Autor: | hiszpan [ 27 Lut 2023 21:53 ] |
Temat postu: | Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
Zapewnie większość z Was nie wie, że Korea Południowa ma swoją ulubioną wyspę z tropikalnym klimatem – to Jeju Island, położona na południe od półwyspu Koreańskiego na Morzu Wschodnio-Chińskim. To ulubiona destynacja turystyczna Koreańczyków. Przez cały rok lata na nią około 10 różnych koreańskich linii lotniczych z częstotliwością np. z Seulu co 20 min. To jedno z najbardziej obleganych połączeń na świecie. Na wulkanicznej Jeju w zimie jest zawsze sporo cieplej niż w Seulu więc gdy wypadła mi podróż służbowa do stolicy Korei w lutym i sprawdziłem prognozę pogody (mrozy do -10C) to od razu pomyślałem aby tam wyskoczyć tuż przed powrotem do Polski. No ale w tym roku zima na półwyspie koreańskim była bardzo sroga i fala chłodów dosięgła też Jeju. Oznacza to temperatury w okolicach 15-17C na plusie i możliwość deszczu. To i tak mega lepiej niż w Seulu. Na Jeju rezerwuję sobie weekend z piąteczkiem. Lecę do Korei LOTem bezpośrednio. To będzie mój pierwszy raz na tej trasie z LOTem. Ogólnie w Korei byłem już …18 razy ale zawsze innymi liniami. Bilet LOTowski kosztował 3600zł, było trochę taniej z przesiadką ale postanawiam dać zarobić narodowemu przewoźnikowi (zwłaszcza, ze leci nas czterech). Mam zaległy voucher z Milesandmore, który większość z Was dostała gratis od MM w czasie pandemii i bezproblemowo Pani na lotowskiej infolinii MM podwyższa mi klasę podróży do Premium Economy. Lot jest po trasie południowej więc bite 11,5h w samolocie. Jest to też moja druga wyprawa z tegorocznego osobistego projektu „Wszystkie kontynenty w jeden rok”. Korea jak najbardziej łapie się na Azję. Oczywiście wyprawa pierwsza to Europa i robię ją na raty przez cały rok. Na razie do końca lutego same normalne kraje (Szwajcaria, Niemcy, Portugalia, Włochy) ale jak mi wpadnie coś ekstraordynarnego to też zrobię relację. Pozostałe kontynenty są już zaplanowane 😊 i będę dla Was pisał z nich wszystkich relacje w tym roku. Trzymajcie kciuki aby się udało! Cały wyjazd to 4 dni służbowe w Seulu oraz dwa dni na wulkanicznym Jeju. LOT lata zadziwiająco często do Seulu i dało się dobrze ustawić loty. Wylot w niedzielę o 12 i na miejscu będziemy rano w poniedziałek, pierwsze spotkanie mam dopiero o 17-tej. Idę odprawić się do strefy biznesu na Okęciu (z biletem z premium eco). Pan w okienku wylewa na mnie zimny prysznic. Otóż jako FTL przysługiwał mi bezpłatny bagaż na tym locie ale operacja upgradu za voucher do premium skutecznie mnie go pozbawiła. Pan jest nieubłagany a ja nie mam czasu się mocniej kłócić. Info na stronie lotowskiej jest niejednoznaczne na ten temat. Z jednej strony piszą, że FTL-owcowi przysługuje darmowy bagaż w dowolnej taryfie a z drugiej jest tabelka z której może wynikać coś przeciwnego. No Pan z obsługi nie wykazał się empatią (w przeciwieństwie do obsługi w Seulu) i musiałem wyskoczyć z 270zł ☹ Boarding do Benka 787-8 LRG z autobusu! Jedziemy przez całe lotnisko aż na odległe miejsce postojowe i wchodzimy przez długie schody. Łapię się na drink powitalny w premium – do wyboru woda lub sok pomarańczowy. Startujemy w miarę bez opóźnienia i w drogę. Samolot w eco pełniutki, w premium dwa wolne miejsca, w biznesie oidp połowa zajętości więc nieźle. LOT w premium serwuje bardzo dobre posiłki, całkiem ładnie podane. Przez posiłkami jeszcze propozycja napojów (już jest alko) i wjeżdża obiad – biorę zestaw z karkówką po koreańsku. Lot mija szybko, zanim zapadnie zmrok wyglądamy przez okno i ….. nie wierzę co widzę – skrzydło LRG wygląda tak: (fotkę cyknął dla mnie Krzysiek) To nie fotomontaż! To całe płaty srebrnej taśmy z marketu, odłażącej miejscami. Na pokładzie głównie Koreańczycy i mają miny nieprzeniknione ale kilkoro Polaków głośno komentuje co widzimy z lekkim przerażeniem. Hello! LOT? O co kaman? Podczas lotu nie mam problemów z dolewkami w premium (trzeba się napić po takim widoku za oknem!) ale moi koledzy w eco dostają po jednym piwku i koniec z dodatkowym alko do końca lotu. Oszczędzanie na powrót. Przed lądowaniem całkiem sycące śniadanko. Lądujemy nawet przed czasem i czuję się po premium economy wyspany, wypoczęty i najedzony i jest dopiero 7 rano w Seulu! Obecnie przed wylotem do Korei trzeba zrobić pre-clearance czyli tak zwaną K-ETA (procedura podobna do amerykańskiej ESTA też online). Kosztuje 7 dolarów i bez tego nie wpuszczą na pokład. Cała imigracja jest już mega prosta jak za starych czasów, żadnych paszportów covidowych nie potrzeba na Incheon aby wjechać do Korei. Jest mega rano, jedziemy zostawić bagaże do naszego hotelu, który nie wiedzieć czemu da nam pokoje dopiero od 16 (chyba, że dopłacimy) Mamy więc cały dzień na przejście się po mieście. Jest zimno (ale nie na mrozie na szczęście) więc robimy po drodze kilka pit-stopów na kawkę i jedzonko lokalne. Jedziemy metrem pod Pałac Gyeongbokgung i tam zaczynamy zwiedzanie. Przed pałacem stoją wartownicy z wymyślnymi wąsami doklejonymi, niestety wiem to z poprzednich wizyt bo teraz są zasłonięci maseczkami. Pałac można zwiedzać darmowo z przewodnikiem o określonych godzinach. Wejście jest płatnie ale niewiele kosztuje. Co ciekawe można wejść za darmo jak założy się elementy narodowego stroju koreańskiego i mnóstwo lokalesów tak właśnie robi. Zwiedzanie z przewodnikiem trwa tylko godzinkę czyli akurat aby poznać trochę historii Korei i dzieje cesarzy i samego Seulu. Po zwiedzaniu idziemy coś przegryźć do miejscowego street foodu. Po drodze „ciekawa” rzeźba uliczna, nie ogarnąłem o co chodzi. Kilka fotek z popołudnia w centrum Seulu. Wieczorem pierwsze korean barbecue – po prostu uwielbiam ten narodowy sport Koreańczyków – samodzielne grillowanie mięcha, warzyw i grzybów. Takich knajpek z grillem i wyciągiem są dziesiątki na każdej ulicy. Mega pyszne i sycące jedzonko. Ostatnie spotkanie służbowe mamy w czwartek po południu, cały ranek wolny. Proponuję wypad do DMZ – strefy zdemilitaryzowanej, gdzie można polukać na Koreę Północną. Chciałem zobaczyć tym razem strefę JSA (Joint Security Area) w Panmunjeom (bo trzeci tunel i podest obserwacyjny już widziałem) ale od czasu pandemii strefa Panmunjeom jest zamknięta i nie wiadomo kiedy znowu będzie można ją zwiedzać. Jedziemy więc na najbardziej popularny pół dniowy tour do DMZ z trzecim tunelem jako największą atrakcją. Wszystko załatwiam przez internet dzień wcześniej i mamy rano o 9 stawić się z paszportami przy stacji metra Seul Ratusz. Koszt to 80.000 wonów od osoby. Zgarnia nas duży autobus z przewodniczką, która skrupulatnie sprawdza paszporty, bez tego mogą na granicy DMZ zawrócić cały autobus. Do granicy DMZ jedzie się około 1,5h z centrum Seulu. Najpierw Park Pamięci przy rzece, gdzie stoi Bridge of Freedom (przechodzili nim jeńcy południowokoreańscy z wymiany). Drugi z mostów – Bridge of No Return jest obecnie niedostępny, znajduje się w zamkniętej JSA. Pani z pasją opowiada mnóstwo historii z wojny koreańskiej i tym co działo się potem. Możecie sporo przeczytać w necie. Dla mnie ciekawą wiadomością jest, ze w DMZ nie ma jurysdykcji koreańskiej tylko ONZ-towska a mieszka tam spora liczba osób, które formalnie niby są obywatelami Korei (rząd przyznał im nawet paszporty) ale mają bardzo skomplikowany status prawny. Sam wjazd do DMZ jest przez posterunek wojskowy, paszporty są sprawdzane przez żołnierzy i jest tam całkowity zakaz fotografowania pod groźbą utraty telefonu/aparatu. To poważne miejsce, obie Koree są formalnie nadal w stanie wojny, w 1953 roku podpisano tylko zawieszenie broni. Incydentów wojskowych nie brakuje. Zwiedzamy trzeci tunel (wykopany przez Północ i przejęty przez Południe). Miał być drogą do inwazji Północy na Południe. Jest zakaz fotek pod ziemią – idzie się dobre pół godziny 70m pod ziemią praktycznie aż do granicy. Tu fotka z muzeum przed wejściem do tunelu (wizualizacja tworzenia tunelu metodą strzałową). Potem jedziemy na pobliskie wzgórze, gdzie widać Koreę Północną z pokazową wioską (podobno fejkową). Miejsce nazywane jest Dora Observatory. Przez lornetki można oglądać spacerujących w niej ludzi, przewodniczka twierdzi, że ilość spacerujących „mieszkańców” jest codziennie mniej więcej taka sama czyli robią po prostu cyrk na pokaz. (fotka dzięki uprzejmości Artura) Najwyższy maszt flagowy na świecie Tu jest strefa JSA w Panmunjeom, obecnie ciągle zamknięta do zwiedzania. Generalnie na wzgórzach nie widać ani jednego drzewa, dawno je ścięto na opał…. Na koniec jedziemy do miejscowego marketu, gdzie można kupić lokalne wyroby wyprodukowane w DMZ, podobno bardzo cenione w Korei. Ja serwuję sobie lody z miejscowej soi, smaku litościwie nie skomentuję…. Koniec spotkań służbowych oznacza, że możemy przelecieć na Jeju. Na lotnisko Gimpo jedziemy metrem i pakujemy się do Benka 737 linii Jeju Air. Bilet kosztował …. całe 130zł z bagażem. No nie dziwne, że samolot jest full i tylko Jeju Air lata na Jeju 20 razy dziennie (szok!). Następne dwa dni to już zwiedzanie Jeju. Stay tuned... |
Autor: | cart [ 27 Lut 2023 22:59 ] |
Temat postu: | Re: Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
Pozwalali robić zdjęcia na tę flagę? |
Autor: | hiszpan [ 27 Lut 2023 23:11 ] |
Temat postu: | Re: Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
cart napisał(a): Pozwalali robić zdjęcia na tę flagę? Tak, Pani ujęła to w ten sposób: oficjalnie jest zakaz robienia zdjęć w DMZ ale egzekwowany jest tylko na przejściu granicznym i w tunelu ale możemy cykać "nieoficjalnie" poza tymi miejscami w tym w Dora Observatory |
Autor: | hiszpan [ 28 Lut 2023 19:48 ] |
Temat postu: | Re: Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
Jeju wita nas obfitym deszczem. Szczerze mówiąc myślałem, że będzie ciupkę cieplej w lutym. 40 minut schodzi nam czekanie na taksówkę – kolejka jest kosmiczna, nic dziwnego jak co chwila ląduje pełniutki samolot. Hotel wzięliśmy w centrum Jeju W windzie mrożący krew napis 😉 Śniadania tylko koreańskie w cenie, jak ktoś chce continental breakfast to dopłata 15.000 wonów. Jemy koreańskie! Naszym głównym celem jest wspinaczka na wulkan Halla. Niestety na ten genialny pomysł wpadliśmy już w Korei i nie zabraliśmy pełnego trekkingowego wyposażenia a zwłaszcza butów. No ale miało być wiosennie na Jeju, spróbujemy. Na wulkan Halla wiedzie kilka szlaków o różnym stopniu trudności: Planujemy wejść szlakiem Yeongsil trail a zejść Eorimok trail. Niby najłatwiejsze przy naszym dzisiejszym wyposażeniu. Rano deszcz odpuszcza i wyruszamy pod wulkan. Zrobiliśmy rozeznanie co do transportu i po Jeju najłatwiej w takiej naszej grupie czterech chłopa poruszać się jest ichniejszym uberem, który tutaj zwie się przewrotnie kakao Walimy więc wszyscy do kakao i jedziemy w górę na początek szlaku Yeongsil. Internet działa bez problemu, w niektórych kakao (zwłaszcza elektrycznych) jest również darmowe wifi. Wjeżdżamy serpentynami pod górę, pojawia się mgła i temperatura spada. W pewnym momencie pojawiają się pojedyncze płaty śniegu a za moment jedziemy w śnieżycy i mija nas pług. Przy parkingu na początku szlaku śnieg na metr i mgła na maksa. Temperatura -5C. Kierowca z kakao pyta nas (używając google translatora) czy na pewno chcemy iść w góry dzisiaj bo warunków nie ma a on osobiście odradza. No cóż, był wspaniały plan, ale wizja ściągania nas z góry, zamarzniętych na kość przez koreańskich ratowników i zostanie wątpliwą gwiazdą lokalnych wiadomości jakoś nas przekonuje do odpuszczenia. Robię fotkę tablicy jak wygląda Halla zimą i latem i solennie obiecuję sobie wrócić na Jeju jak będzie po prostu dobra pogoda. Wulkan poczeka, jest na krótkiej liście do zdobycia. Kakao podwozi nas w zamian do wodospadów Cheonjeyeon. Zamiast wulkanu pozwiedzamy inne atrakcje Jeju. Ładne krajobrazy południa wyspy, tutaj nawet słońce się przebija Wodospady są malownicze: Na wzgórzu świątynia z której dobrze widać jak dziś wygląda czubek wulkanu Halla Robimy sobie listę ciekawych miejsc do zobaczenia na zachodzie wyspy (na drugi dzień zrobimy wschód) i używając kakao jedziemy do parku miniatur Soingook. Trochę rzeźb miejscowych i miniatury świątyń i pałaców koreańskich. Nie brakuje oczywiście hitów światowych. Obok mamy kilka parków ze szklakami do przejścia, jedziemy najpierw do Hwansang Forest: A następnie do Gotjawal Provincial Park – tutaj parę godzin chodzenia po szlakach: Wszystkie ścieżki przygotowane pod dowolnych turystów - od dzieci po staruszków - i taka jest też klientela. Jeszcze plantacje herbaty (jest tu klimat na herbatę) I szukamy dobrej knajpki z owocami morza na wybrzeżu. Na drugi dzień w planach kanały lawowe Manjanggkul, wiezie nas niezawodne kakao. Niestety google mapa nas zawodzi bo na miejscu okazuję się, ze atrakcja jest nieczynna (mapa pokazywała, że otwarta ☹ ). No mamy pecha coś na tym wyjeździe. No cóż, kierujemy kakao na mały wulkan Seongsan, gdzie już na pewno wejdziemy. Taa, to spacerek nawet dla starszych ludzi i nic dziwnego, że na parkingu tłumy. Na szczyt wiodą po prostu wykute schody Parę ładnych widoczków i kaldera Obok typowa czarna plaża Jeju i formacje skalne Wszędzie z tablic coś gada po koreańsku ale jak podeszliśmy do tej skały to zagadało po angielsku!? No ale jak nas rozpoznało??? Panie sprzedają ciekawe owoce morza, które można sobie ugrillować od razu, nie skusiliśmy się – teraz trochę żałuję patrząc na te zdjęcia. Wszędzie na Jeju rosną pomarańcze, są pyszne, zupełnie inny smak niż te co w Polsce można dostać Kolejne kakao wiezie nas na skaliste wulkaniczne wybrzeże Seopjikoji. Tu widać wulkaniczny charakter wyspy i fantastyczne kontrasty kolorów. Z dużej listy atrakcji wybieramy trekking w Nutmeg Bijarim Forrest z wielkimi rozłożystymi drzewami (po polsku to krewni cisów – torreje czyli czwórczaki) Na koniec dnia – świątynia Gwaneumsa u stup wulkanu Halla, to oczywiście symbol szczęścia Jeszcze pyszny street food w Jeju City Generalnie całą wyspę zjechaliśmy z bardzo tanim kakao (po rozłożeniu na czterech). Internet jest dosłownie wszędzie, nawet w szczerym polu. Na tym punkcie Korea to mistrzostwo świata. Mamy za sobą dwa dni łażenia i zwiedzania – wracamy do Seulu wieczornym lotem. Tym razem zabiera nas lokalna linia t’way. Lot trwa 50 minut i oczywiście jest obłożony po sufit. Ostatni nocleg przed powrotem do Polski bierzemy w dzielnicy Gangnam. Wieżowce, bary i knajpki z karaoke to krajobraz tej dzielni. Również usługi seksualne – są miejsca, gdzie dosłownie brodzi się w ulotkach My idziemy na grilla, na słynną czarną świnkę koreańską. Pychotka 😊 Szybki nocleg z panoramą Seulu Rano kakao nie na śniadanie tylko na podwiezienie na Incheon. Lot do Warszawy o 8.50. Incheon żegna nas postaciami z bajek. Licytowałem upgrade do premium i dostałem dwa dni przed wylotem, lot powrotny ma trwać 13 godzin. Niestety upgrade płatny do premium również pozbawia bagażu rejestrowego FTL-owca oraz nic nie daje w milach – stawka milowa jest z eco ☹. Dodatkowo wybrałem sobie miejsce przy oknie, które podczas boardingu zamieniono mi na miejsce w środku! Granda – nie potrafili tego wytłumaczyć. Wynagradza mi to dedykowany wybór win i bardzo smaczne menu w premium. Benek lotowski czeka pod bramką, filuję przez okno jaki ma stan skrzydeł pomny pierwszego lotu. Franek na szczęście skrzydła ma całe. Po wejściu do samolotu oferują wino musujące Cava!!! A jednak się da! Dostaję menu: Cały tydzień jadłem po koreańsku więc na ciepło pozostanę przy ichniej kuchni po raz ostatni: biorę chicken bulgogi Trasa południowa za dnia, widać Kaukaz Śniadanko przewrotnie serwowane na obiad tuż przed lądowaniem o 14: Lot punktualny i bez przygód, tym razem winka było pod dostatkiem również dla economy!!! Koniec mojej pierwszej dalekiej podróży w tym roku, następna już za 3 tygodnie – śledźcie moje relacje w zdobywaniu kontynentów! |
Autor: | oskiboski [ 28 Lut 2023 20:35 ] |
Temat postu: | Re: Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
@hiszpan Świetna relacja aż zachęca by w końcu to Jeju odwiedzić. Ten owoc to dekopon a w Korei zwany hallabong. Wyglada i smakuje jak mandarynka w sumie ale jest według mnie o wiele słodsza. |
Autor: | Chupacabra [ 28 Lut 2023 21:39 ] |
Temat postu: | Re: Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
@hiszpan Na locie tam, w economy, alko nie było nawet w sprzedaży? |
Autor: | klapio [ 28 Lut 2023 22:27 ] |
Temat postu: | Re: Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
Super to Jeju, też jest u mnie wysoko na liście. Nawet na szeroko da się tam z Seulu polecieć. Pechowo z tym miejscem środkowym na powrocie bo komfort gorszy |
Autor: | pabien [ 28 Lut 2023 23:39 ] |
Temat postu: | Re: Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
Małe sprostowanie. Maszt z flagą nie jest najwyższy na świecie już od kilkunastu lat. Nie jest nawet na podium. Tutaj info https://flagmakers.co.uk/blog/news/larg ... the-world/ Edit, jednak w nowej stolicy Egiptu podobno jest wyższy maszt. Tak piszą w wikipedii i księdze rekordów guinessa, ale nie ma za wiele materiałów ilustracyjnych dla tego masztu |
Autor: | hiszpan [ 02 Mar 2023 08:58 ] |
Temat postu: | Re: Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
Chupacabra napisał(a): @hiszpan Na locie tam, w economy, alko nie było nawet w sprzedaży? Ano nie było oidp. Nie wie czy tak jest na każdym locie do Azji ale Seul ma serwis alko w cenie i dodatkowe piwo/wino można poprosić od obsługi bezlimitowo (w akceptowalnym zakresie oczywiście) dopiero na powrocie. Ale może był to odosobniony przypadek? |
Autor: | Legion1 [ 07 Mar 2023 01:36 ] |
Temat postu: | Re: Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
@hiszpan jak kosztowo jedzenie i transport w Seulu? Aż nabrałam ochoty żeby tam wyskoczyć |
Autor: | Limapur [ 11 Mar 2023 13:38 ] |
Temat postu: | Re: Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
Super relacja, też jestem ciekawy kosztów, i czy da się jakoś komunikacja miejska obskoczyc Jeju? Lecę końcem kwietnia, ale jestem sam i kakao napewno trochę by uderzyło po kieszeni. |
Autor: | marek1984 [ 11 Mar 2023 20:14 ] |
Temat postu: | Re: Wulkany Jeju Island czyli lutowy tydzień w Korei |
Fajna relacja. Przyda się bardzo, bo za tydzień czeka mnie 10 dni w Korei |
Strona 1 z 1 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |