Fly4free.pl

Odwiedziłam jedną z najdroższych stolic w Europie. Jak spędzić tam świetnie czas i nie zbankrutować?

Foto: Alicja Ziółkowska
Kiedy miesiąc temu dość spontanicznie podjęłam decyzję, że czas wreszcie odwiedzić stolicę Danii, w głowie miałam jedno – przecież ja tam zbankrutuję. Postanowiłam jednak przekonać się na własnej skórze, czy rzeczywiście jest tam aż tak drogo i czy da się zwiedzić to miasto, nie wydając resztek swoich oszczędności. Jaki jest efekt? Okazuje się, że Kopenhaga rzeczywiście potrafi nadwyrężyć budżet, ale z odrobiną sprytu i planowania można się nią cieszyć, nie rujnując przy tym portfela.

Zacznijmy od tego, że Kopenhaga faktycznie ma opinię jednego z najdroższych miast w Europie. I nie, to nie są tylko plotki rozpuszczane przez zazdrosnych o duńską jakość życia sąsiadów. Wysokie koszty życia, pensje, a także podatki – wszystko to składa się na fakt, że ceny w stolicy Danii mogą naprawdę zwalać z nóg. Mówisz „będę jeść w 7eleven albo w restauracji pod złotymi łukami”? No to szykuj portfel, bo nawet tam ceny są wyższe niż w większości europejskich miast. Ale! Nie dajmy się zwariować – jest drogo, ale to nie oznacza, że musisz rezygnować z podróży. Zdecydowanie warto dać Kopenhadze szansę, bo to miasto ma naprawdę wiele do zaoferowania.

Pierwszy punkt, który może być odrobinę mylący w kwestii „budżetowości” wyjazdu – jak do tej Kopenhagi się dostać? Tutaj z pomocą przychodzą nam tanie linie lotnicze, które z kilku miast w Polsce oferują przelot za kwotę rzędu kilkudziesięciu złotych w jedną stronę, w porywach do 150 zł. Ja za lot z Gdańska w obie strony zapłaciłam szalone 133 zł. Na tym niestety skończyły się szalenie niskie ceny i zaczęły się wyzwania.

Gdzie spać w Kopenhadze?

A raczej gdzie spać, żeby nie trzeba było sprzedać nerki – tak powinnam zacząć. Kopenhaga oferuje szeroki wybór noclegów, od luksusowych hoteli po urocze hostele i Airbnb. Powiem wprost – ceny hoteli potrafią zszokować, zwłaszcza tych w centrum. Noc w trzygwiazdkowym hotelu może kosztować tyle, co tygodniowy pobyt w niektórych innych europejskich miastach (lub nad polskim morzem w sezonie). Alternatywą są hostele – i to nie takie, gdzie musisz spać z piętnastoma innymi osobami na jednej sali. Kopenhaskie hostele są schludne, nowoczesne i komfortowe. Możesz też wynająć mieszkanie na Airbnb, szczególnie jeśli podróżujesz z kimś – wtedy koszty dzielą się na pół (lub więcej, jeśli podróżujecie w większej grupie).

Ja postawiłam na hotel kapsułowy, czyli tańszą alternatywę dla klasycznych hoteli, ale dającą więcej prywatności i komfortu niż zbiorowe spanie w hostelu. Za 4 noce w hotelu oddalonym od centrum o mniej więcej półgodzinny spacer musiałam zapłacić 4125 DKK, czyli około 2300 zł. Czy to dużo? Biorąc pod uwagę, że kapsuły są dwuosobowe, a ja podróżowałam solo, to tak, można nocleg ogarnąć taniej. Tym bardziej, że hostelowe łóżko w 6-osobowym pokoju w analogicznym okresie to koszt rzędu 800 DKK (ok. 458 zł).

Idziemy, jedziemy czy pedałujemy?

W Kopenhadze nie musisz martwić się o wynajem samochodu. Miasto jest kompaktowe i dobrze skomunikowane. Bezzałogowe metro za nieco ponad 13 zł zawiezie cię prosto z lotniska do centrum. Zbiorkom co do zasady działa jak marzenie, choć ja osobiście zaliczyłam kilka wpadek nie z mojej winy. Kilkukrotnie to, co pokazało mi Google Maps a to, jak jechał nocny autobus, różniło się diametralnie i podróż powrotna do hotelu wydłużyła się o nieplanowane przesiadki i ratowanie sytuacji.

Dla turystów dostępnych jest kilka karnetów na przejazdy komunikacją miejską. Bilety czasowe City Pass w wersji Small (strefa, która pokrywa większość popularnych punktów oraz dojazd na lotnisko) to koszty rzędu 90 DKK (ok. 51,50 zł) za 24h, 160 DKK (ok. 91,55 zł) za 48h czy 220 DKK (ok. 126 zł) za 72h. Ja nie zdecydowałam się na osobny pass na przejazdy komunikacją, bo to oferowała mi Copenhagen Card, którą wykupiłam – ale o tym nieco później.

No ale Kopenhaga to przede wszystkim miasto rowerów. Widać to już od pierwszych sekund po wyjściu z metra. Co więcej, wynajem dwukołowego środka transportu jest nie tylko tani (ok. 75 DKK na dobę, czyli ok. 43 zł), ale też pozwala poczuć prawdziwy klimat miasta. Całkowicie się z tym zgadzam – Kopenhaga jest stworzona pod rowerzystów i dla rowerzystów. Szacuje się, że jest tam 5 razy więcej rowerów niż samochodów, więc nic dziwnego, że ścieżki rowerowe mają tutaj swoje znaki poziome i oddzielne pasy ruchu.

Cytując jednak klasyka „with great power comes great responsibility” – rower w Kopenhadze to wyższa szkoła jazdy. Nie ma nic gorszego niż zirytować Duńczyka na rowerze brakiem komunikacji, zajeżdżaniem drogi, brakiem płynności jazdy czy niebezpiecznym szarżowaniem. Dla 60% mieszkańców Kopenhagi rower to podstawowy środek transportu do pracy, szkoły czy baru, nie weekendowa przejażdżka na lody. Warto o tym pamiętać!

Jeśli jednak chcesz zaoszczędzić jeszcze więcej, załóż wygodne buty i po prostu chodź na piechotę. Miasto jest idealne do spacerowania, a w ten sposób odkryjesz miejsca, których nie zobaczysz, jadąc metrem czy rowerem. Dodatkowo dodam, że w żadnym innym europejskim mieście nie czułam się tak bezpiecznie, nawet nocą.

Foto: Evikka / Shutterstock

Gwiazdki Michelin czy street food?

Postawmy sprawę jasno od razu – jeśli szykujesz się na fine dining, szykuj też nawet kilkaset euro na rachunek. Teraz możemy powoli schodzić niżej, jeśli chodzi o kwoty. Nie będzie to odkryciem, jeśli napiszę, że wszystko zależy od miejsca i popularności lokalu, ale średnio za obiad z napojem restauratorzy liczą sobie 150-200 DKK (ok. 86-114 zł). Słynny duński hotdog z budki na Nyhavn to koszt 45-55 DKK (ok. 26-32 zł). Tutaj ceny nie różnią się aż tak od cen z festiwali food trucków w naszej stolicy.

A co rano? Śniadania też potrafią słono kosztować – za małe cappuccino i owsiankę w kawiarni Grød trzeba zapłacić 111 DKK (ok. 68 zł). Zarówno kawa, jak i owsianka były pyszne, ale czy zdecydowałabym się stołować tam codziennie? Niekoniecznie. Kilkukrotnie, w ramach oszczędności czasu i pieniędzy, po przekąski w ciągu dnia wpadałam na szybko do marketu. Duże cappuccino, rogalik i dwa batony proteinowe w sklepie 7eleven (odpowiednik polskiej Żabki) pokazały na kasie 107 DKK, czyli ok. 65 zł. Innym razem wpadłam do Netto i za 125g malin zapłaciłam 20 DKK (ok. 11,50 zł), za gotowe „trójkątne kanapki” z kurczakiem 22,95 DKK (ok. 13 zł), a za puszkę Coca Coli 17 DKK (ok. 9,70 zł).

Zatem jeśli nie jesteś foodie, można te wydatki na jedzenie nieco zoptymalizować, a jednocześnie nie zwariować. Balans – to słowo klucz, jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy w stolicy Danii.

Foto: Alicja Ziółkowska

Zwiedzanie, zwiedzanie i jeszcze więcej zwiedzania?

Pałac Amalienborg, Tivoli, Muzeum Narodowe – wszystkie te miejsca są warte odwiedzenia, ale jeśli zamierzasz swój wyjazd wycisnąć jak cytrynę i odwiedzić takich miejsc sporo, równie sporo mogą wynieść cię w sumie bilety na wejściu. Sama wejściówka do zamku Rosenborg to koszt 140 DKK (ok. 82 zł) czy 160 DKK (ok. 94 zł) do zamku Christiansborg. Ale jeśli chcecie wyjazd wycisnąć jak cebulę, to tutaj przychodzi nam z pomocą Copenhagen Card.

Do wyboru mamy dwie opcje – DISCOVER oraz HOP. Ja zdecydowałam się na tę pierwszą, która oferuje wejścia do ponad 80 atrakcji i w cenie ma też nielimitowane korzystanie z komunikacji miejskiej, też tej na lotnisko. Wersja HOP oferuje mniej więcej o połowę mniej atrakcji, a zamiast nielimitowanego zbiorkomu daje możliwość skorzystania z autobusów Hop On – Hop Off, które obwożą turystów po najpopularniejszych miejscach miasta.

Cena takiej karty różni się w zależności od tego, na jaki czas jest kupowana. Najtańsza to oczywiście ta na 24h, ale moim zdaniem jest średnio opłacalna, chyba, że planujesz zacząć zwiedzanie od otwarcia pierwszego muzeum i zakończyć je o północy w Tivoli, nie jedząc, nie pijąc i nie siadając po drodze. Na szczęście aplikacja CPH Card oferuje kalkulator, który na podstawie wybranych przez nas atrakcji sprawdza, czy dana karta jest dla nas opłacalna i o ile zaoszczędzimy, kupując ją zamiast pojedynczych wejść.

Tak jak wspomniałam powyżej – ja zdecydowałam się na kartę DISCOVER na 72h. Kosztowała całe 919 DKK (ok. 520 zł), ale dzięki kalkulatorowi opłacalności okazało się, że gdybym chciała płacić osobno za wszystkie atrakcje, które chciałabym zobaczyć, musiałabym zapłacić kilkaset złotych więcej. Do tego transport publiczny, z którego korzystałam codziennie bez limitu – tutaj robi się już spora suma oszczędności. Koszt karty nie jest niski, ale jeśli planujesz intensywne zwiedzanie, szybko się zwróci.

Ale jeśli chcesz zrobić Kopenhagę jeszcze bardziej budżetowo, nie martw się. Czeka na ciebie mnóstwo darmowych atrakcji. Spacer po Nyhavn (koniecznie wczesnym rankiem, kiedy nie ma tam jeszcze tłumów), wizyta w Christianii, oglądanie zmiany warty przed Pałacem Amalienborg czy po prostu podziwianie nowoczesnej architektury miasta – to wszystko nic nie kosztuje, a na pewno dostarczy niezapomnianych wrażeń.

Foto: Joergen Olmer / Shutterstock

No dobrze, więc jak – warto?

Warto. Tak, Kopenhaga jest droga, ale to nie znaczy, że nie da się jej zwiedzić, nie bankrutując przy tym. Wystarczy trochę planowania i szukania alternatyw. Copenhagen Card, street food i spacery po mieście zamiast taksówek to tylko niektóre ze sposobów na oszczędzanie. Kopenhaga to miasto pełne uroku, nowoczesności i niezwykłej atmosfery, której nie znajdziesz nigdzie indziej. Wprawdzie za pocztówkę ze znaczkiem zapłacisz tutaj 43 zł, ale o ile nie latasz do Danii co tydzień i nie wysyłasz kartek wszystkim swoim znajomym i sąsiadom, raczej nie zapuka do ciebie komornik.

Zatem jeśli marzysz o podróży do jednej z najpiękniejszych i niepozornych europejskich stolic, nie rezygnuj – wystarczy dobrze zaplanować wyjazd, a będzie to przygoda, którą będziesz wspominać przez lata jak ja.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »