Fly4free.pl

Nie ma jeszcze nic o Grenadzie, więc napiszę kilka słów.

To mała wyspa i wg mojego doświadczenia i generalnie szybkiego zwiedzania, myślałem, że 1 dzień mi wystarczy. Nie udało mi się jednak zobaczyć wszystkiego w 1 dzień. Pewnie też dlatego, że byłem z dzieckiem.

Dojazd

Większość ludzi dociera statkiem. Z Europy lata British Airways na 777 z przystankiem na St. Lucia.
Ja leciałem Caribbean Airlines z Trynidadu. Cena 1300 zł RT - szok. Szukałem po kalendarzu i nie widziałem niższych cen. Samoloty latają pełne (ATR 72-600), więc w sumie po co obniżać ceny. Loty są tylko rano. Przyleciałem o 8:30 i wyleciałem 9:00 kolejnego dnia. Po kupieniu biletu oczywiście bardzo żałowałem, że nie kupiłem na dwa dni, bo znalazłem potem loty na Carriacou SVG Air po 70$ OW https://flysvgair.com/. Latają na Cessnie, Twin Otterze i Islanderze. Wszystkie na szczęście mam zaliczone na innych trasach Latają rano i po południu, więc idealnie byłoby wyskoczyć na prawie cały dzień.
Na Carriacou są też promy.

transport po wyspie

Najłatwiej wziąć samochód. Wyszło mi jakieś 100$ z pełnym ubezpieczeniem i lokalnym prawem jazdy - wypożyczalnia wypisuje świstek papieru za chyba 20$. Jeździ się bardzo wolno, wyciągnięcie ponad 40 kph graniczy z cudem z uwagi na wąskie drogi, zakręty, przewyższenia. Do tego ruch lewostronny.

Noclegi

Spałem niedaleko lotniska, ładny pokój z klimą i balkonem z widokiem na pas startowy za 90$.

Płatności

Waluta to wschodniokaraibski dolar, ale wszędzie praktycznie można płacić amerykańskimi dolarami i najwyżej wydadzą resztę w lokalnej walucie. Kartą można w kilku miejscach płacić, ale lepiej mieć trochę gotówki.

Atrakcje

Zachód to plaże, środek to góry. Ruszyliśmy najpierw na 3 atrakcje położone niedaleko siebie.
Annandale Falls. Wejście 5$.









Następnie jezioro kraterowe Grand Etang, gdzie najpierw złapała nas mega ulewa. Trzeba było poczekać. Wejście 2$







Dalej są Seven Sisters Falls. Idzie się ścieżką ostro w dół po błocie przez jakieś 20 minut. Dociera się tak naprawdę do dwóch wodospadów. Kolejne 5 jest wyżej, ale nie za bardzo jest tam szlak by dojść.



Jak ktoś ma przewodnika to można skakać:





Wziąć coś na komary, bo nas pogryzło zanim wyjąłem muggę.

Szukaliśmy coś na lunch w Grenvile. Niby większe miasteczko i sporo garkuchni, ale nic sensownego nie dało się zjeść. W końcu zrobili nam 2 kanapki z kawałkami kurczaka (moja z kośćmi gratis) za 12$. Strasznie drogo jak na tę jakość.

Pojechaliśmy na samą północ na plażę Levera. Plaża jest zamknięta pół roku z powodu żółwi skórzastych. Piękne miejsce. Udało nam się wjechać i nawet widać było ślady po jednym osobniku, który był tu wczorajszej nocy składać jaja.





Tutaj po prawej pośrodku zdjęcia widać trochę te ślady żółwia...





Pusto, ładnie i gorąco



W tle Grenadyny należące jeszcze do Grenady. Są też te należące do St. Vincent i Grenadyn



Zachodnim wybrzeżem wracaliśmy z godzinę do stolicy. Po drodze jest ciekawostka - Underwater Sculpture Park, ale to nie jest atrakcja dla nas.

Stolica St. George jest bardzo ładnie położona nad dwiema zatoczkami. Są tu dwa forty i trochę starej architektury kolonialnej. Nas złapał znowu deszcz więc nie mam zdjęć. Pojechaliśmy na sam skraj do BB's Crabback coś zjeść, bo mieliśmy mega ochotę na seafood. Crabback to danie/przystawka, totalnie genialna. Możecie się domyślić co jest w środku. Do tego pomimo godziny 16:30 dostaliśmy jeszcze dwa dania lunchowe. Koszt całości 50$. Drogie to jedzenie.

Kończył nam się dzień, bo młody koniecznie chciał nagrać lądowanie 777 BA. Olaliśmy już największą plażę Grand Anse i tylko zwiedziliśmy Quarantine Point, gdzie był na nią widok oraz na stolicę.

_________________
Moje podróże - piotrwasil.com