Fly4free.pl

Spędziłam 4 noce w hotelu kapsułowym. Komfort za rozsądną cenę czy klaustrofobiczny chów klatkowy?

Foto: Alicja Ziółkowska / fly4free.pl
Hotele kapsułowe stają się coraz bardziej popularne, ale czy faktycznie warto w nich spać dłużej niż jedną noc? Miałam okazję sprawdzić to na własnej skórze podczas ostatniego pobytu w Kopenhadze. Jak wygląda funkcjonowanie w kapsule i czy wróciłabym tam jeszcze raz? Zapraszam na subiektywny przegląd plusów i minusów duńskiego hotelu CityHub.

Kiedy pierwszy raz usłyszałam o hotelach kapsułowych, miałam przed oczami klaustrofobiczne pudełka, w których ledwo można się ruszyć. Ale ponieważ w Kopenhadze ceny hoteli wywołują szybsze bicie serca (o czym pisałam kilka dni temu w kontekście tego, czy Kopenhagę można zrobić budżetowo), postanowiłam spróbować czegoś nowego. Porzuciłam stare, dobre hostele na rzecz hotelu kapsułowego.

Sprawdź najlepsze oferty na wczasy
Reklama interaktywna, dane dostarczone 2024-09-17T04:57:00.709Z przez Wakacje.pl

Zacznijmy od tego, że check-in jest w pełni samoobsługowy – podchodzisz do ekranu zaraz za wejściem, wpisujesz wszystkie potrzebne dane, a na końcu dostajesz designerską bransoletkę z chipem. To twoja przepustka do wszystkiego, bo otworzysz nią drzwi do części sypialnianej, swoją kapsułę, a nawet zapłacisz za napoje w samoobsługowym barze. Prosto, szybko i wygodnie. Co istotne – w razie jakichkolwiek problemów (zarówno przy check-inie, ale też w później w trakcie pobytu ,do dyspozycji mamy hosta, który jest w lobby i chętnie pomoże z czymkolwiek, także przez Whatsappa).

Foto: CityHub.com

Pierwsze wrażenie? Mała, ale daje radę

Moje główne zaskoczenie odnośnie kapsuły było takie, że wcale nie było w niej ciasno (a warto wspomnieć, że mam równe 180 cm wzrostu, więc to nie było takie oczywiste). Może nie dałoby rady praktykować w niej jogi, ale na pewno można się wygodnie wyciągnąć i odpocząć. Wybrałam kapsułę na górze (bo przy check-inie można wybrać górną lub dolną) i wcale nie czułam, że jestem zamknięta w jakiejś mikroskopijnej przestrzeni.

Każdy gadżeciarz doceni tych kilka bajerów, które kapsuła dostarcza po połączeniu się telefonem z dedykowaną apką – sterowanie światłami LED, możliwość budzenie światłem o wybranej godzinie czy puszczenie muzyki przez bluetooth z wbudowanych w kapsułę głośników po obu stronach łóżka. Audiofil może pokręciłby nosem na jakość tego sprzętu, ale umówmy się – to tylko poboczny dodatek, a nie główna atrakcja noclegu. Ale co najważniejsze – kapsuła jest dźwiękoszczelna. Żadnych odgłosów chrapania z sąsiednich pokoi, żadnych hałasów zza ściany. Prywatność na dość wysokim poziomie. W tym kontekście hostele nie mają nawet podjazdu.

Jedyne, co mi nie do końca podpasowało, to temperatura w kapsule. Z sufitu z dwóch otworów dmuchało dość zimnym powietrzem, którego nie można było indywidualnie dostosowywać do własnych potrzeb, przez co nocami musiałam zawijać się w kołdrę jak burrito, a rano budziłam się z lekkim katarem. Mam nadzieję, że zimą luzują nieco z klimatyzacją i nie trzeba się ubierać na noc w merino.

Foto: Alicja Ziółkowska / fly4free.pl

Zbiorowa łazienka jak z horroru? Bynajmniej!

Jeśli chodzi o łazienki, byłam przygotowana na najgorsze. Bo wiecie, wspólne łazienki w hostelach to bardzo często widok jak z miejsca zbrodni. Ale nie tutaj. Przestronnie, czysto, a prysznice? Pełna wygoda – w kabinie mamy niejako oddzieloną strefę „mokrą” od „suchej”, gdzie na wieszakach można powiesić ręcznik, ubrania, szlafrok czy na półeczce położyć własne kosmetyki. O właśnie, skoro o nich mowa! W całej łazience – też w kabinach prysznicowych – dostępne są szampony, żele pod prysznic, mydła i balsamy marki Rituals. Wspominałam ostatnio w tekście o tym, jak spakować się do bagażu podręcznego, że najlepiej jest wybierać kosmetyki w kostce, które nie wliczają się do limitu płynów, ale tutaj ten problem odpadł mi w zupełności.

Nie musiałam też walczyć o miejsce przy umywalce, bo było ich na tyle dużo, że nawet w „godzinach szczytu” ani razu nie czekałam na wolny kran czy suszarkę. Kolejna bardzo miła i zaskakująca sprawa – na środku stał regał z czystymi ręcznikami i koszami na te brudne, które należałoby już wyprać. Tym samym, jeśli ktoś zostawał tam na dłużej niż 1-2 dni i poczuł potrzebę wymiany ręcznika, nie musiał się nikogo o to prosić. Pełna samoobsługa nawet w takiej kwestii.

Była też sauna wliczona w cenę pobytu, ale pech chciał, że tego dnia, kiedy chciałam z niej skorzystać, wisiała kartka informująca o tym, że dzieją się w niej prace konserwacyjne. No ale nie ma tego złego. Zawsze trzeba zostawić sobie coś na następny raz, prawda?

Foto: CityHub.com

Opcje na relaks poza kapsułą

W hotelu kapsułowym, w którym byłam, siedzenie w kapsule nie było jedyną opcją na spędzanie czasu. Do dyspozycji miałam całkiem przestronne i wygodne lobby, pełne kanap, foteli, stolików z gniazdkami – idealne miejsce, żeby trochę popracować albo pograć w planszówki, które leżały na półkach. Ale to, co urzekło mnie najbardziej, to samoobsługowy bar, a w nim pełne spektrum możliwości – kawa, herbata, woda, napoje bezalkoholowe, ale też cały szereg butelek z procentami. Płatności? Żadnych drobnych, żadnych kart – wszystko odklikujesz bransoletką na specjalnych czytnikach, a płacisz zbiorczo przy wymeldowaniu. Tutaj przyda się podstawowa samokontrola i kontrola wydatków, bo zapewne można się czasem mocno zaskoczyć, kiedy na koniec widzi się rachunek. U mnie za dwie flat white, wodę i różany tonik wyszło 90 DKK, czyli około 51 zł. Muszę od razu przyznać, że na kopenhaskie realia to całkiem niewygórowane ceny.

Co ciekawe, była nawet mała, wygłuszona kabina do prowadzenia rozmów – jeśli musisz ogarniać jakieś pilne telefony czy inne spotkania online, to idealne miejsce na takie sytuacje. Nie miałam okazji skorzystać, ale miło, że była taka opcja.

Foto: CityHub.com

Za cztery noce zapłaciłam około 2300 zł, co w porównaniu z cenami hoteli nie jest kwotą zabójczą. Wybierając hotel w centrum, musiałabym pewnie odpuścić sobie obiady, w porywach też śniadania i kolacje, a ja jednak za bardzo lubię jeść ;). W każdym razie, przyjeżdżając do Kopenhagi, miałam dość wysokie oczekiwania w stosunku do kapsuł, ale na szczęście hotel nie zawiódł. Dostałam idealny balans między nowoczesnością, komfortem i budżetowym rozwiązaniem.

Warto też dodać, że kapsuła jest dwuosobowa, a ja podróżowałam solo. Jeśli podróżujecie we dwójkę – świetnie, bo koszta spadają dwukrotnie, ale maleje też przestrzeń w środku kapsuły. Zastanawiam się, czy moje odczucia byłyby takie same, gdybym musiała dzielić te nieco ponad dwa metry kwadratowe z kimś jeszcze. Bardzo prawdopodobne! Podsumowując, mój pierwszy raz w kapsule wypadł nawet lepiej, niż się spodziewałam. Wrócę tam na pewno! No, może po tym, jak naprawią saunę.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »