Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 1323 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12 ... 67  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu: Eurotrip 2012.
#161 PostWysłany: 16 Sty 2013 17:10 

Rejestracja: 31 Sie 2012
Posty: 47
Zbanowany
Witam,

Niżej przedstawiam film( 25minutowy!) z moich podróży po Europie w 2012 roku. Film miał mieć 5 minut, ale trochę go wydłużyłem. Jest to mój pierwszy film jaki zrobiłem, także proszę o wyrozumiałość. Na początku trochę zdjęć, ale później są już filmy.


Styczeń-luty:

Wiedeń Polskibus 2 zł w 2 strony
Berlin Polskibus 2 zł w 2 strony
Bratysława Polskibus 2 zł w 2 strony

Marzec

Londyn (wizzair) na 5 dni i mecz z Milanem (78 zł bilet lotniczy w 2 strony, bilet na mecz 80 funtów).
Oslo (wizzair) 2 zł w 2 strony na 3 dni.

Czerwiec:

Oslo 2 zł w 2 strony ( 3 dni). (wizzair)

Lipiec:

Budapeszt na 3 dni za 8 zł. ( wizzair)

Sierpień-wrzesień

Sztokholm na 2 dni ( 2 zł w 2 strony) wizzair
Bruksela na 3 dni ( 8 zł w 2 strony) wizzair

Wrzesień-październik
Rzym na 7 dni, Florencja na 5 dni, Mediolan na 4 dni. ( 200zł z bagażem rejestrowanym- wylot z Rzymu, powrót z Mediolanu). wizzair

Listopad:

Modlin- Eindhoven ( za 1 zł) potem pociąg do Rotterdamu i póżniej Schiedam ( tam 2 dni)-> pociąg do Amsterdamu (2dni tam)-> powrót do Eindhoven i lot do Modlina ( 2zł) wizzair

O 9:50 przylot z Eindhoven o 12 wylot do Paryża ( ryanair- 9 zł). 3 dni w Paryżu, a potem megabus za funta do Londynu. W Londynie 3 dni i powrót do Modlina(28zł).
Bilet na mecz 90 funtów.


Oto film

Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Czerwiec w Czarnogórze za 547 PLN. Loty z Warszawy, 4 noclegi i auto Czerwiec w Czarnogórze za 547 PLN. Loty z Warszawy, 4 noclegi i auto
Przygoda w Tajlandii: Phuket i Chiang Rai w jednej podróży od 2933 PLN. Wyloty z 2 miast Przygoda w Tajlandii: Phuket i Chiang Rai w jednej podróży od 2933 PLN. Wyloty z 2 miast
 Temat postu: Islandia- fotorelacja
#162 PostWysłany: 17 Sty 2013 17:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Lut 2012
Posty: 22
Zapraszam! Kilka zdjęć z naszej 5dniowej podróży. Krótko- ale i tak było warto! W tym roku planujemy wybrać się na dłużej i zdecydowanie z namiotem. Gorąco polecam ten kraj- jest...nie do opowiedzenia!
a tu link do zdjęć.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#163 PostWysłany: 17 Sty 2013 18:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 30 Gru 2011
Posty: 5594
Loty: 169
Kilometry: 241 913
niebieski
Ładne zdjęcia - choć wydaje mi się, że lepiej by pasowała jakaś muzyka Sigur Rós - np. Heima, choć to oklepany temat.
_________________
Blbec je blbec a blbcem zůstane
Ja tu tylko sprzątam
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#164 PostWysłany: 17 Sty 2013 19:08 

Rejestracja: 19 Sty 2012
Posty: 77
A w jakim miesiącu roku były robione te zdjęcia ?
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#165 PostWysłany: 17 Sty 2013 19:46 

Rejestracja: 11 Gru 2012
Posty: 67
Ten "Arctic Trucks" na 4 zdjęciu to wasz ?? Jaki koszt wynajmu ??
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#166 PostWysłany: 17 Sty 2013 19:56 

Rejestracja: 27 Gru 2011
Posty: 19
piękne zdjęcia.
zdecydowanie zachęcające:)
napiszesz coś więcej o wyprawie? jak długo, jaki koszt, itp?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#167 PostWysłany: 17 Sty 2013 21:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Lut 2012
Posty: 22
Zapomniałam dokleić dziennik- pisany podczas podróży- więc wybaczcie frazesy, ale to zawsze najlepiej oddaje klimat. Mini wyprawa miała miejsce w 2009 roku w lipcu- 13tego. Nie należała do najtańszych ( nie znałam wtedy fly4free he he). Lot+ trzy noce w stolicy+ nocleg w Hofn+ 4 razy ryba+ pizza+ szynka i chleb i hektolitry paliwa, dwie osoby=4000zł. Myślę, że obecnie da się to zrobić o połowę taniej!
Poniżej opis wycieczki.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#168 PostWysłany: 17 Sty 2013 21:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Lut 2012
Posty: 22
Dzień pierwszy czyli jak najłatwiej dostać się na księżyc.
Każdy mieszkaniec Irlandii to wie, że aby podróżować z Roscommon trzeba wstać bardzo wcześnie, a najlepiej w ogóle się nie kłaść tylko opuścić nasze urocze miasto ciemną nocą. O tej właśnie porze podróż do Dublina jest mniej bolesna. Drogi puste więc w niecałe dwie godziny można się znaleźć na Dublińskim lotnisku. Pierwszy cel naszej podróży został zrealizowany bez większych problemów. Nawet poradziliśmy sobie z samodzielną odprawą, choć bagaż nie chciał się skanować i ja oczywiście zaczęłam panikować. Pomyślałam, że przyszedł czas na moje dziwne wakacyjne przygody. Na szczęście obsługa linii lotniczych była przygotowana na mniej rozgarniętych pasażerów i nam pomogła. Lecz mój nieszczęsny móżdżek wciąż rozmyślał czy aby na pewno nasza walizka poleci z nami do Londynu. Zaczęłam nawet kalkulować ewentualne straty. Jednak los nam sprzyjał. Na lotnisku w Gatwick bez problemu znaleźliśmy naszą czerwoną, wesołą walizkę.
Pierwszy raz byłam na tym lotnisku. Terminal wschodni, zachodni, południowy. Nie wiedziałam za bardzo gdzie jesteśmy. Najlepiej jest wypatrzyć sobie już w samolocie potencjalnego „zająca” i po wyjściu podążać za jego cieniem. Tym sposobem dotarliśmy do głównej hali i już na spokojnie mogliśmy zająć się organizacją śniadania. Samolot do Reykjaviku odlatywał dopiero za trzy godziny. Rozsiedliśmy się więc wygodnie w lotniskowej restauracji i zamówiliśmy śniadanie.
Nienawidzę bramek pikających na lotnisku. Zawsze mam wrażenie, że ktoś mi przed chwilą wepchnął do kieszeni kilogram kokainy i zostanę złapana. Dopada mnie wtedy jakaś paranoja. Gdy pytają „czy sama pakowałam mój bagaż?” zanim odpowiem odtwarzam w myślach scenę pakowania. To takie moje małe fobie. A im więcej latam tym bardziej się stresuję. Jako, że nigdy wcześniej nie latałam nigdzie z Londynu nowością dla mnie była specjalna bramka, która prześwietlała buty. Każdy z pasażerów kroczył boso obok jadących po specjalnej taśmie butów. O ile jeszcze zrozumiem, że ja w moich buciorach mogłabym ukryć nawet karabin maszynowy to nie mam pojęcia co zmieściłoby się z rzemykowych klapeczkach pasażerki stojącej przede mną. No ale pomysłowość ludzka nie zna granic, więc nigdy nie wiadomo!
Znaleźliśmy się w końcu w samolocie i czekał nas trzygodzinny rejs w nieznane. Wiele czytałam wcześniej o Islandii. Byłam przygotowana na wielkie mrozy i krajobraz niczym z filmów Kubrick’a. Tak ciężko o tym myślałam, że usnęłam. Obudził mnie dopiero glos pilota. W zrozumiałym zapewne tylko dla Islandczyków języku powiedział, że zbliżamy się do lądowania. Przestawiliśmy zegarki o godzinę w tył i wreszcie po dwunastu godzinach podróżowania dotarliśmy do celu.
Lotnisko w Reykjaviku jest urocze. Pewnie dlatego, że pasażerowie nie zdążyli go jeszcze zdewastować. Lśniące podłogi, szklany, kryształowy sufit. Wyszliśmy na halę przylotów gdzie czekał na nas pan z wypożyczalni samochodów. Na imię miał coś tam coś tam. Ale poza imieniem zrozumiałam wszystko co do nas mówi. A powiedział „fajnych wakacji” i pokazał nam naszego nowego towarzysza eskapady. Na parkingu czekał na nas słodki Suzuki Jimny. Wyglądał zabawnie. Jak przyklejony do podwozia z ciężarówki domek ślimaka. Pan coś tam coś tam już gdzieś sobie zniknął i zostaliśmy w trójkę. Pełni emocji i głodni wrażeń z podniesionymi głowami ruszyliśmy wprost przed siebie i… znów znaleźliśmy się przed lotniskiem w tym samym miejscu. No tak trzeba gdzieś jednak skręcić. Wjechaliśmy wprost na drogę do Reykjaviku.
Już po paru minutach oczom moim ukazał się dziwny krajobraz. Było płasko ale ziemia niczym wyrzeźbiona przez artystę. Słońce świeciło mocno i widać było gdzieś na horyzoncie ogromne góry pokryte śniegiem. Było jak na księżycu. Tylko zamiast siedzieć w rakiecie poruszaliśmy się zabawnym autkiem i zamiast zbierać próbki i szukać oznak życia- zbieraliśmy doświadczenia i chcieliśmy jak najdalej uciec od oznak życia.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#169 PostWysłany: 17 Sty 2013 21:47 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Lut 2012
Posty: 22
Dzień drugi- czyli ale ta szynka głośno płacze!
Reykjavik okazał się ogromnym miastem. Rozciąga się wzdłuż zatoki i wpada wprost do oceanu. Jest dwa razy większy niż Dublin. Mimo to udało nam się znaleźć miejsce naszego noclegu. Pozwoliliśmy sobie na odrobinę luksusu i na stronie internetowej zabukowaliśmy apartament z wielkim prysznicem i elektrycznie sterowanym łóżkiem. Ha. Fajnie by było. Okazało się, że noc spędzimy w malutkim pokoiku, gdzie jest jeszcze wepchnięta kuchnia i z boku wystaje prysznic. Właściciel obiecał nam jednak, że jak wrócimy tu pojutrze to będziemy zakwaterowani w super apartamencie. Byliśmy tak zmęczeni, że zgodziliśmy się na wszystko. Jednak jedno nie dawało nam spokoju. Co tu tak okropnie śmierdzi? Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że to woda. Na Islandii bowiem ogrzewa się ją w sposób naturalny: jest to po prostu gorąca woda z wnętrza ziemi z wysoką zawartością siarki. Szybko przywykliśmy do smrodu i usnęliśmy jak dzieci.
Rano okazało się, że jednak nie wszystkie zegarki przestawiłam i zamiast o piątej mój budzik odezwał się już o czwartej rano. Tutaj nie miało to znaczenia. Na zewnątrz było jasno. Słońce już dawno wstało. Zresztą chyba nawet nie zdążyło zajść. Wypiliśmy nasz nowy smakołyk: kawo-siarkę i ruszyliśmy na odkrywanie Islandii.
Była piąta rano więc miasto jeszcze spało. Tylko olbrzymich rozmiarów mewy latały machając skrzydłami na pożegnanie. Ruszyliśmy na wschód. Naszym celem było położone od stolicy 444 kilometry portowe miasteczko Hofn. Najpierw jednak musieliśmy pokonać olbrzymie góry, które z tej strony otaczają Reykjavik. Droga nr 1 biegnie na sam szczyt i potem stromymi zakrętami schodzi na dół. Fajnie było jechać tą drogą. Czułam się jak Jeremy Clarkson testujący nowego Lamborghini we włoskich Alpach. Było pięknie. Na dole zupełnie zielona trawa, potem warstwa czerwonych kamieni i wyżej wulkaniczne , czarne od popiołu szczyty. Po godzinie jazdy skręciliśmy w jakąś ( oczywiście nie było jej na naszej mapie) kamienistą drogę i wjechaliśmy w sam środek żółto zielonych łąk. To było dobre miejsce na śniadanie.
Było tak cicho, że gdy jadłam kanapkę słyszałam jak szynka płacze. Słońce nabierało mocy i świeciło w oczy, które z wrażenia nachodziły łzami. Nie chciałam stamtąd odjeżdżać a to był dopiero początek.
Wjechaliśmy na główną drogę i po paru minutach wiedziałam, że jesteśmy w raju. Tuż za kolejnym zakrętem oczom naszym ukazał się przepiękny wodospad. Spędziliśmy przy nim prawie godzinę. Woda błyszczała i co chwila w promieniach słońca można było ujrzeć nową tęczę. To też było idealne miejsce na śniadanie, więc znów zjedliśmy po kanapce. Tym razem nie było słychać szlochu szynki tylko wesoły szum spadającej wody. Było mi ciężko opuszczać to miejsce. Ale patrząc na skropionego wodospadem Jimniego wiedziałam, że daleka droga przed nami. Ale po kilku minutach jazdy zobaczyliśmy jeszcze piękniejszy wodospad, a potem jeszcze jeden, a potem trzy w jednym miejscu. A potem to już przestałam liczyć i nawet przy nich nie stawaliśmy ( zabrakło kanapek i czasu).
Po wielu godzinach jazdy i przejechaniu zaledwie połowy drogi krajobraz uległ zmianie. Małymi kroczkami zbliżaliśmy się do największego lodowca na świecie. Vatnajokull zajmuje powierzchnię 8100 kilometrów kwadratowych. To było niesamowite wrażenie. Pomiędzy ogromnymi górami widać było wielkie pałacie lodu. Słońce świeciło bardzo mocno a odbijane od lodowca światło wyglądało nieziemsko. Nie ma takiego słowa, które mogłoby to opisać.
A już na pewno nie da się opisać kolejnego miejsca do którego udało nam się dotrzeć. Za kolejnym zakrętem pojawiła się lodowa laguna. To tu wielkie lodowe bloki spływają do oceanu. Niesamowite jest to, że siedemdziesiąt lat temu lodowiec sięgał wody. Efekt cieplarniany powoduje cofanie się lodowca i w ten właśnie sposób powstała laguna. Staliśmy tam tak blisko tego lodu i przecieraliśmy oczy z wrażenia. Woda była niebieska i odbijała się niebieskim światłem na bryłach lodu. W wodzie wesoło hasały foki a ja się bałam, że w końcu ktoś złośliwy obudzi mnie z tego rajskiego snu. W drodze powrotnej jeszcze tu na pewno wrócimy.
To było niesamowite. Przejechaliśmy 444 kilometry w piętnaście godzin. W takim tempie zwiedzanie kraju może zająć co najmniej rok. Ale nie dało się inaczej. Wyczerpani usnęliśmy w hotelowym pokoiku a za oknem nad najpiękniejszym miejscem na ziemi- lodowcem Vatnajokull- zachodziło właśnie słońce.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#170 PostWysłany: 17 Sty 2013 21:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Lut 2012
Posty: 22
Dzień trzeci czyli Viva La Italia.
Tej nocy spałam jak dziecko. Hotel w Hofn, choć nie najwyższej klasy i ze wspólną łazienką na korytarzu, okazał się niezwykle wygodny. Wstaliśmy wcześnie rano i by nie tracić za wiele czasu wprost po śniadaniu udaliśmy się w drogę. Wróciliśmy do lodowej laguny.
Miejsce to z pewnością zasługuje na to, by odwiedzić je ponownie. Tym razem postanowiliśmy się jej przyjrzeć z bliska. Z grupą niesfornych francuskich turystów wsiedliśmy na pewnego rodzaju łódź na kołach. Przemierzyliśmy kawałek po lądzie by już za chwilę znaleźć się w samym sercu laguny. Pływaliśmy pomiędzy ogromnymi blokami lodu, który odbijając się w wodzie przybierał niebieski kolor. Niesamowite wrażenie. To jedna z obowiązkowych wycieczek jakie należy zaliczyć będąc na Islandii. Jednak czas nieubłaganie płynął więc już po godzinie byliśmy powrotem w naszym śmiesznym autku.
Naładowani wrażeniami postanowiliśmy dokarmić się adrenaliną i nagle skręciliśmy z głównej drogi. Czas na tzw. Interior czyli jazdę po drogach, których nawet nie ma na mapie. Przez ponad godzinę męczyliśmy naszego biednego Jimnyego, który z wielkim trudem pokonywał strome podejścia. Bałam się ale było naprawdę fajnie. Nie wiedzieliśmy co nas czeka za kolejną górą czy zakrętem i to właśnie było najciekawsze. W końcu naszym oczom ukazała się olbrzymia lodowa ściana. Był do niej nawet dojazd ale wyglądał jak ostatnia droga życiowa. Skarpa, skarpa a pośrodku wąska ścieżka wysypana kamieniami. Zdrowy rozsądek tym razem wygrał. Zrezygnowaliśmy z dalszej jazdy. Nie dość, że niebezpiecznie to jeszcze kiepsko z paliwem a telefon komórkowy nie działa. Kiedyś jeszcze tu wrócimy!
Droga powrotna do Reykjaviku zajęła nam cały dzień. Po drodze mijaliśmy tysiące magicznych miejsc jednak nie było czasu na postoje. Należę do osób niezwykle upartych więc gdy tylko znaleźliśmy się w mieście z którego można podobno dojechać do sławnego gejzera Gryta- postanowiliśmy spróbować. Niestety zamiast tryskającej z głębokiego wnętrza ziemi gorącej wody znaleźliśmy pole golfowe. Ale co tam. Minęliśmy je i kamienistą drogą mknęliśmy dalej w nieznane. Nagle nie było już nic. Droga się skończyła a my stanęliśmy oko w oko z olbrzymią górą. Wspinaliśmy się na nią dobre dwie godziny a szczytu jak nie ma tak nie było. Lecz nie żałuję, że nie udało nam się zdobyć tej góry. Z miejsca do którego dotarliśmy rozciągał się niesamowity widok. Szczyty pokryte wulkanicznymi skałami a niżej zielona trawa. Kolory były niesamowite.
Kiedy zeszliśmy na dół zaczynał się właśnie zachód słońca. Spoceni, oblepieni muchami i nieziemsko głodni popędziliśmy w stronę miasta. A tam czekała na nas kolejna niespodzianka. Dosłownie rzutem na taśmę, tuż przed zamknięciem zdążyliśmy zamówić pizzę. Dawno tak prosta potrawa nie przyniosła mi tyle radości. Z tego miejsca pragnę podziękować włoskiemu narodowi za ten przepyszny wynalazek!
I właśnie przyklejona do pizzy zdałam sobie sprawę, że to już połowa naszych islandzkich wakacji.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#171 PostWysłany: 17 Sty 2013 21:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Lut 2012
Posty: 22
Dzień czwarty : i znów wygrała demokracja!
Każdy kraj ma takie miejsca, które turysta obowiązkowo odwiedza. Na Islandii są to niewątpliwie gejzer „ Strokkur” oraz wodospad Gullfoss”. Czytałam o tych miejscach dużo przed wyjazdem więc nadszedł czas by się do nich wybrać.
Bardzo chcieliśmy wyjechać wcześnie rano i być na miejscu przed setkami autokarów pełnych rozentuzjazmowanych turystów w średnim wieku. Niestety zaspaliśmy. Nie pomagał także przedziwny ekspres do kawy, który robił takie malutkie kaweczki. Po czterdziestu minutach i zużytych trzydziestu filtrach w końcu termos był pełny a my gotowi do drogi.
Reykjavik też już nie spał. Była godzina ósma rano i drogi pełne były tych nieszczęsnych autokarów. Wiedziałam, że wszyscy jedziemy w to samo miejsce więc naszym mini autkiem przepychaliśmy się pomiędzy kolosami. Minęliśmy sporą kolumnę jadącą przed nami i gdy już cieszyłam się, że jesteśmy pierwsi okazało się, że znów ostatni. Chwilami miałam wrażenie, że to jest jakiś zlot autobusów. No skoro motory się spotykają, to może tu panuje moda na autobusy?
No udało się. Dzięki konstruktorom, którzy nawet nie marzyli o rozpędzeniu pojazdów z osiemdziesięcioma pasażerami na pokładzie, udało nam się uciec prześladowcom. Dotarliśmy na miejsce jako pierwsi.
Przez chwilę zastanawialiśmy się nawet czy to aby na pewno tu? Cicho spokojnie, coś niby gdzieś bulgoce. I nagle tuż przed nami wyskoczył z ziemi ogromny słup niebieskawej wody. Tego wrażenia to już na pewno nie jestem wstanie opisać. Woda uniosła się na jakieś trzydzieści metrów po czym opadła powrotem i zniknęła gdzieś w bombelkowej dziurze. Wiedziałam, że gejzer ten wybucha regularnie co osiem minut, więc ten czas przyklejeni byliśmy do aparatów. I znów zaczęło bulgotać i wyskoczyło jeszcze więcej gorącej wody. Chyba dopiero za dziesiątym razem udało mi się zmieścić cały gejzer w kadrze aparatu. I wtedy właśnie zorientowałam się, że naokoło jest już pełno ludzi. Złośliwe autokary dotarły na miejsce i wysypała się zawartość puszki Pandory.
Wodospad oddalony jest od gejzeru o jakieś dziesięć minut drogi. Była godzina jedenasta i wiedziałam, że na piękne zdjęcia bez przypadkowych łokci czy głów nie mamy co liczyć. No ale trudno przyjechaliśmy przecież zwiedzać największy wodospad na Islandii.
I rzeczywiście, parking był pełen autokarów ale to nie miało żadnego znaczenia. Wodospad ten jest tak olbrzymi, że ludzie jakby zniknęli w oparach wody. No pewnie, że to nie Niagara ale i tak robi wrażenie. Rzeka spada najpierw 5 metrów z pierwszego progu, a potem 20 z drugiego, ustawionego prawie prostopadle do pierwszego. Razem z płynącą w dół rzeką wodospad ma 32 metry wysokości. Coś niesamowitego.
Tego dnia nauczyłam się przede wszystkim, że czasem wielkość ma znaczenie a ilość najmniejszego. I że demokracja to dobra rzecz, bo tam gdzie jadą wszyscy musi kryć się coś niezwykłego.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#172 PostWysłany: 17 Sty 2013 21:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Lut 2012
Posty: 22
Dzień ostatni…
Ten dzień postanowiliśmy także maksymalnie wykorzystać. Jechaliśmy podwodnym, sześciokilometrowym tunelem. Wbijaliśmy się na szczyt ogromnej góry drogą- której jeszcze nie było. Jedliśmy ohydną surową rybę w panierce ( moja nawet jeszcze wesoło podrygiwała na talerzu!). Mieliśmy nawet zderzenie czołowe z największą mewą jaką kiedykolwiek widziałam. A wszystko to stało się w drodze na zachód Islandii, by zobaczyć lodowiec na szczycie wulkanu. Piękna rzecz i bardzo oczy cieszy.
I tak dotarliśmy do kresu naszej podróży. Całą drogę powrotną milczałam i rozmyślałam. O Roscommon i o Islandii, o mojej pracy i o Islandii, o całym życiu i o Islandii…
Jeszcze przed wyjazdem postanowiłam sobie, że ta podróż będzie dla mnie bardzo ważna. Że będę się nią cieszyć i jednocześnie pokonywać swoje lęki i różne takie fisie-misie jakim często zdarza mi się wpadać do głowy. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Nie krzyczałam na dziobie Titanica, że jestem królem świata i po każdej przygodzie nie wybuchały na niebie fajerwerki. Okazało się, że wcale nie miałam z czym walczyć. Znalazłam się bowiem w takim miejscu, gdzie człowiek zaczyna żyć z samym sobą w zgodzie i harmonii. To może wielkie słowa, ale tak właśnie było. Góry, śmieszny samochodzik, bliska osoba i pusta droga prowadząca gdzieś w nieznane. Tak właśnie powinno wyglądać szczęśliwe życie. Tak raczej wygląda mój sposób na szczęśliwe życie. No oczywiście droga jest pełna zakrętów i czasem przerażających wręcz niewiadomych. Ale właśnie to jest najciekawsze. Wtedy można wybrać: albo jechać w lewo, albo w prawo, albo zaryzykować i wytyczyć swoją ścieżkę lub też najzwyczajniej wycofać się i zawrócić. Jeśli już zdecydujemy się na taką jazdę musimy się liczyć z konsekwencjami. Czasem na swojej drodze zobaczymy przepiękny wodospad a czasem też piękny ale groźny i ziejący wrzącą wodą gejzer. To właśnie będą ludzie, których codziennie spotykamy. Jedni będą wesoło szemrać w blasku zachodzącego słońca inni znów zaczną znienacka atakować i parzyć gorącą wodą. Ale dość tych nadętych metafor. Jedno jest pewne: podróże kształcą!
Moja ostatnia mnie nie tyle nawet wykształciła co natchnęła. Więc jeśli znów przyjdzie mi ochota na wymioty po obszernym posiłku zwanym dalej życiem to spakuje kilka rzeczy i… pójdę przejść się ulicami Roscommon. Popatrzę sobie na gejzery i wodospady jedzące obiad w Morelisie. A kiedy już podejmę życiową decyzję czy lepiej zrobić mielone czy steki – wrócę do domu i po raz kolejny przy lampce białego wina obejrzę sobie zdjęcia z Islandii. Miejsca, którego istnienia sama już nie jestem pewna…
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#173 PostWysłany: 28 Sty 2013 00:28 

Rejestracja: 03 Lip 2012
Posty: 1286
niebieski
Zabraliście kota ze sobą? ;)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Seszele romantycznie
#174 PostWysłany: 29 Sty 2013 22:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Gru 2011
Posty: 16
3 tygodnie w 15 minut...
Myślę, że zachęca.



Polecam full HD!
_________________
www.jacekniewczas.pl


Ostatnio edytowany przez detektyw75, 21 Kwi 2013 13:24, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#175 PostWysłany: 29 Sty 2013 22:56 

Rejestracja: 14 Lut 2012
Posty: 1078
Loty: 238
Kilometry: 354 517
niebieski
Musisz nas dobijać takimi filmami? :P
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#176 PostWysłany: 29 Sty 2013 23:22 

Rejestracja: 17 Mar 2011
Posty: 73
świetna robota, gratulacje detektyw75
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#177 PostWysłany: 30 Sty 2013 13:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Gru 2011
Posty: 16
Trudno szukać równie atrakcyjnych miejsc, a z pewnością takiego ich nagromadzenia w jednym miejscu, jak na archipelagu wysp wewnętrznych Seszeli.
Poluję na kolejną okazję, myślę, że F4F znowu pomoże ;)

A tymczasem tu relacja z jednej z niezliczonych atrakcji.

/.../ Szlak na Morne Blanc zaczyna się przy drodze na Sans Souci, z południa na północ w kierunku Victorii, przy plantacji TEA COMPANY. Za budynkiem tejże plantacji, około 200 m w górę drogi zobaczymy drogowskaz, taka deska z napisem Morne Blanc. Postawiono go w 1972r. gdy miejsce to oraz ruiny starej misji odwiedziła Królowa Elżbieta II, jeżeli ktoś chce to mogę o misji wspomnieć później, bo Seszele to nie tylko plaże ale i kawał egzotycznej historii, piractwo, kolonializm, niewolnictwo.
Dochodzimy do drogowskazu i patrzymy w miejsce, które wskazuje. Ściana lasu. Tak chwilkę stoimy, zastanawiamy się, czy nie wrócić na plażę, bo za gorąco, bo to chyba nie tu... Po tych dylematach sprawdzamy, czy drogowskaz się nie przekręcił, nie - stoi tu od 1972r. Podchodzimy do miejsca, które wskazuje i dalej stoimy. Po chwili podnosimy wielki liść paproci i widzimy dwa kamienie, dziwnie ułożone, w naturze by tak nie leżały. To 2 pierwsze schodki. Później będzie ich bez liku, będziemy je znieważać, wyklinać, omijać, szukać, kopać ale i siadać na nich, kłaść się, stawiać butelkę z wodą, statyw. Będą małe, duże, mokre,śliskie, wysokie, niskie, bazaltowe, granitowe, we mchu, z jaszczurką i bez. I zaczynamy wspinaczkę. Dawno temu szlak był oznakowany farbą, nie ma po niej śladu. Pod górę idziemy dynamicznie godzinę, krajobrazowo półtorej, niewprawieni dwie. Nikogo nie spotykamy po drodze. Zdaje się nam, że gdzieś obok przemknął Indi Jones ;) Idziemy po kamieniach, piasku, szutrze, glinie, torfie, po korzeniach, liściach, błocie. Kilka razy stoimy i nie wiemy gdzie iść. Koniec ścieżki. Mylimy się, wracamy. Nie możemy się zgubić i np. przejść na czeską stronę ;) Po drodze prawdziwa dżungla, trochę inna niż na plażach. Mokro, oddychamy wodą z powietrza, wypiliśmy jej cały zapas z plecaka. Jaskinie, kilka razy punkt widokowy na Morne Seychellois, najwyższy szczyt na wyspach ze szlakiem wokół CONGO ROGUE, o którym też mogę później wspomnieć. Po prawej stronie przepaść, lecz bezpiecznie, sam szlak jest bezpieczny. Sami decydujemy czy schodzimy na boki.
Jest stromo, płasko, z górki, pod górkę. Im wyżej tym bardziej gorąco i mniej wiatru. W ciągu chwili przyszła mgła, bo to lasy mgielne, nic nie widać. Za moment słońce. I tak godzina minęła.
Szczyt to ukoronowanie trudu. Platforma, nowa, bezpieczna, zawieszona nad przepaścią. Pionowa ściana. Najlepszy punkt widokowy na wyspie. Prześwietne miejsce. Nie chce się wracać. Ale niestety. Nie mamy już wody, dlatego wypijemy gorącą herbatę na plantacji poniżej. Powrót jest trudny, ślisko, ale jesteśmy podekscytowani, nie żałujemy.
W mojej ocenie jest to obowiązkowy punkt wyprawy na Seszele.
Naprawdę nikogo nie spotykamy, Mahe jest zurbanizowana, jednak jest tu dużo takich miejsc. Gubiąc się w pogoni za plażami omijamy je. Szkoda. /.../
_________________
www.jacekniewczas.pl
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#178 PostWysłany: 30 Sty 2013 13:57 

Rejestracja: 25 Cze 2012
Posty: 35
Gratuluje świetnego filmu i relacji w niesamowitej wyprawy w jakim miesiącu byliście na Seszelach i czy trudno było zorganizować wyjazd na własną rękę.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#179 PostWysłany: 30 Sty 2013 15:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Gru 2011
Posty: 16
Przełom kwietnia i maja, tuż po porze deszczowej, wszystko nieziemsko zielone, wilgotno, bez wiatru i nadmiernego słońca, codziennie deszcz przez 10 minut. Termin nieprzypadkowo wybrany.
Jeżeli Seszele to tylko na własna rękę i z plecakiem, taniej o 60 % :D
_________________
www.jacekniewczas.pl
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#180 PostWysłany: 30 Sty 2013 15:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 21 Wrz 2011
Posty: 1620
Loty: 109
Kilometry: 141 606
srebrny
piękne
_________________
Image Image Image
69% ludzi znajdzie coś dwuznacznego w każdym zdaniu.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 1323 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12 ... 67  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group