Mariusz Piotrowski: Czy to już wszystkie trasy na zimę? Ryanair wciąż dysponuje wolnymi samolotami po tym, jak po Brexicie nie umieścił ich w swoich brytyjskich bazach.
Dariusz Kuś, prezes lotniska we Wrocławiu: Ryanair rozwija się u nas bardzo mocno, ma zbazowane u nas 3 samoloty, a na najbliższą zimę ogłosił aż 8 nowych tras. Co do nowego samolotu to jest na to duża szansa, bo przy ich obecnej siatce dodanie jakichkolwiek nowych połączeń musi się chyba wiązać z dodaniem nowej, czwartej maszyny. Pomaga nam w tym fakt, że Ryanair ma we Wrocławiu bazę technicznej obsługi samolotów, która sprzyja częstym rotacjom maszyn, a także niedawno otwarte centrum IT Travel Labs.
Oprócz Ryanaira solidnie rozwija się we Wrocławiu Wizz Air. Czy nie ma zagrożenia, że obie linie zaczną się trochę kanibalizować?
Na razie nie. Z uwagą jednak obserwujemy połączenie do Lwowa, bo Ryanair, który od jesieni zacznie loty na tej trasie, chciał mieć prawie identyczne terminy jak Wizz Air, ale na razie nie wchodzą sobie w paradę. Poza tym akurat potencjał tej trasy jest ogromny.
Która z nowo otwartych tras radzi sobie najlepiej?
Praktycznie na każdej przewoźnicy notują bardzo dobre wyniki. Warto tu zresztą zwrócić uwagę na fakt, że dzięki najbardziej atrakcyjnym nowym kierunkom jak Madryt, Lizbona czy inne loty na południe Europy znacznie zwiększyła się nasza atrakcyjność dla pasażerów spoza Dolnego Śląska. Na tych połączeniach widzimy, jak wielu jest nowych pasażerów z Wielkopolski czy Łodzi, którzy szybko mogą do nas dojechać trasą S8. Notujemy też coraz większy odsetek Czechów, dla których Wrocław jest często najtańszą alternatywą dla podróży po Europie.
A czy jest szansa na jakieś nowe trasy krajowe?
W tym sezonie dostaniemy od Ryanaira trasę do Gdańska i już widzmy, jak duże jest zainteresowanie tymi lotami. Innych planów na razie nie ma – straciliśmy trasy SprintAir do Radomia i Szyman. I szczerze mówiąc, trochę szkoda nam lotów na Mazury i chętnie widzielibyśmy je z powrotem. Samoloty na tej trasie latały prawie pełne i myślę, że w perspektywie czasu loty na tej trasie mogłyby być nawet wykonywane większą maszyną.
Zbliżają się targi Routes w Belfaście. O jakie trasy będzie na nich szczególnie walczył Wrocław?
Jesteśmy na takim etapie rozwoju, że tanie linie działają u nas bardzo dynamicznie, więc skupiamy się na przyciągnięciu do nas linii typu legacy, które byłyby w stanie latać na główne europejskie lotniska. Destynacje, które interesują nas najbardziej to Zurych, Bruksela, Paryż, Amsterdam [od sezonu letniego miała tam latać z Wrocławia Transavia, jednak wycofała się – przyp. mp] i lotnisko Heathrow lub Gatwick w Londynie.
Którą z tych tras chciałby pan widzieć u siebie najbardziej, a która jest najbliżej realizacji?
Na pewno ze względu na świetną siatkę połączeń najlepiej byłoby, gdyby udało nam się otworzyć połączenie na lotnisko Charles de Gaulle. Realne byłoby z kolei otwarcie trasy do Zurychu, co byłoby zresztą świetną decyzją dla całego regionu, bo mamy tu wiele szwajcarskich firm i kilka tysięcy potencjalnych pasażerów. Niestety, rozmowy ze Swissem chwilowo utkwiły w martwym punkcie. Ale rozmawiamy o tej trasie także z innymi przewoźnikami.
Czy również z LOT?
Tak, ale LOT ma z tym połączeniem problem ideologiczny, bo uważa, że otwierając taką trasę zasilałby hub swojego konkurenta. Moim zdaniem to nie do końca prawda, bo dziś pasażer z Wrocławia lecący do Zurychu rozkłada się po równo między LOT i Lufthansę. Kto otworzy bezpośrednie połączenie, ma zagwarantowaną premię w postaci odebrania ruchu swojemu rywalowi.
To połączenia legacy. A o jakie połączenia Wrocław będzie walczył wśród tanich przewoźników?
Patrząc na dobre wyniki lotów do Paryża chcielibyśmy rozszerzyć naszą ofertę o inne miasta we Francji. Także ze względu na francuskich turystów, którzy coraz chętniej odwiedzają Wrocław. Interesuje nas też Skandynawia, przede wszystkim Norwegia, ale niekoniecznie Oslo. Będziemy też zabiegali o trasę do Aten lub Salonik. Chcielibyśmy też nakłonić tanich przewoźników do uruchomienia w przyszłym sezonie letnim lotów z Wrocławia do Chorwacji. Bo pokutuje opinia, że to kierunek, do którego najlepiej jechać samochodem, bo niby jest niedaleko. Ale z drugiej strony coraz więcej Polaków wybierających się do tego kraju na urlop wybiera samolot. Jest to związane z tym, że jako konsumenci mamy coraz więcej pieniędzy i chętniej je wydajemy.
Czy to efekt 500+?
Na pewno tak. Ten sezon z pewnością będzie pod tym względem bardzo ciekawy, także dla ruchu czarterowego, który powinien w końcu odżyć, jeśli nic złego nie stanie się np. w Turcji. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do ubiegłorocznych wakacji to będzie pierwszy pełny rok z 500+, co oznacza, że Polacy mają większą gotówkę odłożoną na wyjazdy. My sami gołym okiem widzimy na lotnisku, że Polacy chętniej wydają pieniądze. Choćby po bardzo dużym wzroście przychodów pozlotniczych, które mocno przekroczyły nasze przewidywania.
Dochody pozalotnicze, czyli głównie kawiarnie i strefy wolnocłowe. Niedługo kończy się wam umowa z obecnym zarządcą tej strefy. Czy w związku z tym Wrocław planuje pójść śladem Gdańska, który chce stworzyć strefę walk-through i kompletnie przebudować układ sklepów, by zwiększyć zyski.
W ciągu kilku dni rozpiszemy przetarg na nowego operatora strefy duty-free, ale zmiany układu sklepowego będą niewielkie. Jest to związane z naszą strategią rozwoju. W tym roku chcemy obsłużyć 2,8 mln pasażerów, a jeśli dalej będziemy rosnąć w tym tempie, za rok-dwa zaczniemy projektować rozbudowę lotniska. Dzięki temu maksymalna przepustowość lotniska zwiększy się w ciągu najbliższych kilku lat z 4 do 7 mln pasażerów rocznie. Dopiero wtedy, przy podpisywaniu nowej umowy planujemy całkowitą przebudowę strefy zakupowej na lotnisku. I dalszy rozwój, bo w trzecim etapie przepustowość lotniska chcemy zwiększyć do 10 mln pasażerów rocznie.
Czy przy tak dużych wzrostach we Wrocławiu jest miejsce np. dla LOTu?
Oczywiście, że tak, ale wszystko zależy od przewoźnika. Powiem pół żartem, pół serio, że lotnisko we Wrocławiu mogłoby stać się dla LOT tym, czym Monachium dla Lufthansy. Bo przecież budowa planowanego Centralnego Portu Lotniczego potrwa dobre 15 lat, a przepustowość lotniska Chopina – jeśli wierzyć prognozom LOT-u – wyczerpie się znacznie szybciej. LOT chcąc rozwijać się tak szybko, jak ma w planach będzie musiał obsłużyć gdzieś część swojego ruchu. W związku z tym wysyłamy sygnał, że… w razie czego, jesteśmy i już teraz mamy znakomitą infrastrukturę odpowiednią również dla obsługi ruchu tranzytowego.