Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 12 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
 Temat postu: Indie na 4dni
#1 PostWysłany: 04 Wrz 2023 10:26 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 1002
Loty: 311
Kilometry: 648 864
złoty
Wypad z lutego 2023.
Przy wyborze kierunków wyjazdów kieruję się oczywiście cenami, ale także opiniami które znam. Zwykle są to opinie osób które sporo podróżują i mam w miarę podobny gust jak oni. Jednak w przypadku Indii ta metoda zawodzi. Część tych osób lubi Indie, część nienawidzi. Nigdy tych radykalnych opinii nie rozumiałem, ale przez nie zawsze przesuwałem Indie na później.
Ale teraz mamy inne czasy. Bilety zrobiły się drogie, okazji jest znacznie mniej, więc nie można wybrzydzać. Obok dobrej ceny w środku sezonu nie można przejść obojętnie, nawet do Indii. Nie mam jednak wiele urlopu, a musze wykorzystać 3dni przed zmianą pracy. Ale czy warto lecieć do Indii na 4dni? Jasne, że warto ;)
Plan robię taki, że aż się go boję. Wybór jest taki, że albo uda się zobaczyć dużo, albo niewiele, nie da się nic pośrodku. Standardowe kółko Delhi-Agra-Jaipur-Delhi robi się w około tydzień, trzeba się sprężyć i dobrze zorganizować logistykę by zrobić to szybciej i mieć z tego frajdę.
W dniu wylotu pakuję się dopiero rano. Biorę sporo jedzenia, tak na 2dni, bo boję się tamtejszego. Dolot do Warszawy szybki i sprawny:

Image

Idę do Bolero bo mam sporo czasu na przesiadkę i czekam na kolegę Andrzeja który dolatuje z Gdańska. Boarding rozpoczyna się wcześnie. Samolot sprawia wrażenie pełnego. Startujemy jeszcze przed zachodem słońca:

Image

Nasz lot rozkładowo powinien wylądować w New Delhi o 5h, ale tak jakoś wyszło, że z samolotu wysiedliśmy .. o 3:45. Jak na złość wszystkie formalności wjazdowe poszły szybko. Oczywiście nie mamy zarezerwowanego hotelu, bo planowaliśmy wyjść z lotniska po 6:00. Poczekaliśmy więc na lotnisku do świtu idziemy na metro, które pozytywnie zaskoczyło, jest ładne, czyste, nowoczesne i tanie. W wagonie siedzimy chyba tylko my. Pociąg wyjeżdża na powierzchnię i jedziemy ponad jakimś lasem... dookoła lekka mgła. Wrażenie nieco surrealistyczne. Pomiędzy lotniskiem a centrum miasta jest spory las. Tak naprawdę to centrum aglomeracji. Metrem pojechaliśmy gdzieś w okolice ... jakąkolwiek okolice. Na początku trafiamy do sikhijski świątyni Gurudwara Shri Bangla Sahib. To niespecjalnie stara religia powstała dopiero w XV, a to jedna z jej głównych miejsc kultu. Jakoś nie chce nam się wchodzić do środka:

Image

Image

Idziemy dalej, tak trochę bez celu, to głupie bo mamy ze sobą cały bagaż, ale chcemy zwalczyć senność. Powietrze jest ciepłe i bardzo wilgotne, niebo lekko zachmurzone, ale ciężko ocenić, czy to chmury czy nadal ta mgła. Przechodzimy przez bogate zielone dzielnice Nowego Delhi. To regularne założenie urbanistyczne oparte na heksagonalnym planie ulic. Właściwie szerokich arterii połączonych ogromnymi rondami. Jest czysto i bardzo zielono. To wnętrze ronda:

Image

Dochodzimy do ogromnej osi widokowej łączącej zabudowania rządowe i pałac prezydencki z wielkim drogowym heksagonem dookoła łuku zwanego Bramą Indii. To pomnik ku czci hindusów poległych w I wojnie światowej. W porannej mgiełce ledwo tę bramę widać:

Image

Idziemy dalej. Kierowcy tuktuków próbują nas zachęcić do swoich usług na różne sposoby, czasem podstępem, ale my idziemy. Nie rozumieją tego i chyba się z nas śmieją. Kierujemy się w stronę ogrodów Lodhi, oazy zieleni z grobowcami monarchów z XV wieku. Najpierw były grobowce, park założono dopiero około 100lat temu. To fajne miejsce, bardzo zadbane, czyste i nawet wcześnie rano pełne spacerowiczów. Wchodząc nadal mamy lekką mgłę. Zaczynamy od grobowca Sikandara:

Image

Image

Image

Image

Potem Shish i Bada Gumbad. Park jest świetny, poranny mgiełka dodaje mu uroku:

Image

Image

Image

Image

Na koniec grobowiec Shah, już prawie świeci słońce:

Image

Zaraz za ogrodami Lodhi jest jeszcze wzorowany na Taj Mahal grobowiec Safdarjunga. Tu już płacimy za wstęp:

Image

Image

Później bierzemy tuktuka i jedziemy przez całe miasto:

Image

Przejeżdzamy obok Bramy Indii do Czerwonego Fortu. Tam już tłumy turystów, niemal wyłącznie lokalnych. Nie wolno wchodzić z jaką kolwiek większą torbą, a nieco boimy się zostawić bagaż w przechowalni więc idziemy dalej, wchodzimy w Stare Delhi. Pierwsze wrażenie to wcale nie lekki szok.

Image

Image

Image

Image

Ale są też czyste i bardziej zadbane zakamarki:

Image

Image

Nieopodal jest Wielki Meczet, ale trwają jakieś nabożeństwa i nie wpuszczają nas nawet na dziedziniec. Ich strata.

Image

Odpoczywamy chwilę na schodach, bodźców jest na tyle dużo, włącznie z zapachowymi, że nie da się niechcący zasnąć. Dziewczyna zobaczyła, że mam w plecaku słodycze i uparła się, że mam jej coś dać. Dałem więc, ale w zamian chciałem zdjęcie:

Image

Później powoli idziemy w kierunku Chawri Bazar. Tu syf jest największy. Na co którym rogu znajduje się otwarta toaleta. Taki odcinek muru przeznaczony do sikania na niego z niewielkimi separatorami stanowisk... Oryginalne rozwiązanie i chyba dobre, bo zwykle wszystkie stanowiska były zajęte, więc nie bardzo wypadało robić zdjęcie.

Image

Image

Image

Image

Boczna uliczka:

Image

A to uliczne jedzenie. Facet na wysokim siedzisku coś gotuje w garze. Najwyraźniej nie jest takie złe, bo popyt spory:

Image

Więcej planów na dziś już nie mamy. Liczymy, że odpoczniemy w pociągu do Agry.
To nowy dworzec położony na skraju starego Delhi. Już z wiaduktu widać, że jest duży:

Image

Bilety kupiłem już wcześniej. Przechodząc cała skomplikowaną procedurę najpierw rejestracji na stronie indyjskich kolei: weryfikacji email, numeru telefonu i wniesieniu opłaty. Nie do każdego dochodzą smsy, a opłata jest wcześniej. Mi się udało. Udało mi się też kupić bilety w wagonie wyższej klasy. Pociąg jedzie daleko bo aż do miasta Hajdarabad i dlatego nazywa się Telangana. Miejsca są tylko leżace, ale aktualnie właśnie tego nam trzeba. W Agrze powinnismy być po 18:00, zostanie więc czas na odpoczynek, jakiś spacer i kolację.
Wiedziałem, że na dworcu nie będę miał jasnej informacji co, kiedy odjeżdża i skąd. Tam jest tylko jeden ekran który pokazuje numery pociągów i godziny odjazdu, ale naszego na tej liście nie ma...ups. Próbujemy dopytać, ale marnie nam to idzie. W końcu widzimy nazwę naszego pociągu, ale z inną godziną odjazdu 1,5h później. Sporo czasu zajmuje nam potwierdzenie, że to jest nasz pociąg.

Image

W sieci w systemie nie widać opóźnień. Robimy jakieś zakupy (co nie jest proste, bo nie ma normalnych sklepów, są raczej stragany) i idziemy na peron (gdzie jak na złość są sklepy i wyglądają czyściej, ale skąd mieliśmy wiedzieć).

Image

Fartem udaje nam się zdobyć miejsca siedzące na ławce, bo większość osób siedzi po prostu na peronie. Ludzi na naszym peronie jest bardzo dużo. Widzimy jak odjeżdża punktualnie pociąg który powinien wyjechać po naszym, a my czekamy i czekamy.
Nie jest nudno, można patrzeć jak po torach ganiają szczury, czasem któryś wypuści się na peron, gdy wyczuje, że warto. Pociąg w końcu przyjeżdża ale 2h po pierwotnym czasie, jest bardzo długi. W środku jest tak sobie, ale jestem tak zmęczony, że mi wszystko jedno.

Image

Andrzej zapoznaje się z dziewczyną z Brazylii. Podróżuje sama. Prędko zasnąłem i obudziłem się niecałą godzinę później. Patrzę na mapę w telefon i szok... nie wyjechaliśmy nawet z aglomeracji Delhi. Pociąg potwornie się wlecze. Później monitoruję to trochę częściej, prędkość wzrosła, ale opóźnienie i tak stale się zwiększa.
Do Agry dojeżdżamy dopiero po 22:00. Ponad 4h opóźnienia. Dworzec wygląda na mniejszy, ale i tak nieco się na nim gubimy:

Image

Bierzemy taxi do hostelu. W Agrze wybór noclegów tylko pozornie jest duży, bo część to nory z fatalnymi opiniami, a te cywilizowane są drogie. Wybrałem Joey's Hostel z widokiem Taj Mahal z tarasu na dachu oraz wejściem w zasięgu spaceru. Jeszcze dziś musimy jeszcze zorganizować taxi na jutro, którym chcemy dojechać aż do Jaipur. Próbowałem dopiąć to przez hostel, ale unikali tematu więc na wszelki wypadek wstępnie biorę kontakt od kierowcy i ustalam z nim cenę. Po drodze mijamy jakiś orszak weselny.
Hostel nie jest dramatem, wygląda prosto, ale czysto. Udaje się dogadać stawkę za taxi nieco niższą niż oferta taksówkarza, więc jest ok. Jutro dzień ma być ultra intensywny. Planujemy wejść do Taj Mahal równo z otwarciem kas, czyli o 7:00. Wszyscy nam mówią, że jest jakieś święto i wstęp będzie gratis, ale ciężko nam w to uwierzyć, więc wstrzymujemy się z radością. To recepcja:

Image

Z tarasu na dachu Taj Mahal po ciemku prawie nie widać. Nie ma iluminacji lub już ją wyłączyli. Jest późno, za późno na kolacje. Na szczęście mam jeszcze zapasy jedzenia z domu.
Potwornie zmęczeni idziemy spać.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Profil Relacje PM off
36 ludzi lubi ten post.
4 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Święta lub sylwester na Wyspach Kanaryjskich! Czarterowe loty z Polski już od 499 PLN Święta lub sylwester na Wyspach Kanaryjskich! Czarterowe loty z Polski już od 499 PLN
Kalendarz adwentowy PLL LOT: loty do Rumunii z Polski od 419 PLN Kalendarz adwentowy PLL LOT: loty do Rumunii z Polski od 419 PLN
 Temat postu: Re: Indie na 4dni
#2 PostWysłany: 05 Wrz 2023 10:21 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 1002
Loty: 311
Kilometry: 648 864
złoty
Gdy wcześnie rano o wschodzie słońca wyszedłem na hotelowy taras mgła była taka, że nie było widać innych budynków, a co dopiero odległy o 600-800m budynek Taj Mahal. Świetnie. Mieliśmy o 7:00 być przy kasach, a wychodzimy dopiero około 7:15 i to nie ja miałem problem punktualnością. Plotki, że wejście do Taj Mahal jest dziś za darmo okazały się prawdziwe i nieprawdziwe jednocześnie (jak Kot Schrödingera). Tak, dziś bilet jest gratis, ale nie teraz, a dopiero po południu - my po południu musimy już być w trasie.
Gdy w końcu wchodzimy około 7:30 mgiełka jest już na szczęście mniejsza, ale ludzi już bardzo dużo.

Image

Na dobre zdjęcie w osi basenów nie ma żadnych szans. Tłumy. Bliżej jest znacznie lepiej.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

To miejsce bardzo popularne i wśród zachodnich i lokalnych turystów. Jednak to tak duży obszar, że w bocznych alejkach jest cicho i spokojnie. Mnie nigdy romantyczna historia ani widoki Taj Mahal na zdjęciach nie ruszały, ale na żywo, w tej mgiełce i w ciepłych kolorach wschodzącego słońca wyglądało to naprawdę fajnie. Nie miałem też wcześniej świadomości, że budynek ma prawie 400lat. Na swój wiek jest dobrze zachowany.

Po powrocie mamy za mało czasu by coś zjeść, za mało by jeszcze iść na jakiś spacer, idę więc tylko na taras na dachu zrobić jakieś zdjęcia.

Image

Kierowca przyjeżdża po nas przed czasem i dobrze, bo dzień dopiero się zaczyna, a wszystko jest zaplanowane na styk. Zaczynamy od Fortu w Agrze. To siedziba lokalnych władców z przełomu XVI i XVIIw. Byłem pozytywnie zaskoczony bo jest z rozmachem, co pewnie jest zasługa późniejszej rozbudowy, ale jest co oglądać i wracamy do taxi później niż myślałem.

Image

Image

Nastepnie 1h jazdy do Fatehpur Sikri, pałacu z podobnego okresu. Nie bardzo wiemy czego się spodziewać. Podjeżdżamy na parking, gdzie jacyś ładnie ubrani z identyfikatorami mówią, że zwiedzanie tylko z przewodnikiem i proponują dosyć wysoką jak na Indie stawkę. Pewnie są oficjalnymi przewodnikami, ale nie wierzymy im, że nie można zwiedzać na własną rękę. Generalnie z parkingu trzeba przejść przez osiedle straganów do przystanku z którego autobus odejeżdża do pałacu. Tam bez problemu kupujemy bilety i zaczynamy zwiedzanie. Widać, że to w dużym stopniu rekonstrukcja z XIXw ale to nic.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Daliśmy się poprowadzić nieoficjalnemy przewodnikwi który nie chciał pieniedzy a jedynie uczciwie powiedział, że zaproponuje nam kamienne pamiątki które robi ktoś z jego rodziny. Były na tyle fajne, że kupiliśmy sporo a przy okazji wiemy coś wiemy o tym miejscu.

Image

Prawie cała trasa z Agry do Jaipur to droga 2x2 po ktorej jedzie się szybko i bezpiecznie. Zastanawiałem się jak tam wygląda ruch drogowy, bo czytałem przerażające opinie, ale w moim odczuciu na tej trasie jest lepiej niż w Polsce. Jesteśmy naprawdę dzikim krajem.
Kierowca wreszcie nieco się wyluzował, opowiada o swojej rodzinie a w końcu mówi, że ma przygotowaną muzykę na drogę. Jedziemy w stronę zachodzącego słońca, światło ma już wyraźnie ciepły popołudniowo-wieczony kolor. Muzyka naszego kierowcy aż kipi egzotyką i jakąś dziką nieokiełznaną radością. Myślę sobie, że całkiem fajne te Indie, dawno nie czułem w podróży takiej satysfkacji z odkrywania czegoś nowego jak tutaj.

Image

Prawdę mówiąc pałac który właśnie zwiedzaliśmy wyszedł po prostu po drodze, jest na liście unesco więc warto się zatrzymać, ale tak naprawdę od dawna bardzo chciałem obejrzeć na żywo studnie Chand Bawri. Wiele lat temu zobaczyłem ja gdzieś na zdjęciu i zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Taka dosyć niezwykła dziura w ziemi położona totalnie na odludziu. Brzmi nudno ale wygląda świetnie. Zbudowano ją ponad 1000 lat temu i do niedawna nadal służyła jako studnia. W Indiach jest wiele tego typu studni otoczonych geometrycznymi schodami, ale ta jest najstarsza i jedna z największych i to widać. Miejsce jest magiczne.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Cały czas słychać ćwierkające ptaki, chronią się tu przed słońcem. Gdzieś w zakamarkach starych rzeźb mają swoje gniazda. Zupełnie inne miejsce, inna kultura, ale przypomina to cenoty z Jukatanu.

Image

Byłem troche zawiedziony że nie pozwalaja już schodzić na dół i że postawili brzydkie ogrodzenia. Tutaj podobnie jak chyba we wszystkich atrakcjach więcej jest lokalnych turystów niż obcokrajowców.
Obok jest świątynia, miniaturowa wersja tego co dawno temu widziałem w Angkor Wat. Oczywiście ta tutaj jest pierwowzorem.

Image

Image

Lokalne stragany kwitną kolorami

Image

Image

Image

Do Jaipur dojeżdżamy w korkach chwilę po zmroku. Wreszcie mamy czas na ciepłą kolacje i trochę odpoczynku.

Image

Image

Kierowca spisał się bardzo dobrze, biedny będzie musiał jeszcze sam wrócić. Przejazd taxi z Agry do Jaipur to dobra opcja, nie ma tu alternatywnej dobrej komunikacji publicznej, nie ma też lotów. To był cholernie intensywny i udany dzień.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Profil Relacje PM off
39 ludzi lubi ten post.
6 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
 Temat postu: Re: Indie na 4dni
#3 PostWysłany: 15 Wrz 2023 11:49 

Rejestracja: 15 Sie 2015
Posty: 362
niebieski
Świetne zdjęcia!
Ile zapłaciliście za taxi z Agry do Jaipur?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Indie na 4dni
#4 PostWysłany: 15 Wrz 2023 14:49 

Rejestracja: 25 Sie 2011
Posty: 9365
Loty: 1039
Kilometry: 1 007 551
platynowy
Kolejny pomysł na szybką wycieczkę, to mi się podoba. Choć intensywność trochę poraża.
I też to samo pytanie, ile ta taksówka kosztowała, bo jest to jednak kawałek?
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
oskiboski lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Indie na 4dni
#5 PostWysłany: 15 Wrz 2023 15:36 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 1002
Loty: 311
Kilometry: 648 864
złoty
To taxi kosztowało chyba coś pomiędzy 3000-3500 INR, dokładnie nie pamiętam. Ale facet się starał daliśmy na na koniec trochę więcej.
Generalnie to nie był wysoki koszt nawet na tle pociągów w wyższej klasie (przy założeniu 2 osób). Ostatecznie wyszło około 100zł na osobę.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
3 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
 Temat postu: Re: Indie na 4dni
#6 PostWysłany: 15 Wrz 2023 21:56 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 1002
Loty: 311
Kilometry: 648 864
złoty
Kolejny dzień mamy w całości przeznaczony na Jaipur. To pozwala w końcu się wyspać. Pomimo, że hotelowe śniadanie było skromne wyszliśmy późno. Jaipur to miasto założone od zera w 1727 roku przez tych samych władców którzy rządzli wcześniej w Agrze. Układ urbanistyczny z najważniejszymi budynkami są wpisane na liste unesco. My jednak zaczynamy od najdalszego obiektu, ogromnego fortu położonego nieco na północ od miasta - fortu Amber. Dojeżdżamy tuktukiem:

Image

Z daleka pałac wygląda jak z bajki, nic dziwnego, że miejscowi robią sobie zdjęcia z takim tłem:

Image

Image

Gdy podchodzimy bliżej wrażenie egzotyki jest jeszcze większe:

Image

Image

Image

Lubię to zdjęcie zrobione ukradkiem, ale nie jestem w stanie ocenić ile lat ma ta dziewczyna:

Image

W kasach na dolnym dziedzińcu kupujemy karnet na większą ilość lokalnych atrakcji, bo z szybkiej kalkulacji wynika, że zwraca się już przy 3 obiektach. Sam pałac to kompleks większych lub mniejszych dziedzińców i labirynt w większości pustych pomieszczeń:

Image

Image

Image

Image

Pałac powstawał od końca XVI wieku jest więc starszy niż Jaipur. A samo miasteczko Amber jest jeszcze starsze,1000 lat temu było lokalną stolicą. Ponad fortem widać kolejny Jaigarh Fort, zbudowany już po założeniu Jaipur dla ochrony Amber Fortu. Skomplikowane, tu jest dużo fortów. Amber to dziś jest malutkie, ale warto zrobić sobie przez nie spacer. Udaje nam się znaleźć tylne zejście z pałacowego wzgórza, dzięki czemu nie nadrabiamy drogi do kolejnej studni, podobnej ale skromniejszej niż wczorajsza.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wracając do miasta zatrzymujemy się by z daleka obejrzeć tzw. Wodny Pałac (Jal Mahal) zbudowany na środku jeziora. Jego obecna forma pochodzi z XVIII w i niestety nie da się go zwiedzać, a punkt widokowy na nabrzeżu to kiczowaty bazar okupowany przez tłumy.

Image

Image

Szybko uciekamy do starego miasta.

Image

By odpocząć zaczynamy od Jantar Mantal. To coś jakby park z dziwnymi instalacjami o tematyce astronomicznej: zegar słoneczny, astrolabium itp. Znowu tłumy, znowu głownie indyjscy turyści, jest bardzo gorąco i nie ma się gdzie ukryć, więc prędko uciekamy. Dopiero w hotelu doczytuję, że to obserwatorium z XVIIIw zbudowane przez maharadżę miłośnika astronomii i dlatego jest częścią listy unesco. Powinienem się lepiej przygotowywać do wyjazdów.

Image

Tylko zaglądamy na dziedziniec pałacu miejskiego i idziemy do Pałacu Wiatrów (Hawa Mahal). To był dom dla żon maharadży. Słynie z dużej ilości małych okien. Jest malutki i dziwny.

Image

Przy tej ilości zwiedzających i tak delikatnej konstrukcji mam wrażenie, że to sie kiedyś zawali. Na szczęście nie dziś. Potem spacerujemy po prostu po ulicach, dochodząc do jednego z ukrytych w labiryntach uliczek marketów:

Image

Image

Image

Image

Gdy poczyliśmy zmęczenie podjechaliśmy tuktukiem do muzeum Albert Hall, chyba głównie dlatego, że mamy tam wstęp w ramach karnetu kupionego rano w Amber. Budynek muzeum zbudowano w XIX poza starymi murami jako ratusz, ale prędko otrzymał nową funkcję.

Image

Image

Image

Image

Jest chłodniej, jesteśmy głodni i kończy się woda. Ekspozycje całkiem fajne i pokazane lepiej niż w muzeum w Kairze.
Zostaje nam niewiele czasu do zachodu słońca. Łapiemy tuktuka, po drodze kupujemy napoje i banany i jedziemy w okolice dolnej części ścieżki do Fortu Nahargarh.

Image

Image

Image

Image

To Fort zbudowany wraz z miastem dla jego obrony. Jaipur był kiedyś otoczony fortami. Ten ma funkcje pałacowe i świetne widoki na miasto. To miejsce wieczornych wypadów mieszkańców, ale raczej tych młodszych.

Image

Image

Image

Image

Gdy wracamy na niebie lata coraz więcej dziwnych śmieci. Po chwili (wstyd, bo raczej dłuższej chwili) dochodzimy do słusznego wniosku ze to latawce. W pewnym momencie są ich dziesiątki. Schodząc niżej widzimy na dachach sterujących nimi małych "pilotów" (bo to w większości dzieci). To co wcześniej wydawało nam się sieciami na drzewach, to tez latawce, tyle ze rozbite. Takie latawcowe cmentarzysko. Ciężko było to zauważyć, bo w Indiach jest generalnie sporo śmieci.

Image

Image

Mijamy jeszcze kilka krów zajmujących stanowiska postojowe na parkingu i elektrycznym tuktukiem bez amortyzacji w wieczornych korkach dojeżdżamy już po ciemku do hotelu na kolacje (oczywiście skromna i bezpieczna bo nie my rezerwy czasu na zatrucie).

Image

Późno wieczorem w hotelu słyszymy jeszcze jakąś muzykę z ulicy. Kolega Andrzej wychodzi zobaczyć co się dzieje i zalicza jeszcze taniec na ulicznej weselnej procesji. Więcej w ten dzień wcisnąć się nie dało.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Profil Relacje PM off
20 ludzi lubi ten post.
4 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
 Temat postu: Re: Indie na 4dni
#7 PostWysłany: 16 Wrz 2023 23:45 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 1002
Loty: 311
Kilometry: 648 864
złoty
Wstajemy wczesnie, bardzo wcześnie, bo nieco po 4. Umówione taxi już czeka, woreczek z hotelowym śniadaniem także. Lotnisko w Jaipur jest malutkie wiec formalności idą sprawnie. Na lotnisku idę do salonika z Priority Pass, ale jest wybitnie słaby. W cenie tylko woda i herbata, za posiłki trzeba dopłacić i to sporo. Lot Air Asia India przebiega ultra sprawnie. Mamy piękny start nad miastem, a chwilę później kolorowy wschód słońca.

Image

Śmieszne bo koszt lotu wygrywa z taxi do Jaipur ale także z pociągiem do Agry. Kolej w Indiach jest tania tylko w najniższej klasie i w naprawdę nędznych wagonach. Te wyższe taryfy są drogie, a jakość lepszych wagonów jest delikatnie mówiąc słaba. Lotnisko w New Delhi już znamy, więc wszystko idzie sprawnie.

Image

Nocleg wybrałem blisko lotniska (bo kolejnego dnia też wstajemy o 4). Hotelowe Airport City to tylko jedna stacja metrem. Booking pokazuje w okolicach lotniska ogromną ilość hoteli, ale wszystkie one mają prawdziwą lokalizację w zupełnie innych miejsca. Trzeba uważać. Blisko nie nie ma nic sensownego poza sieciówkami. Wybrałem Ibis bo mam status i licze na wcześniejszy checkin. Hotel jest droższy niż wszystkie pozostałe z całego wyjazdu razem, a wcale nie jest najlepszy. Wolałem jednak nie ryzykować problemów z dojazdem kolejnego dnia przed porannym wylotem do domu, tym bardziej, że nie łapiemy się na pierwszy kurs metra. W hotelu udało się dostać pokój bardzo wcześnie, ale chłopak w recepcji chciał, bym napisał w google dobrą opinie i to imiennie o nim 😉 Dałem mu talefon by sam o sobie napisał. Dziwne to było, ale szkoda mi było czasu na dyskusje. Odpoczywamy chwile i ruszamy na miasto.
Po raz kolejny okazuje ze uber tu niby działa, ale nie działa. Kierowca kombinuje i koniecznie chce nas wozić przez cały dzień. Dyskusja kosztuje nas cenne pół godziny. Docieramy wreszcie do Qutab Minar - ruin starego meczetu po którym została głównie wieża wyglądająca jak indyjski Saturn 5.

Image

Image

To jeden z pierwszych meczetow w Azji. Ogromny minaret widać z daleka. Jest naprawdę duży. Dokarmiamy jakieś lokalne wiewiórki.

Image

Później chcemy tylko przejechać obok światłymi w kształcie kwiatu lotosu i dojechać do Mauzoleum Humajuna, ale wjeżdżamy w takie korki ze odechciewa nam się tuktukow. Troche przypadkiem, bo bez planu, w piątek obeszliśmy te lepsza i najgorszą cześć Delhi. Dziś poznajemy kolejne oblicze. Przy okazji okazuje się, że nie zwiedzimy dziś czerwonego fortu bo... jest zamknięty. To jeden z 3 głównych zabytków miasta i do głowy by mi nie przyszło, że może być zamknięty. Tu chyba każdy zabytek ma dzień tygodnia w którym jest zamknięty. Dobrze ze nie trafiło na Taj Mahal który okazało się, że jest zamknięty w piątki. My w piątek byliśmy obok czerwonego fortu, ale nie zwiedziliśmy go, bo nie wpuszczano z bagażem. Pech. Świątynia Lotosu także jest zamknięta, ale to nic. Nam wystarczy widok z daleka ale o taki tez ciężko, bo ogrodzenie jest daleko od budynku i zrobione tak by niewiele było widać. Jedziemy dalej do Mauzoleum Humajuna.

Image

Image

Image

To wielki Park z zabytkowymi budynkami. Humajun był jednym z lokalnych władców, żył w XVI wieku. Tutaj także praktycznie nie widać zachodnich turystów, jest za to sporo tych lokalnych. Leniwie spacerujemy korzystając z pięknej zieleni.
Ponieważ w okolicy nie ma stacji metra tuktukiem dojeżdżamy do takiej która ma w pobliżu jakieś sklepiki gdyż musimy wydać resztę pieniędzy i wreszcie kupić jakieś pamiątki. Trafiamy do Khan Market gdzie okazuje się, że są to same drogie butiki. Nic nie kupujemy i idziemy na stację metra z fajnymi muralami:

Image

Jedziemy więc do Sarojini Market który okazuje się ogromnym szalonym targowiskiem gdzie tłum sprzedawców wzajemnie się przekrzykuje. Raj dla tych którzy szukają koszulek za 3zl, spodni za 5zl lub sandałów z ciężkimi metalowymi dekoracjami za 15zl. Nie jest to jednak miejsce gdzie można kupić coś na pamiątkę. W 2005 był tutaj zamach bombowy, zginęły aż 43 osoby. Do zamachu przyznała się jakaś mała radykalna grupa terrorystyczna z Kaszmiru.

Image

Słonce jest już nisko wiec uciekamy do pobliskiego fortu Hauz Khas. Na mapie jest w parku nad jeziorem, ale okazuje się ze nie da się łatwo przejść z parku nad jezioro i odwrotnie. Trzeba iść dookoła. Tracimy sporo czasu i siły bo chcemy odwiedzić jedno i drugie. Miejsce jest modne wśród młodych. Widać to było także w Jaipur, ludzie są tu niezwykle aktywni towarzysko, szczególnie młodzi. Są otwarci, zagadują, uśmiechają się. Cóż za przyjemny kontrast z naszym krajem.

Image

Image

Image

Mi bardzo się podoba, ale Andrzej robi się nerwowy bo nadal nie ma pamiątek. Sporo tu knajp ale my jedziemy dalej bo to ostatnia szansa by coś wreszcie kupić. Market Dili Haat ma drobną opłatę za wstęp ale jest dokładnie tym czego szukamy. W efekcie znika nam z 2h i wydajemy praktycznie wszystko co mamy. Ostatkiem sił, późno wieczorem docieramy do hotelu.

Na spanie nie ma wiele czasu. Znowu pobudka około 4. Czas wracać. Jesteśmy totalne niewyspani, ale nie ma opcji by spóźnić się na ten lot. Tym razem na szczęście nie ma problemów z Uberem (tym bardziej, że taxi zamawiane przez hotel jest potwornie drogie). Wydawało się, że mamy dużo czasu na dojazd tę jedną stację metra ale przed terminalem jest potworny korek samochodów. Gdy widzimy, że tempo jazdy spada nam tak, że szybciej dojdziemy na piechotę, płacimy i biegniemy do terminala gdzie już z daleko widać kolejki przy wejściach i to spore. Udaje się wejść do środka dosyć szybko, ale ochrona marudzi z powodu kart pokładowych w telefonie. Mamy obawy czy uda nam się przejść z nimi security, bo kolejka też jest spora, ale o dziwo udaje się. Radość jest jednak przedwczesna, bo cofają nas dalej, przy imigration. Musimy wrócić do stanowisk checkin, zdobyć papierowe karty pokładowe, jeszcze raz stać w kolejce do secuirty i tej do imigration. Zaczynamy się obawiać, czy w ogóle zdążymy na lot. Na szczęście security poszło sprawniej, a przy paszportach zauważa nas ten króty nas odesłał i przyjmuje bez kolejki. Ufff. Dzięki temu udaje nam się jeszcze najeść w saloniku co później okazuje się kluczowe. Wychodzimy o godzinie w której rozpoczyna się boarding, ale gdy dochodzimy do gejta wszyscy już siedzą w samolocie i personel w zasadzie czeka tylko na nas.

Image

Boeing 787 LOT jest jeszcze bardziej zaniedbany niż ten którym przylecieliśmy. Pourywane uchwyty na kubki, wyloty wentylacji pokryte szarozielonym grzybem, popsute stoliki, wieszający się co chwilę system rozrywki (trzeba czekać na trwający długo reset) i co najgorsze... najbardziej obrzydliwe jedzenie jakie jadłem w samolocie. Lot odbywa się za dnia, a jedzenia jest bardzo mało i w zasadzie jest ono niejazdale. Jest niedobre nie dlatego, że indyjskie, jest obrzydliwe i hindusi na pokładzie też go nie jedli. Kolejny posiłek był przed lądowaniem, tak samo malutki i tak samo niedobry. Ludzie zmuszali się do jedzenia bo po kilku godzinach lotu byli już głodni. Produkt Y w LOT na długich trasach wygląda obecnie tragicznie. Szczerze, gdybym wiedział, czego się spodziewać to bym dopłacił te 200-300zł do Lufthansy, która jest przynajmniej przeciętna.
Planując ten wyjazd nie byłem do końca pewien czy da się w 4 dni zrobić standardowe najmniejsze kółko jakie ludzie robią zwykle w tydzień. Przyznam, że się bałem, bo jakiekolwiek nieprzewidziane okoliczności mogły sprawić nam potworne problemy. Na szczęście wszystko się udało.
Po pierwszym dniu Indie mnie przygniotły, ale kolejne trzy dni sprawiły, że polubiłem ten kraj i mam ochotę na więcej.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Profil Relacje PM off
27 ludzi lubi ten post.
6 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
 Temat postu: Re: Indie na 4dni
#8 PostWysłany: 26 Paź 2023 14:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Sty 2018
Posty: 1961
Loty: 294
Kilometry: 330 703
złoty
@rob_sad

Czym dokładnie robisz fotki? Widzę że Nikon ;) Jaki obiektyw? ND stosowałeś?
_________________
Image
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Indie na 4dni
#9 PostWysłany: 13 Lis 2023 01:59 

Rejestracja: 17 Wrz 2015
Posty: 421
złoty
Świetna relacja, świetne zdjęcia. Przyda się, bo planuję coś podobnego, choć mając pewnie z półtora dnia więcej. Natomiast właśnie zauważyłem poniższe do sprostowania:

rob_sad napisał(a):
Przejazd taxi z Agry do Jaipur to dobra opcja, nie ma tu alternatywnej dobrej komunikacji publicznej, nie ma też lotów.

IndiGo ma codzienną rotację na trasie Agra - Jaipur.

I jeszcze uwiera to:
rob_sad napisał(a):
Prawie cała trasa z Agry do Jaipur to droga 2x2 po ktorej jedzie się szybko i bezpiecznie. Zastanawiałem się jak tam wygląda ruch drogowy, bo czytałem przerażające opinie, ale w moim odczuciu na tej trasie jest lepiej niż w Polsce. Jesteśmy naprawdę dzikim krajem.

Nie, nie jesteśmy dzikim krajem. To dość daleko idący wniosek z faktu, że jakaś droga w Indiach wydawała się bezpieczna.
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Indie na 4dni
#10 PostWysłany: 20 Lis 2023 22:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 30 Gru 2017
Posty: 83
Super fotki. Ile mniej więcej kosztował cały wypad? :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Indie na 4dni
#11 PostWysłany: 18 Kwi 2024 20:50 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 1002
Loty: 311
Kilometry: 648 864
złoty
[/quote]
Martinuss napisał(a):
@rob_sad
Czym dokładnie robisz fotki? Widzę że Nikon ;) Jaki obiektyw? ND stosowałeś?

D7100 i jakiś zwykły 18-140mm

fixmin napisał(a):
Super fotki. Ile mniej więcej kosztował cały wypad? :)

Dla mnie (czyli na osobę) 3800-3900 w tym mój bilet 2265zl.


Nvjc napisał(a):
IndiGo ma codzienną rotację na trasie Agra - Jaipur.

Nie znalazłem takiego połączenia jak planowałem wypad i nawet teraz jak spojrzałem na kilka przykładowych dat to mi wyszukiwarka IndiGo nie znajduje

Nvjc napisał(a):
Nie, nie jesteśmy dzikim krajem. To dość daleko idący wniosek z faktu, że jakaś droga w Indiach wydawała się bezpieczna.

Co nie zmienia faktu, że kierowcy zachowywali się w większości bezpieczniej niż u nas.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Indie na 4dni
#12 PostWysłany: 19 Kwi 2024 06:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Sty 2012
Posty: 4713
HON fly4free
A ja dziękuję Koledze @rob_sad za tą relacje. Zmotywowała mnie w końcu do wyrobienia wizy do Indii i spędzenia kilku dni wg opisanej trasy. Wręcz lamersko szedledlem po śladach...
Ale. To był niezapmninany tydzień i świetne przetarcie z Indiami.
Złoty trojkat jest super na start, w miarę easy i dostarcza niesamowitych wrażeń.
_________________
navigare necesse est
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
Sudoku lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 12 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: jar188 oraz 9 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group