Fly4free.pl

Odległy kraj bije rekordy popularności dzięki słabej walucie. Polacy też się do tego przyczynili!

tokio
Foto: kitzcorner / Shutterstock
Nawet 35 milionów turystów w 2024 roku i aż 60 mln do 2030 roku – takie są rokowania dla Japonii. Ten rekordowy wynik (lepszy nawet niż w czasach przed pandemią) nie jest jednak przypadkowy. Wielu turystów podkreśla bowiem, że to najlepszy czas na odwiedzenie Kraju Kwitnącej Wiśni ze względu na… ceny. Mieszkańcy mają jednak obawy, czy taki rozwój turystyki to na pewno dobra droga i czy nie przyniesie więcej szkody niż pożytku.

Japońska Narodowa Organizacja Turystyczna poinformowała, że tylko w czerwcu, Japonię odwiedziło 3,08 mln turystów. Tym samym jest to najlepszy miesiąc w historii japońskiej turystyki, a wszystko wskazuje na to, że będzie tylko lepiej. Eksperci mówią wprost, że szykuje się boom turystyczny, jakiego jeszcze nie było.

Skąd tak dobre wyniki Kraju Kwitnącej Wiśni? Istotnym elementem jest pozycja jena na rynku walut. Japońska waluta jest najsłabsza od niemal 40 lat. Dzięki temu, zagraniczni turyści zgodnie przyznają, że podróż kosztuje ich znacznie mniej, a ceny na miejscu są bardzo przystępne. Wiele osób uważa nawet, że nigdy nie było lepszego momentu do odwiedzenia Japonii – szczególnie pod względem finansowym.

Już teraz władze szacują, że cały 2024 rok może okazać się rekordowy. W pierwszej połowie roku do Japonii przyjechało 17,78 mln ludzi, czyli o 66 proc. więcej niż od stycznia do czerwca 2023 roku. Jeśli tendencja się utrzyma, to do końca roku kraj może przyciągnąć nawet 35 milionów turystów. A to oznaczałoby, że Japonia pobije swój dotychczasowy rekord z 2019 roku i to znacznie – wtedy udało się ugościć 31,9 mln osób. Według wyliczeń zagraniczni turyści zostawią tu w tym roku 8 bilionów jenów (czyli ok. 51 miliardów dolarów).

W efekcie Fumio Kishida, premier Japonii rozważa nawet rozbudowę regionalnych lotnisk, które miałyby pomóc w rozładowaniu ruchu turystycznego i przeniesieniu go poza Tokio, Osakę i Nagoję. Rząd nie zamierza bowiem osiadać na laurach i do 2030 roku chciałby gościć nawet 60 mln turystów rocznie.

Jest jednak druga strona medalu. Już teraz Japończycy obawiają się skutków tej sytuacji i intensywnie dyskutują na temat masowej turystyki, a także zachowania turystów.

Co kilka tygodni świat obiegają kolejne informacje o ograniczeniach dla odwiedzających– część uliczek w Kioto, gdzie można spotkać gejsze, została zamknięta dla turystów, widok na górę Fuji, który przyciągał tłumy do Fujikawaguchiko został celowo zasłonięty, a wstęp na sam szlak Yoshida został ograniczony do 4 tysięcy osób dziennie i objęty opłatami.

 – To godne ubolewania, że ​​musimy to zrobić ze względu na niektórych turystów, którzy nie przestrzegają zasad, pozostawiając po sobie śmieci i ignorując przepisy ruchu drogowego – powiedział jeden z cytowanych przez „The Japan Times” urzędników.

Dodatkowo część atrakcji turystycznych i restauracji chciałoby stosować dwa osobne cenniki – dla mieszkańców i dla turystów. Ba, niektóre już zdecydowały się testowo wprowadzić takie rozwiązanie.

Przykładem było jedno ze stoisk na targu owoców morza w Tsukiji, dzielnicy Tokio, do którego dotarła Stacja NTV. Obcokrajowcy za miskę ramenu muszą zapłacić tu 5500 jenów (ok. 140 zł), podczas gdy cena dla Japończyków to około 1000 jenów (ok. 25 zł)

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Wydaje mi się że nigdzie w Japonii nie widać góry Fiji...Mount Tomanivi ma jakieś 1300m ale to chyba sporo za mało by było widać z Japonii...
jp1, 22 lipca 2024, 18:16 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »