To będzie jedno z większych wyzwań w historii Wizz Aira. Ale w 2025 r. mogą rozłożyć konkurencję na łopatki!
Mariusz Piotrowski: Ogłoszone przez Wizz Aira zwiększenie liczby lotów z Warszawy trochę zaskakuje, zwłaszcza w kontekście informacji o masowych uziemieniach samolotów w waszej flocie, spowodowanych przeglądami silników marki Pratt&Whitney. Jak duża jest skala tych przeglądów, wpływ na siatkę połączeń i jak długo potrwają te problemy?
Jozsef Váradi: Na pewno ten rok będzie dla nas wyzwaniem, bo w naszej flocie znajduje się niemal 10 procent wszystkich silników Pratt&Whitney, objętych przeglądami. Przeglądy zaczną się w styczniu i w związku ich przeprowadzeniem każdorazowo będziemy mieli uziemionych od 40 do 50 samolotów z całej naszej floty. W związku z tym nasze wyniki w przyszłym roku, jeśli chodzi o liczbę obsłużonych pasażerów, będą takie same jak w obecnym lub tylko minimalnie wyższe.
- Wyspa Malta od 1912 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Modlin)
- Pafos od 1909 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
- Costa Dorada od 1699 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
50 uziemionych samolotów to bardzo dużo. W jaki sposób Wizz Air planuje załatać tą dziurę w swojej flocie w nadchodzącym roku?
W tym roku otrzymamy ponad 40 nowych samolotów, a oprócz tego przedłużymy leasing kilkunastu maszyn, które mieliśmy zwracać. W sumie oznacza to wzrost floty o 50-60 samolotów, ale w przypadku uziemienia 50 samolotów wychodzimy właściwie na zero.
A czy będziecie też szukali na rynku samolotów w formule wet-lease?
Nie wykluczamy tego, ale na pewno nie na bardzo dużą skalę. Operujemy w konkretnym modelu biznesowym, a nasze samoloty pozwalają nam osiągać maksymalne przychody przy pełnej kontroli kosztów. Nie mówiąc już o tym, że tego typu maszyny trudno jest znaleźć na rynku, a w przypadku samolotów mniejszych pojawią się problemy typu operacyjnego.
Jak długo potrwają te problemy z przeglądami?
Przez cały najbliższy rok. Jednocześnie jednak oznacza to, że w 2025 roku wrócimy na ścieżkę bardzo szybkiego wzrostu, bo odzyskamy wszystkie uziemione samoloty z naszej floty i ponownie otrzymamy 40 nowych maszyn. W sumie nasza flota zwiększy się więc o 80 samolotów, co oznacza, że w 2025 roku możemy urosnąć jako linia nawet o 35-40 procent. W normalnych okolicznościach, taki wzrost byłby rozbity na dwa najbliższe lata.
Jak do tych planów ma się polski rynek?
Polska to dla nas strategiczny rynek, jeden z najszybciej rosnących w naszej siatce. I dlatego podjęliśmy decyzję, że to będzie jeden z tych krajów, na których najmocniej skupimy się w nadchodzącym roku. Oznacza to, że będziemy tu rosnąć szybciej niż cała siatka Wizz Aira w innych krajach.
Czy nie ma pan jednak obaw o to, że w przyszłym roku Ryanair może wam za bardzo „odskoczyć”? Przedstawiciele irlandzkiej linii zapowiadają dużo nowych tras i jasno deklarują, że w 2024 roku będą chcieli wykorzystać problemy swoich konkurentów.
To jest właśnie jeden z powodów, dla których Polska będzie jednym ze strategicznych rynków, który planujemy „bronić” i który będzie rósł najszybciej.
Mamy już informacje na temat Warszawy, a jak to będzie wyglądało w przypadku innych lotnisk? Czy Wizz Air w dalszym ciągu będzie się koncentrował głównie na dużych lotniskach w naszym kraju, jeszcze mocniej ograniczając swoją obecność na tych mniejszych?
W przypadku Polski zamierzamy zachować pełen balans i zachować nasze oferowanie na wszystkich lotniskach na mniej więcej zbliżonym poziomie do poprzednich lat.
W waszej siatce wyróżnia się lotnisko w Radomiu. Czy nowe połączenie na Cypr to początek ekspansji Wizz Aira w tym porcie?
Zobaczymy. Na pewno uruchomienie tej trasy to swego rodzaju test. Na loty z Radomia zdecydowaliśmy się głównie dlatego, że Lotnisko Chopina jest już dość zapchane, a jego infrastruktura jest blisko osiągnięcia limitów. Radom to z pewnością lotnisko, którego musimy się nauczyć i wiem, że są na jego temat skrajne opinie. Ja uważam, że z tego lotniska może być potencjał na kolejne trasy wakacyjno-urlopowe, także dla pasażerów z Warszawy. Wydaje mi się, że lotnisko w Radomiu mogłoby do pewnego stopnia pójść drogą lotniska w Katowicach, które także wypozycjonowało się jako port z bogatą ofertą połączeń urlopowych i dziś przyciąga wielu pasażerów, także spoza regionu.
Jesteśmy świeżo po zmianie rządu w Polsce, a pan w przeszłości często krytykował władze, przez które rynek lotniczy w Polsce miał być silnie protekcjonistyczny i wspierający tylko interesy jednej linii, czyli LOT. Czego spodziewa się więc pan po nowym rządzie?
Mam nadzieję, że będzie lepiej. Mamy już pewne doświadczenie z politykami tworzącymi nowy rząd i mam nadzieję, że oznacza to przywrócenie sprawiedliwych rynkowych zasad, w ramach których wszyscy uczestnicy rynku będą traktowani jednakowo. Nie ukrywam, że ostatnie 8 lat było dla nas dość trudne – Polska długo była zniekształconym rynkiem, chroniącym interesy LOT i bez równego dostępu dla wszystkich.
W ostatnich tygodniach było głośno o tym, że otrzymaliście zgodę od włoskiego regulatora na uruchomienie lotów do Indii. Czy to oznacza, że istnieje możliwość wcześniejszego otrzymania Airbusów A321XLR, dzięki którym znacząco zwiększy się zasięg podróży na pokładzie Wizz Aira?
Airbusy A321XLR to faktycznie będzie bardzo duża zmiana, która umożliwi nam wykorzystywanie lotów już nie trwających 6, ale maksymalnie aż 8 godzin. Harmonogram dostaw nie uległ zmiany – pierwszych samolotów typu XLR spodziewamy się pod koniec 2024 roku, a w 2025 roku spodziewamy się otrzymania 7-8 maszyn tego typu. Jeśli chodzi o wspomnianą trasę, to Indie z pewnością są na liście połączeń, które chcielibyśmy obsługiwać Airbusy A321XLR.
Czy jest szansa na uruchomienie tego połączenia w przyszłym roku? Na przykład w opcji z międzylądowaniem i przerwą na dotankowanie samolotu.
Nie, nie rozważamy takiego scenariusza. Połączenia do Indii będą obsługiwały tylko Airbusy A321 XLR. W przypadku połączeń z Włoch do Indii musimy przy tym pamiętać o tym, że choć otrzymaliśmy zgodę na wykonywanie tego połączenia z Włoch, to nie mamy jej jeszcze z Indii. I nie jestem w stanie powiedzieć, jak długo to potrwa.