Mniejsze miasta nie rezygnują z budowy lotnisk. Przykład Radomia nie podziałał?
Ambitne plany mniejszych miast w sprawie budowy lotnisk brutalnie weryfikuje właśnie sytuacja portu w Radomiu, gdzie regularne połączenia pasażerskie utrzymały się tylko dwa i pół miesiąca. Od 19 listopada, gdy z Radomia odleci ostatni samolot Air Baltic do Rygi lotnisko znów będzie stało puste. Tak jak przez półtora roku od maja 2014 r., gdy warta 120 mln zł inwestycja została oddana do użytku. I choć władze lotniska w Radomiu deklarują, że do końca roku znajdą nowych przewoźników, sprawa wydaje się przesądzona – lotnisko w Radomiu ze względu na małą liczbę pasażerów ma znikome szanse na utrzymanie rentowności. Problemy Radomia nie przeszkadzają jednak innym samorządom planującym budowę swoich portów lotniczych.
Szymany startują za chwilę
Radom jest 14 portem lotniczym w Polsce, a już od stycznia zacznie działać lotnisko nr 15 – port lotniczy Olsztyn-Mazury w Szymanach. Kosztowało 205 mln zł, z czego aż 121 mln zł dała Unia Europejska. Szymany mają więc odrobinę większą presję na wynik od Radomia (gdzie lotnisko powstało z miejskich środków), bo jeśli nie uda się skusić odpowiedniej liczby pasażerów, dofinansowanie z UE trzeba będzie zwrócić. Szymany mają jednak tę przewagę nad Radomiem, że już przed startem mają podpisaną pierwszą umowę z przewoźnikiem. Jest to linia Sprint Air, która po 3 razy w tygodniu ma latać do Berlina i do Krakowa. A to nie koniec – urząd marszałkowski woj. warmińsko-mazurskiego chwali się, że jest blisko podpisania umowy na loty do Monachium, co prawie na pewno oznacza niemiecką Lufthansę. Kto jeszcze dołączy? Cały czas toczą się negocjacje z Ryanairem, a władze lotniska chwalą się w mediach, że w połowie roku z Olsztyna będzie można polecieć do Dublina, Londynu czy Oslo.
Tylko czy Olsztyn nie podzieli losu Radomia? Część ekspertów jest sceptyczna. – Lotnisko w Olsztynie to będzie pomnik nonsensu i braku odpowiedzialności władz lokalnych – mówił w marcu „Wyborczej” Jacek Krawczyk, ekspert lotniczy i przewodniczący Grupy Pracodawców Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego. Jeszcze bardziej dosadny był Tomasz Kloskowski, prezes lotniska w Gdańsku. – W mojej ocenie lotnisko w Szymanach będzie nierentowne i przewoźnicy wykorzystają je do szantażu, ale my nie boimy się konkurencji. Konkurencja to jest bardzo pozytywna rzecz. To my wyszarpiemy im tchawicę i będziemy zwycięzcami walki. Tak trzeba – ja walczę o 300 moich pracowników, kilkaset osób pracujących w lotnictwie i o nasz region. Tutaj nie ma zmiłuj się – mówił w czerwcu na antenie Radia Gdańsk.
Władze samorządowe przyznają, że w pierwszych latach będą dopłacać do lotniska – zakładają, że do 5 mln zł rocznie. W pierwszym roku działalności lotnisko ma obsłużyć 100 tys. pasażerów, by w ciągu 5 lat doszlusować do poziomu 300 tys. ludzi rocznie.
Wilcze Laski Airport? „Nie chcemy być drugim Radomiem”
Mimo kłopotów lotniska w Radomiu wciąż nie brakuje pomysłów budowy portów w nawet najmniejszych miastach. Jednym z takich przykładów jest Szczecinek, gdzie władze samorządowe przymierzają się do rozbudowy lotniska w Wilczych Laskach. Początkowo ma tu powstać tylko pas startowy i lądowisko, a port ma być docelowo bazą dydaktyczną dla pilotów. Ale lokalne media podchwyciły trop – lokalny „Temat Szczeciniecki” już zastanawia się, na które lotniska w Polsce polecą mieszkańcy Szczecinka. Powołują się przy tym na „zajmującego się tematyką reaktywacji małych portów lotniczych” Adama Fularza, według którego samoloty ze Szczecinka mogłyby latać do Krakowa, Katowic a nawet Warszawy. Brzmi absurdalnie, prawda? I na szczęście zdają sobie z tego sprawę w Szczecinku. – Lotnisko u nas? Nie chcemy być drugim Radomiem – śmieje się Tomasz Czuk, główny specjalista ds. promocji i kontaktów z mediami w szczecinieckim ratuszu. Zaraz jednak przyznaje: – Od jakiegoś czasu pan Fularz bombarduje nas mailami i usiłuje zainteresować nas pomysłem budowy portu. Tyle, że miasto nie ma nawet tytułu prawnego do tych terenów, bo lotnisko znajduje się na terenie gminy wiejskiej Szczecinek – dodaje Czuk.
Sam Fularz ma więcej tak rewolucyjnych pomysłów – w sierpniu wysłał list otwarty do marszałek woj. lubuskiego, w którym proponował receptę na sukces dla również podupadłego lotniska w Babimoście. Jak to zrobić? Według Fularza – wystarczyłoby zmienić nazwę portu na „Berlin-Frankfurt (Oder)”, a wtedy lotnisko skusiłoby tabuny Niemców.
Białystok nadal walczy
Z pomysłu budowy lotniska nie rezygnują w Białymstoku, gdzie powstał nawet specjalny komitet domagający się referendum w sprawie budowy portu lotniczego. Jego pomysłodawcy zebrali aż 70 tys. podpisów pod wnioskiem w sprawie referendum, jednak pod koniec ubiegłego roku samorząd województwa podlaskiego odrzucił wniosek. Argumentował, że referendum będzie kosztowało aż 3 mln zł, a poza wszystkim budowa lotniska nie mieści się w kompetencjach samorządu. Sprawa trafiła do wojewódzkiego sądu administracyjnego, który skargę uchylił. Pomysłodawcy referendum odwołali się więc do NSA, który…uchylił wyrok WSA i sprawa wróciła do pierwszej instancji. A ten we wrześniu…odrzucił skargę po raz kolejny. Czy to koniec? Nie, bo jak informuje PAP inicjatorzy budowy lotniska kilka dni temu znów zgłosili się do NSA ze skargą kasacyjną.
Samorząd województwa ma w planach budowę pasa startowego dla małych samolotów na sportowym lotnisku w dzielnicy Krywlany.
W Kielcach czekają na „lepszy klimat”
Na wizualizacjach Port Lotniczy Kielce SA prezentuje się okazale. Jeszcze niedawno władze miasta były gotowe wydać na jego budowę aż 360 mln zł. Zresztą, na projekty i inne analizy dla budowy portu w Obicach wydano już 31 mln zł. Kieleccy samorządowcy byli głusi na argumenty, że skoro nie udało się w Radomiu, a w bliskiej odległości od Kielc są lotniska w Krakowie czy Rzeszowie, ten projekt jest skazany na niepowodzenie. Ale w końcu władze miasta wywiesiły białą flagę i projekt włożyły do szuflady, choć prezydent Kielc Wojciech Lubawski w rozmowie z „Wyborczą” deklaruje, że miasto nie rezygnuje z budowy lotniska. – Czekamy na bardziej sprzyjający klimat polityczny i zielone światło – mówi
Suwałki wyglądają rozsądnie
Na tle innych inwestycji najlepiej wygląda ta w Suwałkach, gdzie też kilka lat temu snuto pomysły budowy dużego portu lotniczego. Pomysł nie wypalił, bo samorząd woj. podlaskiego chciał zbudować lotnisko w…Białymstoku. W Suwałkach postanowili więc zrewidować plany i ograniczyć inwestycję do minimum – bez terminala i innych obiektów. Prace rozpoczną się w przyszłym roku i obejmują tylko budowę pasa startowego o długości 1300 metrów wraz z infrastrukturą, tj. ogrodzeniem i oświetleniem punktowym. Całkowity koszt inwestycji to 12 mln zł, które miasto pokryje z własnych środków. – Pas startowy będzie przystosowany do przyjmowania małych samolotów do 40 osób. Nie będą tu realizowane żadne stałe połączenia i linie pasażerskie – mówi w rozmowie z Fly4Free.pl Kamil Sznel, asystent prezydenta Suwałk. – Pas startowy ma podnieść atrakcyjność Suwałk na tle regionu i przyciągnąć do miasta nowych inwestorów – dodaje.