Fly4free.pl

Wyspa Bali – turystyczny raj czy podróżniczy „koszmarek”?

Foto: Paulina Zambrzycka
Na Bali byłam kilkukrotnie na przełomie lat. Pierwsze podróże na wyspę wspominam naprawdę dobrze. Byłam oczarowana egzotyczną roślinnością, ceremoniami lokalsów, muzyką, wolnością – do tego stopnia, że planowałam tam przeprowadzkę. Kolejne wyloty na Bali zachwycały mnie coraz mniej. Miałam wrażenie, że z roku na rok wyspa traci swoją magię. To raj czy podróżniczy koszmarek?

Bali – ulubiona wyspa influencerów

Kiedyś mogłam tylko pomarzyć o wylocie na Bali. Oglądałam zdjęcia gwiazd, które odwiedzały wyspę i wyobrażałam sobie, że też tam będę. Bali na Instagramie wygląda jak prawdziwy raj na ziemi – wyspa marzeń. Krystalicznie czysta woda, majestatyczne świątynie, canang sari (balijski rytuał dziękczynny) na tle wschodzącego słońca. No i te zdjęcia na huśtawkach nad dżunglą! Marzyłam o Bali naprawdę długo, aż w końcu udało mi się polecieć.
Pierwsza podróż na wyspę to były same „ochy” i „achy”. Prawdopodobnie dlatego, że Bali było pierwszym egzotycznym i dalekim miejscem na świecie, które odwiedziłam. Zachwycało mnie wszystko – wodospady w środku dżungli, tarasy ryżowe, ceremonie lokalsów w Ubud, nawet jedzenie. Z czasem mogłam pozwolić sobie na podróżowanie po innych dalekich krajach. Dopiero wtedy w moim własnym rankingu Bali zaczęło mocno spadać.
Zaczęłam dostrzegać to, czego wcześniej, zauroczona pierwszym egzotycznym „strzałem”, nie widziałam. A może wcale nie chciałam widzieć? No, bo jak to – przecież Bali to ulubiona wyspa influencerów. Więc jak to możliwe, że przestała mi się podobać?
Wiem, że Bali ma rzeszę fanów, którzy będą zaprzeczać każdemu mojemu słowu. Niektórym moim znajomym dobrze się tam podróżuje, a nawet mieszka – i słusznie, bo każdy ma swoje potrzeby i wartości. Warto jednak pamiętać, że Bali ma drugą twarz – nie tylko tą wymuskaną ze zdjęć w social mediach. Natknąć się tam można na masę pułapek turystycznych i scamów, o czym niektórzy niechętnie opowiadają.
Zdaję sobie sprawę, że w większości miejsc na świecie czyhają pułapki na turystów. Często wplątujemy się w nie zupełnie nieświadomie, nawet z gigantycznym doświadczeniem. Jednak serio, na tej jednej wyspie pułapek jest sporo.

Kilka godzin w kolejce, aby zrobić zdjęcie na Instagram

Lempuyang Temple to jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc na Bali, tzw. Bramy Niebios. Zdjęcia świątyni na Instagramie wyglądają magicznie – odbicie bram w idealnie gładkiej tafli wody, a w tle wulkan Agung. Liczyłam na spokój, nostalgiczne chwile i duchowe doświadczenia. Co zastałam na miejscu? Tłum ludzi oraz informację, że do wykonania zdjęcia muszę stanąć w kolejce z przypisanym numerkiem. Zanim go wyczytają, może minąć kilka godzin.
To jednak nie koniec. Okazało się, że tutaj… nie ma żadnej wody. To, co na zdjęciach wygląda jak odbicie nieba i wulkanu, to efekt lustra. Balijczycy okazują się sprytnymi fotografami. Szczerze? W żadnym innym miejscu na świecie nie spotkałam tylu kreatywnych lokalsów – Lempuyang to nie jedyne miejsce, gdzie Balijczycy udowadniają, że są „numero uno” w przekłamywaniu zdjęć.
Aby wykonać oszałamiający efekt wody pod stopami, Balijczyk-fotograf przykłada lusterko pod obiektyw aparatu (oczywiście za opłatą) w taki sposób, aby wykonać odbicie nieba. Tym sposobem magicznie pojawia się tafla wody. Wycofałam się z kolejki – nie chciałam dać się złapać w tę turystyczną machinę. Wystarczyło mi zdjęcie na schodach obok.

Foto: Paulina Zambrzycka

„Bezcenne” wodospady

Na Instagramie aż roi się od zdjęć wodospadów na Bali. Potężne kaskady w sercu zielonej dżungli robią wrażenie. Liczyłam na bezcenne doświadczenia i bliskość natury. Na przestrzeni lat odwiedziłam wiele z wodospadów na Bali, m.in. Leke Leke, Tibumana, Suwat, Sekumpul, Tukad Cepung i inne.
W większości na miejscu witała mnie tabliczka z cennikiem za wstęp. Każdy krok – od wejścia na parking, przez zejście do wodospadu, aż po „opłatę za zdjęcie” – miał swoją cenę. Same wodospady są piękne, ale tłumy turystów i ludzie przepychający się w walce o najlepszy kadr odbierają urok. Jedyny wodospad, gdzie nie było zupełnie nikogo, odkryliśmy z moim partnerem zupełnie przypadkowo, kręcąc się skuterem po wyspie.

Foto: Paulina Zambrzycka

Balijskie huśtawki – koniecznie w sukience!

Kolejna atrakcja to słynne balijskie huśtawki. Najpopularniejsze znajdują się przy tarasach ryżowych Tegallalang i przy Campuhan Ridge Walk. Magiczne zdjęcia pań huśtających się nad dżunglą to klasyk na Instagramie. Kiedyś też chciałam takie mieć! Okazało się jednak, że każda tego typu huśtawka ma swoich „operatorów”, którzy dbają o to, aby zdjęcie było jak najefektowniejsze. Nie ma czasu na radochę na huśtawce – zwłaszcza że za plecami już czeka kolejka.
Przed najpopularniejszymi huśtawkami są wypożyczalnie długich, zwiewnych sukienek w żywych kolorach – zwłaszcza czerwone cieszą się powodzeniem wśród pań. Cena? Wysoka. Patrząc na tłum czekający w kolejce, aby zrobić identyczne zdjęcia, znów miałam wrażenie, że jestem w „fabryce iluzji”. Finalnie nie mam takiego zdjęcia. Za to mojemu partnerowi udało się pohuśtać bez tłumów – w drodze na wodospad Sekumpul.

Foto: Paulina Zambrzycka

Wycieczka. na wulkan Bartur

Przewodniki krzyczą, że z wulkanu Batur można podziwiać „najlepszy wschód słońca na Bali”. Oczywiście, postanowiłam go zobaczyć. Na wulkan wchodzi się ok. 2:00-3:00 nad ranem, żeby zdążyć na wschód. Szlak nie jest najtrudniejszy, jednak trzeba pamiętać o tym, że:
·      bez przewodnika nikt Was nie puści (wiadomo, kasa).
·      podejście jest dość sypkie, więc polecam dobre buty.
·      będziecie mieć tylko jedną wolną rękę – w drugiej obowiązkowa latarka.
·      zalecana dobra kondycja – na wulkan wchodzi się w kolejce, jeden za drugim.
Po dotarciu na szczyt zastaniecie tłum turystów – każdy walczy o najlepsze miejsce do zdjęcia na Instagram. Ponownie.

Foto: Paulina Zambrzycka

Czy warto jechać na Bali?

Nie chcę nikogo zniechęcać do wyjazdu. Podczas mojej pierwszej podróży na Bali zachwycało mnie wszystko – zwłaszcza że nie miałam wówczas styczności z żadnym innym egzotycznym krajem. Na Bali nie brakuje pięknych widoków i ciekawych momentów. Jednak dziś dla mnie nie ma tam tropikalnego raju a miejsce, które jest „bańką influencerów”, szamanów, pseudo-coachów i miłośników ceremonii picia kakao.
Wiem, że są osoby, które kochają Bali i wracają tam wielokrotnie. Też wracałam do momentu, aż nie otworzyłam się na inne, mniej komercyjne miejsca na świecie. Czy kiedyś wrócę na Bali? Pewnie tak – dla ludzi, z którymi się zaprzyjaźniłam i do dziś utrzymuję kontakt.
Bali nie jest takie jak na Instagramie. To miejsce pełne kontrastów, gdzie piękne widoki i ceremonie przeplatają się z komercją, a duchowość z biznesem turystycznym. Nie oznacza to jednak, że nie polecam odwiedzić Bali. Wystarczy otworzyć mapę i pojechać w miejsca nieopisane w co drugim poście na Instagramie. Dopiero wtedy być może odnajdziecie na Bali swój własny raj.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Mariusz!!Zmieniłes płec czy zerznąłes tekst bez zmieniania osoby  narratora?Na Bali byłam kilkukrotnie na przełomie lat.- to pierwsze zdanie!! Sukcesów
DominikD, 24 grudnia 2024, 10:31 | odpowiedz
Kiedyś to było :) Kiedyś ten portal był fajny, a teraz .... hmm. Zaglądam z ciekawości, bo czasem dają znać kiedy ruszają promocje w liniach. Na artykuły to już tylko spuścić zasłonę milczenia. A na Bali też "byłam" z żoną wielokrotnie, i pewnie jeszcze nie raz będziemy, i za każdym razem jest przyjemnie, chociaż tłumy też nas przerażają. Wesołych Świąt dla wszystkich.
Picolo, 25 grudnia 2024, 11:15 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »