas, a nie – tak jak w przypadku COVID-19 – całej branży – mówi Varadi.
Jak przewoźnik radzi sobie z tą sytuacją?
– Kryzysowe zarządzanie realizujemy właściwie w stałym trybie. Już wcześniej byliśmy bardzo skupieni, teraz jeszcze to wzmocniliśmy. Zostaliśmy właściwie menedżerami w skali mikro – tłumaczy szef Wizz Aira.
I jednocześnie dodaje, że decyzją, której żałuje najbardziej, było zwolnienie 20 procent swoich pracowników na początku pandemii koronawirusa.
– Myślę, że zwolnienia podkopały morale w całej firmy. Patrzyliśmy na nie jak na kwestię ekonomiczno-finansową. Ale nie zauważyliśmy, jaki to będzie miało wpływ na morale. Na pewno płynie dla nas z tego lekcja, nie popełnimy ponownie tego samego błędu – mówi Varadi.
Jak czytamy w „FT”, Wizz Air obecnie zatrudnia ok. 8000 pilotów i członków załóg, ponad 2 razy więcej niż w latach 2020-21.