Masz bardzo długie nazwisko? Możesz mieć problemy ze swoim biletem lotniczym
Rodzina lecąca tajskimi liniami lotniczymi musiała w ostatniej chwili dopłacić do biletów ponad 300 PLN. Wszystko przez ich nazwiska, które… nie zmieściły się w systemie.
Jedną z kluczowych spraw podczas odprawy paszportowej jest to, że imię i nazwisko z karty pokładowej musi w pełni pokrywać się z danymi w dokumentach. Powinny o tym pamiętać przede wszystkim osoby, które mają podwójne nazwiska lub oficjalnie używają dwóch imion.
Ale sytuacja, która spotkała pasażerów Thai Airways pokazała, że nawet jeśli jesteśmy świadomi tak restrykcyjnego podejścia, to wpisanie pełnego nazwiska może być nieosiągalne. Okazało się bowiem, że system rezerwacyjny tajskiej linii pozwala użyć maksymalnie 25 znaków. A czasem – i tak było w tym przypadku – to może nie wystarczyć.
Ojciec rodziny postanowił w tej sytuacji skrócić nazwiska, ale obsługa lotu od razu zauważyła różnicę i zażądała od całej rodziny uiszczenia dodatkowej opłaty za odprawę – 69 GBP (ok. 330 PLN). Po burzy medialnej przedstawiciele Thai Airways zdecydowali, że linia zwróci rodzinie pieniądze.
Sprawdziliśmy, jak sytuacja wygląda u naszego rodzimego przewoźnika. Choć w Polsce tak długie nazwiska zdarzają się rzadko, to jednak nie jest nieprawdopodobne, by ktoś napotkał podobny problem.
– Długość „okienka” na nazwisko nie zależy od nas, a od systemu, z którego korzystamy – mówi Adrian Kubicki, rzecznik LOT. – Jednak jeśli zdarzy się taka sytuacja, że zabraknie miejsca to pasażer powinien wpisać tyle, ile się zmieści. Taka odprawa na pewno zostanie uznana na lotnisku – tłumaczy.
Zapewnia też, że pasażerowie dokonujący rezerwacji nie powinni mieć w związku z tym żadnych obaw.
– Nie ma jednak mowy, żeby w przypadku, gdy pasażer nie mógł podać pełnego nazwiska nie ze swojej winy, była pobierana jakakolwiek opłata – dodaje Kubicki.
Jak istotne jest wpisanie odpowiedniego nazwiska przekonał się ostatnio Szwajcar tajskiego pochodzenia, który postanowił kupić dla siebie i swojej dziewczyny bilety na romantyczną podróż. By podkreślić wyjątkowy prezent między imieniem i nazwiskiem dziewczyny dopisał tajskie słowo „duang”, które oznacza mniej więcej tyle co „kochanie”. Na lotnisku okazało się, że obsługa nie doceniła romantycznego gestu i kobieta nie została wpuszczona na pokład.