Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 13 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 08 Sie 2024 17:41 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
Cyklicznie w naszym letnim okresie wakacyjnym wybieramy się w dłuższą trasę samochodową po wybranym zakątku Europy. Po bałkańskich epizodach rok i dwa lata wcześniej tym razem wybieramy północny kierunek. Plan niezbyt skomplikowany ale z uwagi na ramy czasowe jakie mamy związane z pracą napewno ambitny. Mamy 19 dni żeby wyruszyć z Warszawy, dostać się na prom w Tallinie, dopłynąć do Helsinek i objechać całą Skandynawie do Karlskrony aby tam wsiąść na prom powrotny do Gdańska. Główne punkty podróży to Tallin, Helsinki, Rovaniemi, Abisko, Lofoty, Fiordy i znowu trochę Szwecji na koniec. Data to 19.07-06.08. Konfiguracja 2 dorosłych + 1 młody.

Noclegi częściowo zarezerwowaliśmy z wyprzedzeniem a częściowo nastawiliśmy się na spanie po campingach lub na dziko w namiocie, co za tym idzie zabraliśmy trochę sprzętu biwakowego do auta. Przed podróżą poza ubezpieczeniem jeszcze zadbaliśmy o bilety na trzy niezbędne promy, które nam posłużyły podczas wyprawy (Tallin -> Helsinki, Moskenes -> Bodo, Karlskrona -> Gdańsk) oraz o trochę wekowanych potrawek, żeby nie zbankrutować na miejscu.

Największą przedwyjazdową bolączką dla nas było rozplanowanie trasy tak, żeby nie przeginać momentami z jazdą samochodem - tym bardziej, że byłem jedynym kierowcą. Początkowo nawet zakładaliśmy dwa dni krótszy wyjazd ale uznaliśmy, że to będzie już przegięcie. I tak pomimo 18 dni, jazdy średnio na jeden dzień było dużo. Moim zdaniem optymalnie byłoby przeznaczyć trzy pełne tygodnie na taki plan (wiadomo zawsze to dodatkowe koszty i weź to panie jeszcze wpasuj w urlopy :P).

Dobra, krótki rozkład jazdy i będziemy zaczynać:
Tallin - 1 dzień
Finlandia - 4 dni - Helsinki, dwa jeziora, Rovaniemi
Szwecja - 1 dzień - Abisko + Ice hotel
Norwegia - 9 dni - 4 Lofoty, 3 Fiordy
Szwecja - 2 dni - Smogen

#Dzień 1
Po pracy wyjeżdżamy z Warszawy do Suwałk, gdzie tylko spędzamy noc.

#Dzień 2
Wstajemy o 6:00 celem wczesnego wyruszenia w dalszą drogę. Z uwagi na fakt, że Litwę i Łotwę już wcześniej odwiedziliśmy to trasę do Tallina robimy na raz z małymi postojami na jedzenie. Do Tallina dojeżdżamy planowo ok 17:00 i po za-checkinowaniu się ruszamy na dosyć okazałe stare miasto. Estońska starówka przypada nam do gustu, szczególnie brama miejska Viru oraz Sobór św. Aleksandra. Nie ma też zbytnio tłumów jak nasze europejskie standardy dzięki czemu swobodnie możemy się poszwendać to tu to tam przez kilka godzin.

#Dzień 3

Przed 8:00 musimy się stawić w kolejce na prom. Docieramy tam z lekkimi komplikacjami bo w porcie drogi były rozkopane i niezbyt intuicyjnie dało się poruszać przed wjazdem do strefy dla samochodów. Koniec końców udaje nam się to i po odstawieniu auta możemy zacząć korzystać z atrakcji promowych. Sam rejs trwa 2.5 godziny a naszym operatorem był Vikings. Na pokładzie do dyspozycji były restauracje, bary, sale dla dzieciaków, pokoje z grami video i jednorękimi bandytami. Ludzi na promie dużo, głównie Ci niezmotoryzowani. Podróż śmiało oceniliśmy jako komfortową. Jak ktoś nie chce się nudzić to znajdzie sobie zajęcie, duża część osób też po prostu znajdowała sobie kąt i spała.

Rozładunek poszedł sprawnie i mogliśmy szybko się przemieścić do apartamentu wynajętego nad Aurinkolahti Beach. Jest to miejsce na peryferiach Helsinek. Plaża przypadła nam do gustu. Pusta, ładna, z dobrą infrastrukturą - wydaje się, że jest tam całkiem nowe coś na kształt “promenady”. Dodatkowo sąsiaduje z nią park krajobrazowy, po którym sobie zrobiliśmy spacer. Na plaży znajduje się futurystyczna budka dla ratowników a w okolicy pełno dzikich zajęcy biegających wokół bloków :D

Ciekawym doznaniem było dla mnie to jak funkcjonuje lokalny parking (generalnie to działa w całej Finlandii). Pierwsze godziny są darmowe i żeby odliczać czas od zaparkowania potrzebny nam jest specjalny timer. NIe ma żadnych ticketomatów tylko trzeba mieć małe ustrojstwo z pokrętłem, na którym samodzielnie ustawia się godzinę zaparkowania.

Centrum Helsinek sobie całkowicie odpuściliśmy, nie czując zbytnio vibu, żeby odwiedzać wszystkie sztampowe miejsca, podobne to wielu innych widzianych już wcześniej.

W apartamencie mieliśmy też okazję pierwszy raz na tym wyjeździe skorzystać z sauny, którą mieliśmy zintegrowaną z naszą łazienką - cudowna sprawa. Ponoć Finowie w większości swoich kwater instalują sauny i jest to tak powszechne jak u nas barek z alkoholem :)

#Dzień 4
Kolejnego dnia spędzamy kilka godzin w podróży na północ i bliżej 15 dojeżdżamy na pierwszy camping - Marjoniemi. Położony jest nad dużym jeziorem w otoczeniu lasów. Obłożenie może ze 30 proc więc bezproblemowo idzie pokorzyjstać ze wszystkich udogodnień jak np. boisko czy rowery wodne. Bardzo lubimy takie klimaty więc leniwie ładujemy akumulatorki ciesząc się niekończącą się golden hour i korzystając z atrakcji jakie daje nam urokliwe jezioro. Jeszcze po godz 22 słońce było wysoko ponad taflą jeziora. Wyjęliśmy pierwszy raz wędkę z samochodu jednak bez brań a obok naszego stanowiska znaleźliśmy dorodnego grzyba podobnego do prawdziwka.

#Dzień 5
Kontynuowaliśmy naszą drogę w kierunku Rovaniemi i na półtorej godziny przed kołem podbiegunowym zacumowaliśmy na campingu w Ranua . Miejscowość jest znana z parku z dzikimi zwierzętami z północy jak np. Niedźwiedzie polarne. W środku bez szału, do Warszawskiego czy Wrocławskiego zoo nie ma żadnego porównania ale dzieci wychodzą i tak zadowolone. Co do campingu to równie dobrze trafiliśmy jak dzień wcześniej - jeszcze ładniejsza panorama na jezioro, czysto i niedużo ludzi. Na obiekcie aleja domków typu przezroczyste igło do obserwacji zorz polarnych. Wjechaliśmy już do Laponii więc tego typu miejscówek jest tutaj cała masa - zakładam, że kilka razy więcej turystów przybywa do Laponii w sezonie zimowym a nie letnim, na co może chociażby wskazywać obłożenie na campingach.

Najfajniejsze co nam się jednak przytrafiło tego dnia to pierwsze spotkanie z dzikim reniferem. Dojeżdżając do Ranua mieliśmy dwa takie bliskie spotkania - renifery sobie bezstresowo biegały po drodze. Był to jedynie początek tych radosnych spotkań bo do końca podróży moglibyśmy naliczyć blisko 15 takowych. Im dalej na północ tym było ich więcej. Zajefajna sprawa!

Marjoniemi camping
Image

Marjoniemi camping
Image

Marjoniemi camping
Image

Ranua resort camping
Image

Ranua resort camping
Image

Helsinki park krajobrazowy
Image

Helsinki park krajobrazowy
Image

Futurystyczna budka ratowników w Helsinkach
Image

Ranua resort camping
Image

Ranua resort caming
Image

Helsinki i dzikie gęsi na chodniku
Image

Tallin Sobór Aleksandra Newskiego
Image

Tallin brama miejska
Image

To jest ten timer :)
Image

Ranua jezioro
Image

Model naszego promu do Tallina
Image

Zając na osiedlu w Helsinkach
Image

Marjonemi camping
Image

Helsinki plaża
Image

Helsinki plaża
Image

Ranua resort camping
Image

Marjonemi camping
Image

Ranua resort camping
Image

Ranua resort camping
Image

Marjonemi camping
Image

Marjonemi camping
Image

Marjonemi camping
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
Manix2 uważa post za pomocny.
 
      
Wycieczka do Salamanki za 1028 PLN. Loty z Warszawy, auto i 4* hotel na 5 nocy Wycieczka do Salamanki za 1028 PLN. Loty z Warszawy, auto i 4* hotel na 5 nocy
Odkryj Afrykę: loty do Kilimandżaro z dużym bagażem z Warszawy od 2688 PLN Odkryj Afrykę: loty do Kilimandżaro z dużym bagażem z Warszawy od 2688 PLN
#2 PostWysłany: 12 Sie 2024 21:47 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
#Dzień 6
Droga do Rovaniemi zajmuje nam trochę ponad godzinę i towarzyszą nam co chwila nowe spotkania z uroczymi reniferami. Pozwala to nam się wczuć w świąteczny klimat pomimo panujących upałów (tego dnia było +30 stopni). Wioska Mikołaja nie znajduje się w samym Rovaniemi tylko jeszcze kilka kilometrów dalej na północ - równo z równoleżnikiem koła podbiegunowego. My od samego początku byliśmy zdecydowani na nocleg w świątecznej wiosce, więc samo Rovaniemi przejechaliśmy bez zatrzymywania - zresztą poza jednym muzeum polarnym to chyba nie za specjalnie jest tam co zobaczyć.

W związku z dużo wcześniejszym przybyciem niż mieliśmy zakwaterowanie zaczęliśmy pierwszy obchód po mikołajowych atrakcjach. Ludzi było sporo ale nie rozpatrywałbym tego w kategorii tłumów. Do samego Mikołaja na zdjęcie czekaliśmy ok 15 min - w zimę zapewne postalibyśmy trochę dłużej. Miłym zaskoczeniem dla nas było że Święty zagadywał do nas po polsku, nasz dzieciak był wniebowzięty :D Poza domem Mikołaja odwiedziliśmy jeszcze zagrodę reniferów, pocztę Mikołajową - nie omieszkaliśmy wysłać listów do dzieci w rodzince, Mikołajowe sklepy i place zabaw. Niestety w lato dużo ciekawych rzeczy jest pozamykanych chociażby park rozrywki. Nie zdecydowaliśmy się także odwiedzić pani Mikołajowej bo trzeba za wizytę zapłacić w przeciwieństwie do wizyty u Mikołaja (chociaż żeby dostać zdjęcie i film to trzeba się pozbyć 50 eur).

Cały kompleks zamykany jest o 17.00 tak więc po zacheckinowaniu, dwóch obchodach, zjedzeniu kebaba z renifera zrobiło się kompletnie pusto. W domkach trochę osób zostało też na noc ale w przełożeniu na wielkość całego obiektu czuliśmy się jak na odludziu. Nie to żeby nam to w jakikolwiek sposób przeszkadzała ale spodziewaliśmy się trochę większego ruchu.

Co do samego domku to warunki były bardzo w porządku. Każdy domek wyposażony jest w saunę i w ramach rezerwacji przysługują śniadanie w formie szwedzkiego stołu z naprawdę smacznym jedzeniem. Koszt to ok 650 zł.

Resztę dnia spędziliśmy na spacerowaniu po opustoszałej okolicy i korzystaniu z domowej sauny.

Podsumowując: na minus napewno jest to, że trzeba płacić za większość dostępnych atrakcji. Moim zdaniem jest tych atrakcji po prostu za mało jak na tak kultowe miejsce. Brakowało mi jakiejś nastrojowej muzyki np. Poza tym pomimo środku lata i braku zachodzącego słońca, co się przekłada na brak zapalonych lampek w koło - świąteczny klimat był wyczuwalny. Nawet wakacyjną porą poczuliśmy wyraźnie świąteczny dreszczyk i na drugi dzień niechętnie opuszczaliśmy to miejsce. Komercha ale chociaż komercha ze szczyptą magii. Szczególnie magiczne były wywieszone listy od dzieci! Cudownie musi być zimową porą ale na to przyjdzie może jeszcze kiedyś czas :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#3 PostWysłany: 13 Sie 2024 22:35 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
#Dzień 7
Kolejny dzień zaczynamy od drogi z Rovaniemi do Szwedzkiego Parku Narodowego Abisco. Po drodze kierujemy się do Ice hotelu w miejscowości Jukkasjärvi. Jest to bardzo miła niespodzianka i muszę przyznać, że przed przyjazdem byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tego miejsca, a wręcz najchętniej bym sobie je odpuścił. Na szczęście moja kobieta postawiła na swoim i nie było innego wyboru niż dotrzeć tam na miejsce. Ice hotel poza bazą noclegową oferującą lodowe pokoje ma w dyspozycji lodową wystawę. Wystawa to nic innego jak lodowe pokoje zaaranżowane przez artystów na różny sposób. Można podziwiać lodowe rzeźby i meble w osobnych pomieszczeniach zaaranżowane tak aby trzymać się przewodniego i unikalnego tematu ekspozycji. Takich pokoju jest ok 20 a ponadto do zobaczenia jest lodowy bar oraz lodowe kino. Są tam nawet polskie akcenty, gdyż jedna z ekspozycji jest wykonana przez dwójkę polaków.

Co w takim razie nas tam urzekło? Niektóre z ekspozycji robiły na nas ogromne wrażenie, można by powiedzieć, że byliśmy zaskoczenie tym jakie to ciekawe rzeczy można wykuć lub wykonać w lodzie/z lodu. Walory estetyczne były akcentowane wszelakimi podświetleniami, a niektóre nawet dodatkowo interaktywnymi przyciskami i muzyką. Przed wejściem musieliśmy ubrać specjalne lodowe płaszcze a dzieci dostają lodowe kombinezony bo w środku panuje temperatura ok -5 stopni.

Podobało nam się bardzo. Kompleks też jest położony w miejscu, gdzie do natury blisko a ludzi nie za wiele. Koszt takiego biletu dla osoby dorosłej to ok 150 zł. Zdecydowanie warto mimo faktu, że całość się obchodzi w 45 min!

Do finalnej destynacji docieramy późniejszym popołudniem. Zaraz po zakwaterowaniu w beznadziejnym pokoju bez okna wyruszamy na treking po największym i rzekomo najładniejszym Parku Narodowym w Szwecji, czyli Abisco. Obsługa guesthousowa była polska i po konsultacji z rodakiem zdecydowaliśmy się wybra trasę, która zajęła nam trzy godziny. Na trasie do przemierzania mieliśmy ciekawy kanion z rwącym potokiem oraz trochę bagien z widokiem na oddalone i pokryte częściowo śniegiem góry należące do parku. Trasy są dobrze przygotowane a dodatkowa atrakcją byli skaczący do potoku z dużych wysokości panowie.

Kawałek dalej w kierunku Lofotów podjechaliśmy zobaczyć jeszcze wodospad nie robiący większego na nas wrażenia. Abisco nas nie zachwyciło ale jest to bardzo fajny punkt na drodze pomiędzy Laponią a Lofotami. Urokliwa jest też sama główna droga jadąca wzdłuż jeziora przez całą szerokości parku.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Renifer napotkany na trasie do Szwecji :)
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

A tu foteczki z Abisco:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
Manix2 uważa post za pomocny.
 
      
#4 PostWysłany: 14 Sie 2024 16:25 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
#Dzień 8
Dnia ósmego kolejny raz musimy wysiedzieć swoje w samochodzie bo trasa była przewidziana, aż do miejscowości Svolvaer w środkowej części Lofotów. Nasze samochodowe bolączki łagodziły widoki zza szyby po drodze. Bardzo ciekawym terenem jest obszar tuż po przekroczeniu granicy z Norwegią charakteryzujący się dzikością, usłany wieloma, mikro jeziorami i rzeczkami. A wszystko w akompaniamencie wysokich gór w oddali. Później żałowaliśmy, że nie zrobiliśmy większej ilości zdjęć z tego miejsca.

Jadąc dalej wystarczyło minąć okolice Narvika, żeby zobaczyć kolejne zapierające dech w piersiach widoki. Cypel będący bramą Lofotów jest również fantastyczny. Pozwoliliśmy sobie zrobić na jednym z punktów widokowych mały biwak i dalej ruszyliśmy prosto do Henningsvar czyli dobrze znanego miasteczka z boiskiem na osobnej wyspie.

Był to pierwszy tak mocno turystyczny punkt w Norwegii dla nas więc chwilę nam zajęło zanim oswoiliśmy się z turystami . Na samym wjeździe do miasteczka postaliśmy nawet chwilę w korku. Wszystko po to by urządzić sobie miły spacer i na końcu doświadczyć jednej z bardziej legendarnych przeżyć w życiu ever.

Co dokładnie się stało? Otóż zaraz po zrobieniu sesji zdjęciowej dronem wspomnianego boiska. Nad miasteczko nadleciały odrzutowce. I to w liczbie czterech. To musiały być jakieś bardziej złożone ćwiczenia bo nie był to tylko przelot tylko piruety i zmiany formacji wcale nie trwające kilku sekund. Dodatkowo stałem jeszcze na najwyższej skarpie przy samym boisku więc widok miałem niczym nie przesłonięty. Czegoś takiego w tym miejscu się nie spodziewałem. To był totalny obłęd - coś co zostanie pewnie dozgonnie w głowie. W Rovaniemi widzieliśmy kolejne dwa odrzutowce więc może trafiliśmy akurat na wzmożone ćwiczenia NATO. Nie wiemy ale to było tak satysfakcjonujące, że nawet nie pomyśleliśmy żeby nagrać całą sytuację. Tyle wygrać :D

Z Heningsvar do domku, w którym zostaliśmy na dwie noce było jeszcze godzinę drogi ale zanim tam dojechaliśmy to posiedzieliśmy trochę na pobliskiej plaży Rørvikstranda. Akurat chyba najsłabsza ze wszystkich, które odwiedziliśmy bo multum ludzi i dużo kamieni. Natomiast plusem było to, że pierwszy raz mogliśmy się skąpać w lodowatej wodzie :)

Na koniec dnia docieramy do domku znajdującego się w małym porcie na wodzie. Nazwaliśmy go domkiem Vikinga bo był jedyny w okolicy z trawiastym dachem. Zrobiliśmy jeszcze obchód po miasteczku i wróciliśmy pochillować z ciekawymi planami na kolejny dzień, które niestety legły w gruzach - ale o tym w kolejnym poście :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
Manix2 uważa post za pomocny.
 
      
#5 PostWysłany: 15 Sie 2024 21:20 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
#Dzień 9
Pierwsza noc w nowym miejscu przyniosła mi wczesną pobudkę. Nie mogąc zmusić swojego organizmu do dalszego spania wybrałem się samotnie, kiedy reszta spała na pobliski szlak trekowy Nonstingen. Jest tam niemała góra do zdobycia po 40 minutowej wspinaczce z widokiem na leżące u stóp Ballstad oraz pozostałe pobliskie wioski. Na szczycie popstrykalem kilka fotek i zdecydowałem się w miarę szybko zejść bo nadchodziło załamanie pogody - nie mówiąc już o tym, że na szlaku byłem totalnie sam.

I tak właśnie po śniadaniu zaczęła się robić fatalna pogoda. Planowaliśmy zrobić dzień plażowy, a wyszło zjeżdżanie popularnych miejscowości. W nadzieji na słońce pojechaliśmy wstępnie na Vik i Haukland Beach, które leżą obok siebie ale minutę po wyjściu z auta zaczęło lać. Ruszyliśmy więc do najdalej oddalonej wioski A i ku naszemu szczęściu albo nie padało albo zaledwie kropiło następnych lokacjach. W A zaliczyliśmy najważniejszą na Lofotach wioskę rybacką, tam gdzie wysuszone głowy dorszy wiszą na każdym zakręcie. Dodatkową atrakcją w mieście jest poczta, na której osiedliły się mewy i dzięki temu nie dość że budynek jest cały obsrany to zapach zachęca do szybkiego przejścia w świeższe miejsce.

Kolejnym przystankiem była miejscowość Reine z całkiem niezłym punktem widokowym a trzecim i ostatnim dłuższym stopem okazało się tego dnia wioska Sakrisoya. Jest ona fajna pod takim względem że zabudowania są w kolorze żółtym a nie tradycyjnym. Dodatkowo znajduje się tam rewelacyjna knajpa z przepyszną zupą rybną oraz z najlepszymi wyrobami wędzonymi i garmażeryjnymi. Po powrocie zgodnie stwierdziliśmy, że lepszych rzeczy do domu czy na prezenty w Norwegii nie znaleźliśmy już do końca wyjazdu.

Na powrocie mogliśmy zahaczyć o Hamnoy lecz zostawiliśmy to na kolejny dzień. Plany na resztę dnia przewidywały łowienie ryb w porcie i poprawienie wczorajszego rekordu w łapaniu małych dorszy :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
Manix2 uważa post za pomocny.
 
      
#6 PostWysłany: 16 Sie 2024 17:25 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
#Dzień 10
Następny dzień przyniósł nam powrót do słonecznej pogody w związku z czym zdecydowaliśmy się od razu wybrać na Kvalvike. Plan początkowo nam nie wypalił bo zaparkowanie w nieastronomicznej odległości zakończyło się totalnym fiaskiem. Ktoś kto zorganizowałby tam shuttle busy pod początek szlaku zarobiłby krocie.

Pojechaliśmy więc do Hamnoy na spacer - zdecydowanie najładniejsza wioska na Lofotach. Ponadto zrobiliśmy kilka stopów na trasie, żeby polatać dronem i sfotografować niesamowity kolor wody w zatokach. Tego dnia w pełnym słońcu ujęcia wychodziły niewiarygodnie.

Niedaleko wejścia na szlak do Kvalviki jest mały parking ze świetnym widokiem na rozległe mosty. Dla wielu jest to początek trekingu bo zatrzymuje się tam jedyny, miejski autobus. My także się tam zatrzymaliśmy ale na zrobienie i zjedzenie obiadu. Zaraz po posiłku podjęliśmy się drugiej próby zaparkowania nieopodal wejścia. Tym razem bingo - mieliśmy miejsce na najbliższym startu parkingu. Od tego miejsca trasa do pokonania pieszo wynosiła trochę ponad 2 km. Plaża Kvalvika nie jest dostępna żadną drogą samochodową. Droga piesza natomiast jest jedna i prowadzi przez wysoki przełom między dwoma wielkimi wygórzami. Nam droga w jedną stronę zajęła 1.5 godziny, co dużo świadczy o jej stopniu trudności (tym bardziej że z małym uczestnikiem “spaceru” nie można stracić czujności nawet na chwilę).

Widoki zarówno po jednej jak i drugiej stronie przełomu nieustannie cieszyły oczy. Przyznam że renoma na jaką zapracowało to miejsce nie jest przesadzona. Cudowna natura, której wzniosłości nie odda żadne zdjęcie. Satysfakcja po osiągnięciu celu była olbrzymia. Będę po latach wspominał, ze miałem tam przyjemność pograć z synem w piłkę :)

Droga powrotna poszła nam już dużo szybciej i dużo szybciej też dojechaliśmy w miejsce noclegu. Tym razem wybraliśmy namiot na plaży na Beach Campingu. Jest to dobrze znane miejsce na campingowej mapie Lofotów. Panuję tam przyjazno-surferska atmosfera. Istny backpackerski klimat. Czuliśmy się tam jak w domu a na miłe zakończenie dnia obserwowaliśmy piękny „niezachód” słońca.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
Manix2 uważa post za pomocny.
 
      
#7 PostWysłany: 17 Sie 2024 12:50 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
#Dzień 11
Opuszczamy tego dnia Lofoty ale zanim to zrobiliśmy pojechaliśmymy poplażować. Najpierw na Uttakleiv - sielska, z dużą ilością owieczek i lekko zakamienionym nadbrzeżem. Gdyby nie to, że co krok można było wdepnąć w kupę wypasających się tam zwierzaków to może i byśmy zostali tam dłużej. Zaledwie 5 min drogi dalej przez tunel znajduje się Haukland Beach o hipnotyzującym kolorze wody oraz szerokim pasmem bielutkiego piachu.

Po zaaplikowaniu odpowiedniej dawki odpoczynku pojechaliśmy na prom odpływający do Bodo o godz 14:00. Zanim na stałe opuścimy tą piękną krainę muszę napisać coś o dwóch miejscach, które mijaliśmy codziennie i które nam się niezwykle podobały.

Pierwszą z nich jest cudowna zatoka w drodze do Hamnoy. Woda wygląda w niej jakbyśmy się przenieśli na Ocean Indyjski. W dodatku otoczona jest skalistymi wzniesieniami. Jest tam Morpheus Beach, gdzie nie było nam dane posiedzieć ale i tak jest to zdecydowanie moje ulubione miejsce na Lofotach, za którym najszybciej zatęsknię. Absolutny top.

Drugim miejscem wartym napomnienia jest jeszcze kawałek dalej w stronę najdalej wysuniętego miejsca na zachód, cieśnina wyglądająca właściwie jak rzeka - z tego względu, że jest tam cały czas nurt spowodowany odpływami i prądami. Szafirowy kolor wody zachęca co kilka metrów na zrobienie przystanku. Niezwykle ciekawe miejsce!

Okej. Pora wrócić do planu. Wypłynęliśmy promem o czasie i w ten sposób zakończyliśmy pierwszy planowany etap w Norwegii. Prom do Bodo płynął trzy godziny a po wysiadce przejechaliśmy jeszcze kilkaset kilometrów do Mo i Rana aby przenocować na campingu.

#Dzień 12
Nasz najgorszy dzień w podróży bo praktycznie całość spędziliśmy w samochodzie. Założyliśmy sobie dojechanie pod Romsdalen, a to się przełożyło na 12 godzinną podróż. Po drodze mieliśmy tylko mniejsze postoje nad ładniejszymi rzeczkami czy chociażby nad zaporą ale główny fokus to było zrobienie pełnego dystansu w nowe rewiry.

Na koniec dnia popsuła nam się pogoda ale na szczęście zdążyliśmy jeszcze rozbić namiot nie gdzie indziej jak na campingu tuż pod samą ścianą trola w dolinie Romsdalen. Szkoda tylko, że chmury pokryły cały obszar i od połowy wysokości w górę nic nie dało rady zobaczyć.

Haukland Beach
Image

Szybki obiad przed wjazdem na prom
Image

Uttaklev
Image

Prom do Bodo
Image

Wjazd do doliny Romsdalen
Image

Uttaklev
Image

Ściana Trola prawie cała pogrążona w chmurach tego dnia
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 19 Sie 2024 21:54 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
#Dzień 13
Po deszczowej nocy nadeszło znaczne rozpogodzenie i wraz z odejściem chmur zebraliśmy się do opuszczenia campingu. Pożegnała nas wreszcie odsłonięta od chmur majestatyczna ściana Trola (fun fact jest taki, że jedna z dróg wspinaczkowych na szczyt wytyczył nasz rodak). Kilkanaście minut dzieliło nas do popularnego skyliftu, prowadzącego na górę, która stanowi naturalną ścianę pomiędzy doliną a sąsiadującym fiordem.

Pod gondolą przycumowany był olbrzymi wycieczkowiec i duża część pasażerów wypełzła właśnie by udać się na górę. Ponadto wyłączona z powodu remontu była jedna z dwóch kursujących linii. Doprowadziło to do stania prawie w godzinnej kolejce ale wjazd na górę i wrażenia estetycznej wynagrodziły stracony czas. Ze szczytu Nesaklsy, bo tak się nazywa góra - rozpościerają się genialne widoki! Z jednej strony na fjord(nasz pierwszy!) a z drugiej na dolinę Romsdalen. Boskie warunki powodują to, że gapienia nie ma końca i gdyby nie niska temperatura i wiatr to przesiedzielibyśmy tam znacznie dłużej. Zdjęcia wspaniale oddają klimat tamtejszego miejsca. Dzień zaczęliśmy znakomicie.

Musieliśmy dojechać na camping nieopodal jeziora Hjelle i w związku z tym trasę mieliśmy wytyczoną przez słynny fjord Geiranger. Pech chciał że tego roku droga Trola - wszędzie dobrze znana i lubiana - była nieprzejezdna ze względu na przeprowadzany tam remont. Skutkowało to dwoma rzeczami: przede wszystkim przegapialiśmy jedna z lepszych atrakcji w tym rejonie, a druga to że trasa wydłużyła się o połowę. Aby przedostać się do obranego przez nas fjordu musieliśmy wsiąść nawet na kolejny prom. Szczęście w nieszczęściu nasza droga okazała się także widokowa a przed samym Geirangerem zjechaliśmy drogą Orlow do celu zadowolenie z ujrzanych za sobą skrawków natury.

Fiordu nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Jest on najpopularniejszy i obdarzony w dodatku przepięknym wodospadem Seven Sisters. Prawie zawsze stoi na nadbrzeżu jakiś wielgaśny wycieczkowiec. Tak było i tym razem. Chcieliśmy na miejscu wybrać się łodzią w krótki rejs ale okazało się że miejsca u każdego przewoźnika były już wykupione. Wniosek taki, że chyba w sezonie warto porezerwować coś takiego odpowiednio wcześniej. Poza dużą ilością turystów od razu też się rzucają w oczy typowe wakacyjne stragany nastawione na wyciskanie kasy z przyjezdnych. Trochę to nie nasze klimaty ale i tak warto przyjechać i nacieszyć oko najlepiej na punktach widokowych obecnych po każdej stronie fjordu.

Tylko jedna górska przełęcz została nam do przejechania i w ten sposób dotarliśmy na camping, w którym śpimy dwie noce. Z tego miejsca mamy już dobre widoki na największy, lądowy lodowiec w europie. Wjechaliśmy do krainy nie dość że majestatycznych fiordów ale i do krainy pięknych, polodowcowych jezior. Najładniejsze z nich przyjdzie nam zobaczyć już kolejnego dnia.

Geiranger
Image

Geiranger
Image

Geiranger
Image

Droga orłów? chyba :)
Image

Podobnie jak wyżej :)
Image

Ściana trola
Image

Romsdalen
Image

Romsdalen
Image

Romsdalen
Image

Image

Romsdalen Skylift
Image

Romsdalen Skylift
Image

Prom przez fjord
Image

Geiranger
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 20 Sie 2024 12:20 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
#Dzień 14
Od naszego campingu pod jęzor lodowcowy Briksdalsbreen prowadziła droga wzdłuż conajmniej trzech fantastycznych jezior. Wchodzą one już w skład parku narodowego Jostedalsbreen i nad każdym z nich zrobiliśmy krótki postój na zebranie „archiwalnych” materiałów do aparatu. Przez godzinę mijaliśmy krajobrazy rodem ze Szwajcarii aż w końcu dojechaliśmy na duży parking ulokowany przed początkiem ścieżki prowadzącej pod sam jęzor.

Strefa w tym miejscu ma swój własny mikroklimat i temperatura panująca w kotlinie jest dużo mniejsza niż na otwartej przestrzeni. Droga prowadzi momentami mocno pod górę i zajęła nam około 40 min z postojami na robienie zdjęć dzikim sarną. U podnóża głównej atrakcji uformowało się sporawe jezioro, które co roku rośnie wraz z topnieniem lodu u góry.

Mieliśmy okazję popatrzeć na zdjęciowy Timelapse obrazujący jak szybko lodowy język maleje. Zanikanie lodu ma ekspresową prędkość. Jeszcze kilkanaście lat temu jeziora praktycznie nie było a w jego miejscu kończył się lód. Spieszmy się kochać lodowce bo tak szybko odchodzą. W przyśpieszającym nieustannie tempie nowe prognozy zakładają całkowite zaniknięcie języka w ciągu 10 lat! Przerażające widmo tego co nas może czekać wprawiło nas trochę w zadumę. Nie mniej miejsce jest magiczne i bardzo się cieszyliśmy, że udało się tu dotrzeć. Na ładne widoki w okół wpływają jeszcze liczne i długie wodospady spływające ze wszystkich stron z otaczający gór.

Na powrocie ponownie wykorzystaliśmy świetną pogodę do posiedzenia na jeziorami a w międzyczasie w markecie w miejscowości Stryn zrobiliśmy większe zakupy wyrobów z Renifera, Łosia i Wieloryba. W końcu mieliśmy prezenty z głowy :) co więcej przejeżdżając przez miejscowość Loen postanowiliśmy skorzystać z kolejnej gondoli. Jest ona nie dużo krótsza niż ta z Romsdalen a oferuje porównywalne widoki.

Ze szczytu jest genialny widok za cały podległy fjord i jeziora. Widać także lodowiec w oddali, z którego dopiero wróciliśmy. Dodatkową atrakcją są nie dość, że spadochroniarze (można skoczyć z nimi w tandemie) to i skoczkowie w Wingsuitach nurkujący co jakiś czas z góry do miasteczka na dole. Wjazd i zjazd gondolą podobnie jak wcześniej do tanich nie należy - trzeba liczyć ok 200zł/os - ale warto. Można oczywiście wejść i zejść o własnych nogach!

Na campingu pod koniec dnia spotkaliśmy pracującego od ok 25 lat rodaka, z którym trochę się udało porozmawiać o zwyczajnym, norweskim życiu i ich zwyczajach. Okazało się też że w tym samym miejscu miesiąc wcześniej nocowali uczestnicy opisywanego w innej relacji Złombola :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
Manix2 uważa post za pomocny.
 
      
#10 PostWysłany: 21 Sie 2024 09:42 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
#Dzień 15
Wyjeżdżamy z Hjelle i na dobre zaczynamy drogę powrotną do ojczyzny. Kolejna długa trasa zakładała dojazd w okolice Oslo. Mieliśmy tylko jeden dłuższy stop w miejscowości Fossbergom - jest tam datowany na 1170 rok kościół i kilka innych wiekowych zabytków wartych zobaczenia.

Naszym noclegiem kolejny raz okazał się być camping. Znowu nad jeziorem ale już nie takim zjawiskowym jak wszystkie poprzednie. Bliskość Oslo zapewniła też dużo większe obłożenie w obiekcie. Od razu poczuliśmy że zbliża się powrót do szarej rzeczywistości.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 22 Sie 2024 09:14 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
#Dzień 16
Szesnastego dnia żegnamy się z Norwegią. Norwegią, która zachwyca swoją naturą i ma coś takiego w sobie, że zostaje Ci przeświadczenie w środku, że napewno tu jeszcze wrócisz. Zobaczymy! Na moim europejskim rankingu top plasuje ją na 1 miejscu ex aequo wraz z Islandią. Było świetnie!

Nie tak daleko granicy jest wakacyjna, szwedzka miejscowość Smögen i tam się właśnie wybraliśmy. Słyszeliśmy o niej dużo dobrego i poprzez to mieliśmy duże oczekiwania. Jak duży więc był nasz zawód jak zobaczyliśmy tłumy ludzi w niedużej miejscowości wcale nie oferującej niezapomnianego budownictwa czy otaczającej natury.

Sezon przynosi tam setki turystów, głównie rodowitych. Momentami ciężko było przejść w węższych zakamarkach. Czuliśmy się tam dosłownie jak w Sopocie na deptaku w środku lata. Poza jedną zatoczką z kolorowymi domkami Smogen nie zaoferowało nam za wiele. Sytuację lekko poprawił nowy camping na noc pod miasteczkiem. Położony był przy ciekawym, skalistym cyplu, który obeszliśmy dookoła i trochę nacieszył oko zachodzącym słońcem. Dodatkowo najmłodszy mógł poobserwować kraby i krewetki pływające tu i tam pod samym nosem.
Mimo to nie dajemy polecajki :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

#Dzień 17 i 18
Następny zaczął się od prawdziwego załamania pogody. Dosłownie urwania chmury jedno po drugim.
Prognozy też nie napawały nas optymizmem i postanowiliśmy przebukować prom StenaLine na dzień wcześniej (już drugi raz ^^) . Dojechaliśmy więc w okolice Karlskromy aby jedynie zrobić kimę i kolejnego ranka wsiedliśmy na prom. Później już jak można się domyśleć cały dzień spędziliśmy w podróży - 10 godzin na promie i później jeszcze samochodem do Warszawy (oczywiście stojąc gdzieś na koniec w korku, wyjeżdżaliśmy w korku i wracaliśmy w korku - w naturze musi panować równowaga :D).

Nic ciekawego więcej w ostatnich dniach już nam się nie przydarzyło :)

Coś małe zainteresowanie ale może komuś się przyda w kolejnych latach :)
To by było chyba na tyle… i dzięki za uwag!
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
3 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#12 PostWysłany: 22 Sie 2024 14:08 

Rejestracja: 14 Wrz 2019
Posty: 148
Bardzo fajna wyprawa i relacja, inspirująca.
Myślę o podobnej trasie, tylko trochę przerażające są odległości i godziny spędzone w samochodzie.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#13 PostWysłany: 22 Sie 2024 17:32 

Rejestracja: 27 Kwi 2017
Posty: 102
srebrny
Dzięki! Niestety godziny spędzone w samochodzie to największy minus tej wyprawy mimo to chętnie bym powtórzył kiedyś :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 13 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group