Fly4free.pl

Archipelag 115 obłędnych wysp, które czekają na turystów z Polski. Trafiliśmy do tropikalnego raju na ziemi!

Foto: Aneta Zając
Kokosy, które potrafią ważyć 30 kilogramów, wschody słońca, których nie da się zapomnieć, plażowe zaułki z turkusową wodą, w których jesteś tylko ty, piasek i ocean. Do tego żółwie-giganty, płaszczki, wycieczki rowerowe, łowienie ryb i niewielkie plażowe bary, w których masz ochotę rzucić wszystko i zostać wyspiarzem. A to wszystko w otoczeniu absolutnie rajskich krajobrazów i najpiękniejszych plaż świata, które nie mają startu do pocztówek i zdjęć z katalogów – tak można opisać Seszele. W skrócie – przygotuj się na opad szczęki (co zresztą byłoby świetnym hasłem reklamowym!).

Stoję boso na niewiarygodnie jasnym piasku tuż obok lady plażowego baru – zbitego z odrobiny desek i pomalowanego chyba wszystkimi możliwymi kolorami świata. Powiedziałabym, że ten niewielki przybytek był zbity naprędce, co pasowałoby do jego architektonicznego rysu, ale jesteśmy na afrykańskiej wyspie. Tu nic nie dzieje się naprędce, szybko ani nawet chociaż-trochę-nie-powoli. Stoję i nie dowierzam, bo tuż obok chybocącego się stolika, w cieniu palmy schładza się pies i jego towarzysz – najprawdziwszy ŻÓŁW-GIGANT, który najwyraźniej postanowił przejąć z tej międzygatunkowej znajomości wyłącznie wypoczynkowe zwyczaje. 

Przede mną swoim turkusowym kolorem zachwyca ocean, sega płynąca z głośników podprogowo przestawia mój mózg na tryb wakacyjny, a ta krótka chwila wydaje się być projekcją bujnej wyobraźni. Rzeczywistość nie pozostawia jednak złudzeń – jestem w tropikalnym raju. I dzisiaj cię do niego zabiorę.

Foto: Aneta Zając

Raj u wybrzeży Afryki, czyli dlaczego Seszele to niezwykłe wyspy?

Seszele są niezwykłe na wielu płaszczyznach. Jest tu aż 115 wysp, ale tylko 33 są zamieszkałe, a w dodatku 80 proc. ludności i tak żyje na Mahe. Jeździ się po lewej stronie, ale językiem urzędowym jest francuski. Victoria – stolica tego wyspiarskiego kraju – należy do jednej z najmniejszych na świecie, ale przyjemnym chaosem i zatłoczeniem może spokojnie konkurować z tymi największymi. Nigdzie nie ma tu prywatnych plaż, ale są za to spektakularne prywatne wyspy. Rośliny i zwierzęta zachwycają swoją egzotycznością, a jednocześnie każdy zapewni cię, że nie są groźne dla człowieka.

Uderza także wyspiarska różnorodność. Choć jest to kierunek głównie nastawiony na plażowanie i odkrywanie natury, to nie sposób się tu nudzić. Zwłaszcza, gdy zdecydujesz się zobaczyć więcej niż jedną wyspę. Każda z nich to nieco inny świat – zarówno pod względem fauny i flory, jak i tempa życia, sposobu poruszania się czy atrakcji.

Foto: Aneta Zając

Mit kierunku głównie na podróż poślubną, czyli co właściwie robić na Seszelach?

Podobnie jak wielu turystów przybywających na Seszele pierwszy raz, moje ścieżki kotłują się pomiędzy trzema najpopularniejszymi wyspami – Mahe, Praslin i La Digue (no, i jednej prywatnej, ale o tym innym razem). Pomiędzy całą trójką kursują wygodne promy, a pomiędzy Mahe i Praslin dodatkowo niewielkie samoloty Air Seychelles. Z łatwością możesz więc zwiedzić kilka wysp podczas jednej wizyty. Która jest najfajniejsza? To zależy!

La Digue jest maleńka – praktycznie bez ruchu samochodowego, za to z licznymi wypożyczalniami rowerów (150 SCR za dzień). Tu wynajmujesz przeźroczysty kajak lub płyniesz na „Robinson Crusoe Tour”, żeby odkryć jaskinie, poznać podstawy survivalu i przeżyć 3-godzinną przygodę (ok. 600 SCR). Uskuteczniasz wycieczki rowerowe na jedną z najpiękniejszych plaż świata – Anse Source d’Argent, która leży na terenie nie mniej ciekawej plantacji wanilii i kokosów L’Union Estate Park (wstęp 150 SCR). Snorkujesz, łowisz ryby albo nurkujesz z butlą. To na tej wyspie zwalniasz, gdy napotykasz znak drogowy „uwaga, żółwie przechodzą!” i to właśnie tu – tak jak ja – nie dowierzasz, gdy spotykasz Żółwia Olbrzymiego w barze. To na La Digue bez problemu znajdujesz plaże, na których nie ma żywej duszy i liczne urocze zatoczki pomiędzy charakterystycznymi granitowymi skałami. I to tu powstają wszystkie pocztówki i zdjęcia do katalogów biur podróży – bez wątpienia.

Foto: Aneta Zając

Mahe ma zupełnie inny klimat – dziewicze lasy z bujną roślinnością spływają tu po zboczach gór – sięgając w wielu miejscach niemal bezpośrednio samych plaż i oceanu, a mgła, która oblepia je od czasu do czasu, dodaje im niezwykłego uroku. Choć jest największą wyspą archipelagu, ma zaledwie 160 km2 – to tyle, co Częstochowa. To jedyna wyspa, na której warto wynająć samochód, ale w razie potrzeby są też autobusy, taksówki i wycieczki zorganizowane. No i najważniejsze – to tu jest brama Seszeli – z jedynym międzynarodowym lotniskiem. Wszak tu zaczyna się seszelska przygoda i tutaj się kończy.

Na Mahe zlokalizowana jest stolica – Victoria – i to tu szuka się śladów seszelskiej historii – z dwiema katedrami i wieżą zegarową z 1903 roku na czele. Szwenda się tu po lokalnym targu – Sir Selwyn Selwyn Clarke Market – pełnym egzotycznych owoców, ryb i przypraw, odwiedza piękny ogród botaniczny – Victoria Botanical Gardens (250 SCR) albo wybiera na trekking, by zdobyć najwyższy szczyt Seszeli – Morne Seychellois (905 m n.p.m.). Także na Mahe ciągną wszyscy wielbiciele mocnych trunków, żeby odwiedzić destylarnię najsłynniejszego seszelskiego rumu – Takamaka, który dosłownie i w przenośni zalewa te przepiękne wyspy. Zwiedzanie jest bezpłatne, a degustacja kosztuje 150 SCR. 111 km linii brzegowej sprawia, że możesz tu przebierać w plażach, ile ci się podoba. Jest ich aż 60 i każda jest inna – od tych imprezowych po zupełnie puste i spokojne. To na Mahe najłatwiej spotkać też mieszkańców, którzy szczególnie w weekendy uwielbiają grillować w cieniu palm. W rejonie Beau Vallon na jednej z nielicznych promenad na Seszelach zauważysz natomiast mnóstwo ofert rejsów wycieczkowych i okazji do spróbowania sportów wodnych, a także dużych restauracji i barów.

Foto: Aneta Zając

Praslin to kompromis pomiędzy nieco chaotycznym Mahe, a popularnym La Digue – wiele osób to właśnie ją lubi najbardziej. Ma tylko 38 km2, a i tak jest drugą największą wyspą Seszeli. Tylko tutaj możesz odwiedzić Vallée de Mai – rezerwat niezwykłych Coco do Mer, występujących wyłącznie na Seszelach (wstęp 450 SCR). To największe na świecie kokosy, które potrafią ważyć nawet 30 kilogramów i mają kształt… kobiecych bioder. Podobnie jak na La Digue – tu również znajdziesz plażę regularnie nagradzaną w rankingach najpiękniejszych na świecie – Anse Volbert. Praslin to też świetne miejsce na kontakt z kreolską kuchnią w oryginalnym i smacznym wydaniu – pełną aromatycznych przypraw, owoców morza i ryb. A tutejszych wschodów słońca nie da się zapomnieć!

I wiesz co? Nigdzie – w żadnej z atrakcji ani na żadnej z wysp – nie sprawdzają aktu ślubu z nieodległą datą! Wygląda więc na to, że stan cywilny nie ma tu nic do rzeczy i byłoby grzechem (a przede wszystkim wielką krzywdą) mówić, że to kraj wyłącznie na podróż poślubną. Atrakcji jest tu co nie miara – dla plażowiczów, dla aktywnych turystów, dla miłośników imprezowania i tych, którzy pragną spokoju – zarówno z rodziną, jak i z paczką znajomych można bawić się tu przednio.

Foto: Aneta Zając
Seszele odwiedziliśmy w ramach zaproszenia dla mediów. Wyjazd powstał we współpracy z organizacją turystyczną Seszeli, liniami Turkish Airlines i agencją Świat na Raty.   

Mit kierunku tylko dla krezusów, czyli ile kosztują wakacje na Seszelach?

No dobrze, a ile to wszystko kosztuje – zapytałeś pewnie w duszy już kilkukrotnie podczas tej lektury. Powiedzmy sobie szczerze – Seszele nie są tanim kierunkiem, nie brakuje tu obłędnie luksusowych hoteli, stosunkowo drogich restauracji, a otoczenie często daje poczucie bycia w absolutnie wyjątkowym miejscu. Na szczęście nie oznacza to, że możesz tu przylecieć dopiero po wygranej w LOTTO, wżenieniu się w rodzinę magnatów lub dzięki temu, że w 2009 roku przypadkowo kupiłeś bitcoina. Jest sporo sposobów, by obniżyć koszty, a jednocześnie nadal świetnie się tu bawić.

Przede wszystkim na każdej z popularnych wysp, bez trudu znajdziesz urocze, niewielkie i bardzo lokalne guesthouse’y. Ich lokalizacja niejednokrotnie zachwyca i śmiało może konkurować z 5* hotelami. Wielkim atutem jest też cena, bowiem zwykle kosztują od około 40 dolarów za dobę, a do tego są stworzone w prawdziwych seszelskich domach i zarządzane przez Seszelczyków. To nie tylko okazja, by nieco zaoszczędzić na noclegach, ale także świetna opcja, by poznać mieszkańców wysp, wypytać o wszystkie lokalne zwyczaje i chwilę pożyć ich życiem.

Z kolei mnogość połączeń lotniczej, które pozwalają się tutaj dostać, sprawia, że wystarczy odrobina cierpliwości, chociaż nieco elastyczny termin i można złapać bilety w naprawdę dobrych cenach. Tylko w ostatnich miesiącach mieliśmy chociażby loty na Seszele z Warszawy z bagażem rejestrowanym za 2378 zł, loty i noclegi na 8 dni za 3938 zł, tydzień za 3813 zł, 3777 zł i 3760 zł. A biorąc pod uwagę, że najdroższy jest przelot, to przedłużenie pobytu nie stanowi już żadnego problemu.

Foto: Aneta Zając

Z żalem muszę też przypomnieć, że Seszele były też dosłownie o krok od uruchomienia bezpośrednich połączeń do Polski (z Warszawy na Mahe), ale ostatecznie nie udało się dopiąć formalności. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że kiedyś ten temat powróci – z większą skutecznością.

Jedzenie to z kolei temat rzeka. Nie brakuje tu restauracji, w których za jedno danie płaci się 300-500 SCR, ale mnóstwo jest też miejsc, w których posiłek zjesz już za 100 SCR. Te drugie są szczególnie popularne wśród mieszkańców i nazywane „takeaway” – serwują głównie kurczaki z rożna, smażone owoce morza i domowe burgery. Niech cię jednak nie zmyli nazwa – można też zjeść na miejscu, tyle że na świeżym powietrzu. Nie zdziw się też, jeśli podczas plażowania, ktoś podejdzie i zapyta cię, czy masz ochotę na grillowaną rybę. Po ustaleniu ceny (zdecydowanie niższej niż w restauracji) warto skusić się na taki posiłek z dostawą do rąk własnych – Seszelczycy są bowiem mistrzami grillowania i chętnie sobie w ten sposób dorabiają.

Foto: Aneta Zając

„One big wow”, czyli po naszemu szykujcie się na opad szczęki

Czekając na samolot wypatrzyłam na jednym z ekranów hasło „one big wow” – to hasło reklamowe Seszeli. Uśmiecham się do siebie w głębi, bo kilka dni wcześniej, podczas przejażdżki po La Digue sama obwieszczam wszem i wobec, że „to wygląda lepiej niż na pocztówkach i Instagramie!”. Katalogi z podkręconymi zdjęciami i filtry na Instagramie pompują oczekiwania, a zestawione z nim rozczarowanie potrafi niejednokrotnie zepsuć wakacje. Nie ten kolor wody, nie ten kolor piasku, dzikie tłumy zamiast ciszy i spokoju. Tu jest zupełnie odwrotnie, a człowiek naprawdę wyjeżdża z syndromem „one big wow”.

Pozostaje mi napisać tak, jak na początku – SZYKUJ SIĘ na opad szczęki, bo tu nic nie jest jak na zdjęciach. Jest zdecydowanie lepiej.

Foto: Aneta Zając

Przydatne informacje

– Polacy nie potrzebują wizy, ale muszą wypełnić online formularz wjazdowy i zapłacić 10 euro. Rozpatrzenie wniosku trwa ok. 12 h
– Bez problemu dogadasz się po angielsku, a jeszcze łatwiej będzie jeśli znasz francuski
– Warto mieć gotówkę, bo nie wszędzie zapłacisz kartą. Bary na plażach, sklepy z pamiątkami i lokalne targi z reguły obsługują wyłącznie gotówkę
– Pieniądze można śmiało wymienić już na lotnisku, bo kurs jest bardzo sensowny. Trzeba jednak zwracać uwagę, które kantory nie mają dodatkowej opłaty za wymianę (zwykle doliczają wtedy 50 SCR za każdą transakcję)
– Kartę SIM warto kupić na etapie wypełnienia formularza wjazdowego (płaci się od razu i odbiera na lotnisku). Jest dwóch operatorów aritel i Cable&wireless – 15 GB kosztuje 25 euro. Jest też opcja lokalnej karty eSIM
– Na lotnisku można kupić kartę SIM bez wcześniejszej rezerwacji, ale jest znacznie droższa. Przykładowo 10 GB w aritel kosztuje wtedy 42 euro
– Jeśli planujesz snorkować na własną rękę, to warto zabrać ze sobą maskę i rurkę. Na miejscu można je kupić, ale z wypożyczeniem jest już problem
– Najczęściej spotykane gniazdka elektryczne to te brytyjskie (wtyczka typu G), pamiętaj o adapterze!

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »