Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 10 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 13 Sty 2025 23:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 475
Loty: 1289
Kilometry: 2 595 325
platynowy
To było jedno z naszych marzeń. Spędzić Sylwestra gdzieś w ciepłym miejscu i to w dodatku na plaży.

Dzielimy to marzenie z przyjaciółmi podczas imprezki w październiku i bach! - wystarczyło trochę gadu-gadu i melanżu i nawet nie wiem kiedy kupiliśmy te bilety na Mauritius na Sylwestra.

Jedyna możliwość bez rujnowania portfela w tym terminie to był przelot Air Mauritius z Londynu Gatwick z dolotami LOTem na Heathrow (na jednym bilecie). Wylot 27 grudnia rano a powrót 1 stycznia wieczorem – na miejscu prawie pełne 5 dni i oczywiście Noc Sylwestrowa do dyspozycji.

Jedyny zgrzyt to transfer z Heathrow na Gatwick w ograniczonym czasie– coś wymyślimy na miejscu. No ale co na tym Mauritiusie robić? No zainspirowała mnie relacja @max2000 z której czerpiemy pełnymi garściami 😊 Małżonka coś wspomina o plażowaniu ale… jest tyle atrakcji do zobaczenia w 5 dni, że to plażowanie trzeba będzie jakoś ogarnąć w tak zwanym „międzyczasie” 😉

Jest nas 6 osób dorosłych więc znakomicie kosztowo wychodzi wynajem segmentu 3-sypialniowego z basenem we Flic-en-Flac – cena grubo poniżej polskich kurortów bałtyckich! Wybór miejscówek był naprawdę spory.
Do tego bierzemy 2 samochody w lokalnej taniej wypożyczalni, relacja @max2000 służy nam za przewodnik i planowanie podróży gotowe.

Ależ nam się udała wyprawa! Mauritius naszą zimą to naprawdę najprawdziwszy tropikalny raj. Do tego przyjazdy dla portfela (no z wyłączeniem kosztu biletu lotniczego oczywiście). Łatwo tu zapomnieć, że to przecież państwo afrykańskie.

No ale co z tym Sylwestrem?
Czy da się go świętować na plaży??

Image

Jakie jeszcze ukryte cuda znajdziemy na Mauritiusie poza turystycznymi miejscówkami?

Image

Zawsze warto odkrywać też miejscową historię

Image

Czy trekking do 7 wodospadów da się ogarnąć bez przewodnika?

Image

O tych i innych atrakcjach i przygodach będzie właśnie ta relacja 😊

Stay Tuned…
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
17 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Tylko dla pełnoletnich: tydzień w 4* hotelu (z HB) na Teneryfie za 2980 PLN. Wylot z Warszawy Tylko dla pełnoletnich: tydzień w 4* hotelu (z HB) na Teneryfie za 2980 PLN. Wylot z Warszawy
Wakacje w Dubaju za 2585 PLN. Loty Lufthansą z Krakowa i 7 nocy (ze śniadaniami) w 4* hotelu Novetel Wakacje w Dubaju za 2585 PLN. Loty Lufthansą z Krakowa i 7 nocy (ze śniadaniami) w 4* hotelu Novetel
#2 PostWysłany: 14 Sty 2025 19:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 475
Loty: 1289
Kilometry: 2 595 325
platynowy
Podróż rozpoczynamy z samego rana wczesnym LOTem MAXem na Heathrow. Samolot opóźniony jest o godzinę i steward nam tłumaczy, że właśnie na Heathrow jest poranny sajgon przylotowy w związku z powrotami z Bożego Narodzenia i nie mamy slotu. Na szczęście w tę stronę mamy ponad 5 godzin zapasu na przesiadkę, który niestety topnieje…
Nie mamy bagaży rejestrowych więc w Londynie przy Terminalu 2, gdzie ląduje LOT udajemy się na Central Bus Station gdzie chcemy złapać autobus na Gatwick. Co chwila jeździ National Express za 30 funtów od osoby. Trochę drogo – pytam w okienku o Flixbusa ale nie ma go na tym terminalu. Pani podpowiada, że co pół godziny zatrzymuje się tu jeszcze „The Airline” i tam u kierowcy bilet na tej samej trasie kupimy za 15 funciaków. No i tak właśnie robimy a po półtorej godziny w londyńskich korkach trafiamy na Gatwick. Tu do samego boarding spędzamy miło czas w saloniku MyLongue. Nie było kolejki i w środku nawet pusto.
Przy bramce czeka na nas A350 linii Air Mauritius:

Image

Na pokładzie dwa ciepłe posiłki i napoje do woli, lot trwa prawie 12 godzin i jakoś się dało przeżyć.
Lądujemy na Mauritiusie o 7 rano. Kolejka do imigracji bardzo krótka, pani tylko pytała, czy ktoś był w Indiach ostatnio. W hali przylotów cały skład samolotu rozlewa się do kantorków biur podróży i zostajemy chyba sami, którzy przyjechali tu na własną rękę. Bierzemy samochody z wypożyczalni, królują małe Suzuki:

Image

Ponieważ jest 8 rano więc szybka decyzja – zaczynamy od plaż południowego wybrzeża. Jedziemy od razu z terminala na plaże Gris-Gris. Na Mauritiusie ruch jest lewostronny. To była kolonia brytyjska, która dalej jest członkiem Commonwealth. Poza głównymi trasami drogi są relatywnie wąskie ale ruch jest mały i śmigamy śmiało.

Image

Po drodze zwraca naszą uwagę kolorowa świątynia hinduska – zarządzam rozprostowanie kości:

Image

Image

Na wyspie zamieszkują potomkowie Hindusów sprowadzonych tu w XIX wieku przez Brytyjczyków do uprawy trzciny cukrowej. Jest to całkiem duża populacja bo prawie 1,3mln osób.
Przejeżdżając przez małe miasteczka na Mauritiusie czujemy się jak w Indiach – powiedzmy jak na Goa – bo nie ma ekstremizmu. Ale ludzie chodzą ubrani w większości na modłę hinduską a zwłaszcza kobiety. Takich przydrożnych świątyń jest cała masa, prawie jak u nas kościołów.

Dojeżdżamy do Gris-Gris. Do plaży jest dojście z wysokiego klifu:

Image

Image

Ale cieplutko, jesteśmy jedynymi plażowiczami pomimo sporej grupy miejscowych podziwiających krajobrazy na klifie.

Image

Kolejnym punktem programu jest objazd południowej części wyspy w kierunku Le Morne. Po drodze wspaniałe nadmorskie krajobrazy i niesamowicie niebieskie morze.

Image

Zatrzymujemy się przy punkcie widokowym Maconde. Samochód zostawia się przy drodze uważając na ruch

Image

Z cypelka podziwiamy kolory morza

Image

Image

Następny przystanek to Le Morne Brabant i półwysep, który jest wpisany na listę UNESCO. Na górze jest punkt widokowy ale przeczytaliśmy, że po deszczach uszkodzona jest ścieżka i chwilowo nie da się na niego wejść

Image

Image

Image

Zadowalamy się pobytem na wspaniałej plaży.

Image

Tutaj dla odmiany jest mnóstwo Hindusów plażujących rodzinnie, z grillami i muzyką – niezły folklor. Odpoczywamy po długim locie taplając się w ciepłej wodzie 😊

Pisze do mnie na whatsappie nasz host, że nasza willa jest już gotowa i możemy przyjechać. No super, zbieramy się na ostatni krótki odcinek do Flic-en-Flac gdzie mamy nasz nocleg.
Po drodze jeszcze supermarket z zaopatrzeniem na śniadanko i degustacje. Tu panuje jak najbardziej świąteczna atmosfera – ciekawy widok w ten wielki upał.

Image

Wybrałem Flic-en-Flac z premedytacją na podstawie rekomendacji @max2000 oraz wielu innych bywalców Mauritiusa. Czeka na nas szeregowa willa z basenem i tarasem na dachu – w pełni wyposażona i cała do naszej dyspozycji:

Image

Nasza pani host czeka na nas i opowiada nam przy okazji o historii Mauritiusa, hinduskim pochodzeniu jego mieszkańców i odpowiada na nurtujące nas pytanie dlaczego w byłej kolonii brytyjskiej wszyscy zdają się mówić po francusku? No i wyprowadza nas z błędu, że to nie jest francuski tylko kreolski Mauritiusa – taka odmiana francuskiego zmodyfikowana pod wpływem języka lokalnego. Mówi o sobie, że mówi po maurytyjsku a tym językiem – tylko mówionym, nie ma formy pisanej, posługuje się 80% ludności Mauritiusu. Ona sama jest hinduską muzułmanką i oczywiście mówi oprócz kreolskiego po angielsku, francusku i w swojej odmianie Hindi.
Mają tu niezłą historię, Mauritius odkryli Holendrzy, skolonizowali Francuzi, na początku XIX wieku podbili Brytyjczycy i w końcu w 1968 roku Mauritius uzyskał niepodległość.

Po krótkim odpoczynku wybieramy się na wieczorny spacer na słynną długą plażę Flic-en-Flac. Po drodze widać, ze niektóre domy wymagają ochrony z drutu kolczastego.

Image

Roślinność jest niesamowicie bujna i pięknie kolorowa

Image

Spotykamy sporo bezpańskich psów ale trzymają się na szczęście z daleka. Na plaży jest już po zachodzie słońca – no brzydko nie jest 😊

Image

Image

Image

W miejscowych punktach steetfoodowych degustujemy hinduskie pierożki samosa oraz owoce morza

Image

Image

Image

Na końcu Flic-en-Flac macha do nas Święty Mikołaj ;)

Image

No wspaniale się zapowiada ten pobyt a to był dopiero pierwszy dzień. Jest tu po prostu pięknie!

c.d.n.
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
16 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#3 PostWysłany: 16 Sty 2025 20:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 475
Loty: 1289
Kilometry: 2 595 325
platynowy
Drugi dzień traktujemy czysto rekreacyjne. Przede wszystkim wyspaliśmy się po podróży. Po śniadanku towarzystwo ma jednak chęć na podróżowanie więc zarządzam zwiedzanie północnej części wyspy. Zaczniemy od stolicy – Port Louis.

Naczytałem się o wielkich korkach na Mauritiusie ale w okresie noworocznym, w którym tu jesteśmy drogi są raczej pustawe i jeździ się bardzo dobrze i szybko. Ludzi też za dużo nie widać. Być może wszyscy turyści zalegli w swoich zamkniętych wszystkomających kurortach i nie wyściubiają nosa na zewnątrz?

W Port Louis idziemy przejść się na Waterfront, który jest pięknie odnowiony. No normalnie jak nie Afryka.
Parkujemy pod budynkiem poczty. Tej samej, która wydała słynne znaczki pocztowe w XIX wieku, poszukiwane przez wszystkich kolekcjonerów świata – pierwsze „Mauritiusy” Przyznaje, że ja zaprzyjaźniłem się z nazwą „Mauritius” w dzieciństwie właśnie po przeczytaniu słynnego komiksu o przygodach kapitana Żbika w odcinku „Złoty Mauriutius” Tam za ten cenny znaczek szef bandy był gotów zabić! No więc cała ta historia zaczęła się w tym budynku.

Image

Ale dalszy kawałek nadbrzeżna to mikst nowoczesności ze starymi portowymi budynkami

Image

Image

Image

Image

Na końcu trafiamy do muzeum niewolnictwa a także zabytku z listy Unesco – Aapravasi Ghat.

Image

Image

Nie ma za dużo oglądania, to fragment nadbrzeża i baraki, przez które przechodzili pierwsi hinduscy imigranci sprowadzani przez Brytyjczyków do uprawy trzciny cukrowej.

Image

Brytyjczycy zrobili tu eksperyment dla całego imperium, nie sprowadzali niewolników tylko ochotników, którym zapewniono pracę (oczywiście za grosze) aby uzyskać większą lojalność i wydajność pracy. Eksperyment się udał i z powodzeniem stosowano go później w innych częściach Commonwealth.
Do kolejnej atrakcji – ogrodu botanicznego Sir Seewoosagur Ramgoolam wiedzie szybka dwupasmowa trasa. Jest to najstarszy ogród botaniczny na półkuli południowej założony już w 1735 roku jeszcze przez Francuzów. Pomimo, że to oczywiście zbiorowisko roślin z całej Afryki ogród robi niesamowite wrażenie. Spędziliśmy tam prawie 2 godziny i naprawdę nie było nudno. Ogród ma kilka hitów do których zaliczają się nenufary czyli gatunek lilii wodnej:

Image

Image

Image

Na tych wielkich liściach można spotkać ptaka, którego nazwa bardzo się w Polsce kojarzy – kurka wodna 😊

Image

Najczęściej występującym ptakiem na Mauritiusie jest mojna czyli podgatunek szpaka

Image

Image

Lata też sporo wikłaczy

Image

Można spotkać kilka ciekawych gatunków drzew – tutaj kigelia afrykańska czyli drzewo kiełbasiane

Image

Trzeba uważać, bo te (niejadalne) owoce ważą nawet 5kg - zakaz piknikowania!

Image

Spotykamy chlebowce

Image

Baobaby

Image

I storczyki, które są pasożytami innych drzew

Image

Niektóre drzewa mają bardzo fikuśne pnie – ten przypomina jakąś postać z dawnych gierek

Image

Image

Image

Image

Image

W ogrodzie jest kilka gatunków jaszczurek

Image

Image

No i musi być obowiązkowa atrakcja dla dzieci – zagroda z żółwiami i sarenkami. Takie zagrody ze zwierzętami znajdziemy przy innych atrakcjach wyspy, po prostu ukłon w stronę turystów z dzieciakami

Image

Na koniec piękna plantacja lotosu

Image

Image

Image

Mega fajny ten ogród botaniczny, naprawdę wart odwiedzenia, zwłaszcza że w południowym upale można się schować w cieniu drzew.

Jedziemy dalej na północ zobaczyć kościół Notre-Dame Auxiliatrice de Cap Malheureux (z listy @max2000). Prezentuje się przepięknie choć jest malutki

Image

Image

Image

Akurat w środku był ślub lokalnej pary na który oczywiście się wprosiliśmy 😊

Image

Obok można zakupić świeże ryby, chociaż wszystko na tych stołach było już niestety sprzedane

Image

Jako jedyny tu podszedłem i zrobiłem tę fotę (za zgodą rybaka). A nasze dziewczyny kazały sobie ją przesłać i jarały się tym gościem jeszcze długo….. weź tu zrozum kobiety ?

Image

No i na koniec ulegam „prośbom” żony o kawałek plażowania. Jedziemy do turystycznej miejscowości Grand Baie na tamtejszą plażę miejską i do zachodu słońca relaksujemy się.

Image

Miejscowe streed foody są całkiem zjadliwe a Pan robi nam do picia „specjalność zakładu”

Image

Nie ma pozwolenia na alko ale po mrugnięciu okiem (i dodatkowej opłacie) zrobił nam też wersję wzmocnioną 😊

Na koniec jeszcze powrót przez Port Louis gdzie robimy zakupy w centrum handlowym. No zdziwiłem się, że są punkty gastronomiczne dla Polaków 😉

Image

Na razie jest super i bardzo dobrze jeździ się po Mauritiusie, nazajutrz planujemy eksplorację centralnej części wyspy

Stay tuned…
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
12 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#4 PostWysłany: 17 Sty 2025 20:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 475
Loty: 1289
Kilometry: 2 595 325
platynowy
Rano wstaje znowu piękny słoneczny dzień. Ale jak spojrzymy w głąb wyspy to widać tam ciemne chmury. Wcale nas to nie wzrusza, w planach plantacja herbaty Bois Cheri, hinduska świątynia Grand Bassin Temple, Park Narodowy Black River Gorges i jak starczy czasu to kolorowe ziemie Chamarel.
Plan ambitny ale odległości są małe a korków brak. Jednak łapie nas spora ulewa w trasie, na szczęście jak dojeżdżamy pod świątynie to już tylko lekko kropi. Na dzień dobry szokujący widok dwóch wielkich posągów bóstw

Image

Image

Obok nad jeziorem rozpościera się kompleks świątynny Grand Bassin Temple. Woda w jeziorku jest uzupełniona o oryginalną wodę z Gangesu więc dla wszystkich Hindusów to tak jakby święte miejsce

Image

Image

Wszędzie stoją mniejsze i większe posążki bóstw hinduskich

Image

Image

Image

Miejscowi oddają się rytuałom: składania potraw w ofierze na murkach przy jeziorze oraz czerpaniu z niego wody i polewaniu głów.

Image

Oczywiście smakołyki pozostawione jako ofiary szybko padają łupem stada makaków, które opanowało teren wokół jeziora

Image

Image

Na swoją część czyhają też synogarlice

Image

Wspinamy się jeszcze na wzgórze do posągu bogini-małpy

Image

Image

Tam widoczek krajobrazowy i kolejne stada makaków

Image

Image

Do faktorii herbacianej jest niedaleko, padać przestało ale na niebie toczą się co chwila ołowiane chmury. Dookoła plantacje herbaty

Image

Image

Image

Przed faktorią swoje gniazda mają wikłacze

Image

Dzisiaj akurat sama przetwórnia jest nieczynna więc zobaczymy muzeum herbaty ….

Image

Image

… oraz idziemy w ramach biletu na degustację produkowanych tu smakowych herbat. Trzeba przejść ponad kilometr ścieżką wśród wspaniałej roślinności

Image

Image

A oto i herbaciarnia wśród pól krzaczków herbacianych, widoczek prawie cukierkowy

Image

Tam mamy do dyspozycji wrzątek, ciasteczka i nieograniczoną możliwość degustowania różnych smaków. Oczywiście sklep też jest (ale te same herbaty w markecie są prawie o połowę tańsze)

Image

Lata dookoła nas stado bilbili zbroczonych – śmieszny ptaszek z czubkiem

Image

Jedziemy dalej w kierunku Parku Narodowego Black River Gorges. Niestety przy wjeździe na drogę w kierunku punktów widokowych wisi wielka tablica, że droga jest w przebudowie i dostępny jest tylko jeden punkt widokowy Gorges Viepoint. Zamknięta jest nawet droga do Alexandra Falls. No trudno – podziwiamy park z jednego miejsca tylko ale za to z dobrego punktu obserwacyjnego:

Image

Widać piękny wodospad

Image

W oddali latają przepiękne white-tailed tropicbirds czyli faetory żółtodziobe. Niestety są bardzo daleko

Image

Image

Niebo wygląda jakby zaraz miało spaść nam na głowę więc odpuszczamy jakiekolwiek próby wejścia na szlaki, których kilka się tu zaczyna. Pozostaje nam jazda w kierunku Chamarel, niestety naokoło bo dalej jedyna droga jest zamknięta. No i nie wyjechaliśmy jeszcze z parku jak znów zaczęło padać. Ale to deszcz tropikalny, tak zwany torrential rain, tak jakby ktoś wiadrami lał wodę z nieba.
Znowu mamy szczęście bo przestaje lać jak dojeżdżamy nad wybrzeże i nie pada przy wjeździe do Chamarel. To dość znane miejsce z przewodników. Chamarel Colored Earth Geopark to żelazny punkt wszystkich wycieczek na Mauritius. I rzeczywiście jak wszędzie jest pustawo to tutaj spotykamy tłumy turystów. Miejsce cieszy oko, to ziemia wzbogacona o różnokolorowe tlenki

Image

O wiele fajniejszym miejscem jest pobliski punkt widokowy na wodospad Chamarel. To chyba najpiękniejszy wodospad na całym Mauritiusie

Image

Image

Image

Zrobiło się mocno po południu i nad nami latają wielkie nietoperze – to mauritius fruit bats

Image

Zbieramy się z powrotem nad wybrzeże, tam oczywiście cały dzień była piękna pogoda.

Image

Idziemy znów na naszą plażę we Flic-en-Flac podziwiać kolory zachodu słońca

Image

Image

Image

Image

Image

A na koniec dnia – restauracja z przepysznymi owocami morza, palce lizać!

Image

Kolejny dzień w planach to wyprawa na siedem wodospadów, będzie się działo!
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#5 PostWysłany: 18 Sty 2025 11:24 

Rejestracja: 30 Maj 2017
Posty: 252
niebieski
Świetna relacja! Zazdroszczę wyjazdu. Te gatunki ptaków znasz i rozpoznajesz czy ktoś Ci je pokazuje?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 18 Sty 2025 12:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2426
Loty: 907
Kilometry: 2 031 922
HON fly4free
@Bulusia robisz wyszukiwanie obrazem w google ;-)
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#7 PostWysłany: 18 Sty 2025 13:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 475
Loty: 1289
Kilometry: 2 595 325
platynowy
Chciałem wprawdzie odpowiedzieć, że jestem ornitologiem-amatorem i wszystkie ptaki mam w małym paluszku ale @cart mnie ubiegł ;)
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
abelincoln lubi ten post.
 
      
#8 PostWysłany: 18 Sty 2025 15:56 

Rejestracja: 30 Maj 2017
Posty: 252
niebieski
A ja naiwny myślałem, że bilbile zbroczone poznajesz z kilometra :D :shock:
Góra
 Profil Relacje PM off
hiszpan lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 20 Sty 2025 21:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 475
Loty: 1289
Kilometry: 2 595 325
platynowy
Ależ ten czas szybko leci w doborowym towarzystwie i pięknych okolicznościach przyrody! To już nasz czwarty dzień na Mauritiusie a wieczorem idziemy na plażę świętować Sylwestra 😊

Wstał piękny dzień i nad całym Mauritiusem świeci słońce więc realizujemy dziś plan trekkingowy – wyprawę do siedmiu wodospadów, nazywanych też Tamarind Falls. Tu korzystam obficie ze wskazówek @max2000 oraz znalezionej przez niego stronki https://www.letsventureout.com/tamarind-falls-mauritius-7-cascades/

Chcemy oczywiście zrobić ten trekking bez wynajmowania dość drogiego przewodnika. Google mapa przyjaźnie pokazuje miejscówkę oznaczoną „Tamarind Falls Hiking Trail Start” Jest to wąska dróżka przy której można swobodnie zostawić samochód na poboczu. Jesteśmy tam z samego rana i już kilka samochodów i busów parkuje:

Image

Oczywiście nachodzą nas lokalni przewodnicy głośno informując, że bez przewodnika nie wolno, nie damy rady, zgubimy się itp. ale zgrabnie puszczamy te uwagi mimo uszu. Opis na stronce powyżej jest dokładny a poza tym w zasięgu wzroku są co najmniej dwie grupy z przewodnikami, które szykują się na ten sam trekking. Trzymamy się dyskretnie z daleka i idziemy za jedną z grup. Ścieżka rozpoczyna się na polu trzciny cukrowej

Image

No i rzeczywiście oryginalne wejście na szlak jest zastawione gałęziami – zapewne przez miejscowych przewodników – i gdyby nie grupa przed nami nagle zniknęła nam w lesie po lewej to rzeczywiście trochę byśmy pobłądzili.

Image

A tak trafiamy na wąską leśną ścieżkę, która szybko zamienia się w trasą ostro w dół po zboczu.

Image

Wczoraj trochę padało więc szlak nosi ślady ulewy i trzeba używać rąk aby nie zjechać w krzaki. Tu apeluję do wszystkich chętnych na tą wycieczkę o zabranie butów trekkingowych, to baaardzo pomaga!

Image

Wychodzimy z lasu i widzimy panoramę wodospadu nr 2 z góry (jedynkę przeoczyliśmy, odwiedzimy ją na powrocie)
Trzeba przetrawersować rzeczkę i znaleźć kolejną ścieżkę tym razem trochę pod górę a potem znowu ostro w dół.

Image

Image

Image

Image

Dochodzimy do wodospadu nr 2 od wewnętrznej strony

Image

Image

Chętni mogą tu skakać do wody i kąpać się w jeziorku, przy panującym upale to dobry pomysł

Image

Image

Image

Od tego miejsca szlak jest już oznaczony, zauważam dyskretne niebieskie wstążeczki przywiązane do drzew.

Image

Idziemy dalej raz w górę ale głównie w dół do wodospadu nr. 3. Jeszcze panorama dwójki z oddali nad trójką:

Image

Trójka jest .... malutka

Image

Image

Image

Tu mamy też kolejne jeziorka ale tym razem atrakcją są lokalne rybki wykonujące „fish massage” Kto nie próbował albo ma opory w salonach z racji na stojącą wodę tu ma okazję na łaskotki z natury 😊

Image

Mijamy wodospad nr. 4 i rozpoczynamy trochę trudniejsze zejście do stóp uważanego za najładniejszy wodospadu nr 5.

Image

Image

Tutaj jest kolejne spiętrzenie wody i fajne miejsce na kąpiel

Image

Przy pięknej pogodzie wodospad wygląda naprawdę zjawiskowo

Image

Image

Image

Zaglądam nad wodospad nr 6 od góry, no tutaj jest bardzo wysoko.

Image

Niestety poddajemy się przy próbie zejścia do stóp wodospadu 6 – jest po prostu za ślisko i za stromo ☹ Na pocieszenie zostaje fakt, że obejrzeliśmy szóstkę z góry a siódemka podobno jest i tak gdzieś z boku. Większość ekip i tak zawraca przy podstawie piątki więc koniec końców jesteśmy usatysfakcjonowani 😊
No teraz trzeba wrócić z powrotem na górę! Ale wejście jest o wiele prostsze niż zejście, droga pod górę zajmuje nam połowę czasu schodzenia! Idziemy jeszcze poszukać jedynki wśród krzaków – coś tam widać ale jedynka nie jest już taka efektowna.

Cały trekking zajął nam 3,5 godziny i cała ekipa jest przyjemnie zmęczona i mega zadowolona. To jest naprawdę najfajniejsza atrakcja Mauritiusa na cały nasz pobyt. Bardzo polecam nawet dla osób mało wysportowanych. Zawsze można też wziąć tego przewodnika, będzie bardzo pomagał przy schodzenia, tłumaczył gdzie stanąć, podawał rękę itp. widzieliśmy ludzi w starszym wieku na szlaku też.
Wracamy do Flic-en-Flac, po drodze kupujemy owoce na przydrożnym straganie.

Image

Niestety nie jest tanio a na dodatek można się przejechać dodatkowo bo ceny podane są „za pół kilo” !
Robimy zakupy sylwestrowe w centrum handlowym Cascavelle i byczymy się na naszym basenie aż do popołudnia.
Z naszego tarasu dachowego rozpościera się piękny widok na centrum wyspy i morze.

Image

Image

Image

Warto obejrzeć też tutaj zachód słońca, który codziennie nam towarzyszy na Flic-en-Flac. Jest naprawdę zjawiskowy.

Image

Image

Image

Image

Image

Po zachodzie słońca zbieramy się na plażę aby świętować tam nadejście Nowego Roku!

Stay tuned….
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
Gadekk uważa post za pomocny.
 
      
#10 PostWysłany: 03 Lut 2025 22:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 475
Loty: 1289
Kilometry: 2 595 325
platynowy
Nadszedł w końcu ten moment kiedy już po zmroku zabieramy koszyk ze specjałami i udajemy się na plażę na Flic-en-Flac. Spodziewaliśmy się innych ludzi ale nie takich tłumów!

Image

Wykorzystujemy każdy element na stabilizację naszych kubeczków, po plaży chodzi mnóstwo ludzi, w większości to Hindusi ale spotkaliśmy też parę z Polski

Image

No i już przed północą zaczyna się show, fajerwerki odpalane są wprost z plaży dookoła nas.

Image

Image

Image

Oglądamy przez dobre pół godziny wspaniały spektakl na niebie, który dodatkowo potęguje odbijanie światła przez ocean

Image

Image

Naprawdę wspaniałe przeżycie

Image

Grubo po pierwszej w nocy rozpoczyna się puszczanie lampionów – kolejne niesamowite widoki

Image

Image

Po raz pierwszy w tropikach (jest obłędnie ciepło) i po raz pierwszy na plaży – ale na pewno nie ostatni!

Image

Wysypiamy się do południa, piszę z naszą Panią host i ta pozwala nam zostać ile chcemy, bo nie ma innych gości dzisiaj 😊

No ale jeszcze chcemy zobaczyć jedną z ukrytych atrakcji wyspy, opisywaną tylko na blogach – prześliczny wodospad i jeziorko Cascade Eau Bleu. To i tak jest po drodze na lotnisko więc nam pasuje.
Niestety po dojeździe na miejsce nie widać żadnych oznaczeń ani parkingów. Mapa pokazuje miejsce docelowe kilkadziesiąt metrów od drogi ale nie ma jak się zatrzymać. W końcu jakiś lokales w rozwalającej się starej toyocie pokazuje nam „parking” i ścieżynkę w trzcinie. Ten parking wygląda tak:

Image

Niestety ścieżka doprowadziła nas na manowce ☹ (poszła w przeciwną stronę). Idziemy wzdłuż drogi wypatrując innej. No w końcu jakimś szóstym zmysłem zauważam ślad w trzcinie w bok od drogi – o tutaj właśnie:

Image

Nie bez kłopotów dochodzimy do krawędzi małego klifu:

Image

Bez dobrych butów strome zejście jest trudne. Czy to tu? Po chwili coś się przebija w zaroślach:

Image

No w końcu! Na dole widok, który wynagradza nam w 100% trudy poszukiwań Eau Bleu.

Image

Wprawdzie po wodospadzie nie ma śladu (za mało wody) ale niesamowicie krystaliczne błękitne jeziorko aż zachęca do kąpieli

Image

Nie ma żywej duszy i przez dobrą godzinę sami pluskamy się w zimnej ale super czystej i przezroczystej wodzie. Co za piękne i nieodkryte miejsce!

Image

Z drogi już widoczek na wybrzeże wschodnie.

Image

Ponieważ mamy jeszcze trochę czasu (odlot dopiero po 22) to wybieramy się na kolejną plażę – Blue Bay Beach:

Image

Jest u mnóstwo miejscowych Hindusów a pobyt umilają mi startujące co chwila samoloty. Relaksujemy się tu aż do wieczora a potem jeszcze idziemy przejść się waterfrontem w Maheburgu. Jest tu ładne molo

Image

I pomnik ponoć jedynego w tej części świata zwycięstwa morskich sił francuskich nad brytyjską flotą

Image

Miasteczko ma swój urok ale 1 stycznia wszystko jest pozamykane i nie działa fajny ponoć targ.

Image

Image

Jeszcze zostaje nam podziwianie zapomnianej stacji kolejowej…

Image

…. I piękną aleją drzew dobijamy do lotniska.

Image

Oddanie samochodu to formalność i do Londynu Gatwick zabiera nas z powrotem A350 Air Mauritius.
Tam już tak różowo nie jest. Mamy rozkładowo tylko 3,5 godziny na przesiadkę i zmianę lotnisk z Gatwick na Heathrow. Zbieramy się zgrabnie z samolotu i nie ryzykując już opóźnienia wołamy Ubera. O dziwo zabiera nas szybko i obiecuje dostarczyć na Heathrow w godzinkę. Tego akurat potrzebujemy, najwyraźniej drugiego stycznia Anglicy jeszcze masowo nie podróżują po stolicy bo nie ma korków i dojeżdżamy na miejsce bardzo szybko. Brak kolejek do immigration i trafiamy przed bramkę LOTu z zapasem czasowym 😊 Ufff, udał się ten trudny manewr, miałem tu dużą zagwozdkę co zrobić w wypadku potencjalnego spóźnienia. A tak Benek 737 MAX LOTu dostarcza nas z powrotem do Warszawy i wyprawa zakończona 😊

Nie był to trudny wyjazd, raczej wycieczka z rodzaju "chillout". Mauritius jest przepięknym miejscem na odpoczynek, jak czytaliście nie tylko na plaży. Wyspa zauroczyła nas swoją różnorodnością przyrodniczą i przepięknymi krajobrazami.
Polecam zorganizować sobie taki wyjazd bezproblemowo samemu, wybór noclegów jest olbrzymi a ceny nie odbiegają od „bałtyckich”. Jest to oczywiście daleko ale przeloty Air Mauritius zaskoczyły nas bardzo pozytywnie, obydwa loty mieliśmy nocne i jakoś zleciało.

Coś mi się wydaje, że nie był to mój ostatni pobyt na Mauritiusie a z zasady nie lubię wracać do tych samych miejsc….
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 10 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 7 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group