Fly4free.pl

Odnosnie zolwi - na "karmienie" przyplywaja 3-4 duze sztuki. Najstarszy ma ponoc ponad 80 lat. Mniejsze mozna spotkac snorkujac 100 metrow od plazy. Plywalem z zolwiami w Malezji, Indonezji, Filipinach, ale nigdy nie widzialem tak oswojonych.

Milo tez sie snorkuje. Co prawda rafa jest bardzo zniszczona, to jednak zyje tu mnostwo kolorowych rybek, wychodzacych prawie na plaze. Wystarczy je zanecic chlebem czy bananem, i wokol nas plywa ich cale stadko. Ogolnie Hikkaduwa sprawia wrazenie dobrego miejsca na wyjazd z malym dzieckiem.

Trzeba jednak zauwazyc, ze Hikkaduwa dzieli sie na dwie czesci - polnoc, cicha i spokojna, i poludnie, bardziej mlodziezowe, z fala ktora sprawi radosc surferom.

Zdjecia ktore to laduja sa z telefonu w wiekszosci, lustra Nikona z zoomem 18-105, i kompakta Sonyego przydatnego do zdjec podwodnych.

A teraz o wczorajszym dniu, ktory sponsorowala literka Z jak zonk.

Poranny snorkeling i karmienie zolwi bardzo pozytywnie, pozniej ruch do Galle. Zonk numer 1 - w oponie nie ma powietrza. Pewnie nie raz jeszcze bede kolo zmienial, bo przy oponach z bieznikiem 2 milimetry o dziure nie trudno.

Wieksza sztuka okazalo sie znalezienie wulkanizatora. Wzielismy na poklad miejscowego chlopaka, ktory robil za pilota. z jego pomoca znalezlismy fachowca. Latanie dziury 300 lkr (ok 13 zl).

Tu dobra pora by napisac troche o lokalnych kierowcach. Dziele ich na dwie kategorie. Tych za sklonnosciami samobojczymi i tych ze sklonnosciami do mordowania. Z racji wielkosci pojazdu zalapuje sie do tych drugich.

Chaos na drodze bardzo mi nie przeszkadza, ale bandyci w autobusach tak. Nauczylem sie juz zasady, okazuje respekt wiekszemu, albo zepchnie mnie na pobocze. Trzeba znac swoje miejsce w szeregu.

Poza tym standardowe zasady: wyprzedzasz to trabisz, bo wyprzedzany na pewno nie patrzy w lusterko. Jesli kierowca z przeciwka jedzie ci na czolowe, pomaga miganie dlugimi.

A teraz zonk numer 2. Obcierka przy parkowaniu w Galle. Zagapilem sie, moja wina. Pech chcial, ze trafilem w jedyny chyba nowy samochod w okolicy. Nissan Navarra. Nie zdazylem wysiasc z samochodu a wokol juz tlumek miejscowych. Chwila moment znalezli wlasciciela auta. To bogaty lankanczyk, pracowal 20 lat we wloszech, wrocil, zbudowal butikowy hotel.

W ciagu dwoch kolejnych godzin, wykonalem mnostwo telefonow, podpisalem wiele dokumentow, kilkanascie razy opowiedzialem jak to bylo, az w koncu wyladowalem w lokalnym komisariacie. W planach byl jeszcze sad, ale ostatecznie wystarczyl komisariat. Teoretycznie koszt malowania rysy na Navarze ma pokryc ubezpieczenia, jak bedzie w praktyce, zobaczymy, bo na pewno drugi akt tego zdarzenia rozegra sie przy oddawaniu auta.

W koncu czas na zwiedzanie zabytkowej czesci Galle. Urocze miasteczko, klimatyczne i fotogeniczne. Troche za duzo sklepow z cepelia, ale do wytrzymania. Trafiamy na piekny zacho slonca. Dzis kierunek poludnie.

_________________

Foty cz 2

_________________

Foty cz 3

_________________

Wycieczka z przygodami, a co tam

Pięknie tam! Ile wypożyczenie samochodu?

E: Ok, już znalazłem

_________________

Dobry opis

A czy na miejscu zamiast wynajmu auta jest możliwość wynajęcia skutera ?

_________________
www.zalatani.com- podróż i życie na końcu świata!

Kamil nie przejmuj sie, mi w wiekszosci podrozy takie rozne "niespodzianki" sie przytrafiaja. Juz zdarzylem sie do nich przyzwyczaic W sumie jak wszystko idzie gladko to mysle sobie, ze cos jest nie tak

Mozna wypozyczyc skuter. Nie znam cen. Dla mnie zbyt male szanse ma sie na skuterze w starciu z lokalnymi kosrowcami, ale to oczywiscie indywidualna kwestia.

Czytalem relacje belgijskich emerytow, ktorzy w negombo wynajeli tuk tuka . Swietna sprawa dla majscych wiecej czasu. Na travelbit natomiast jeden z forumowiczow pisal, ze wynajal tuk tuka z kierowca i w 7 dni zrobili 100 km.

Aparat to Sony Eweliny . Dsc-tx10

Dzis lalo ostro. Objezdzilismy okolice.
Relacja pozniej. Pozdrowienia z Mirissy



Wczorajszy Komisariat, zdjecie z partyzanta, dlatego nieostre. Na pierwszym planie 'poszkodowany'

_________________

Kamil, w Mirissie polecam odwiedzic ta knajpke http://www.tripadvisor.com/Restaurant_R ... vince.html Rodzinna knajpka, serwuja bardzo dobre i tanie jedzenie (w lokalnym stylu). Polecam

Pytanie o Doha?
1. czy kupując wizę na lotnisku dostajemy ją multi czy jednorazowo?
bo z tego co doczytałem wynika, że jest jednorazowa czyli na wylocie i powrocie trzeba będzie ją kupić. (koszt 2x 90zl)

2. czy poszliście spać do miasta? czy przesiadka na lotnisku?

poproszę o wszelkie uwagi,
pozdrawiam z 2750 NPM

Szpiegu dzieki za rekomendacje, sprawdze dzis wieczorem. Ze swojej strony rekomenduje plazowa Sudu Weli Beach Bar na zachodniej stronie plazy.

Ciekawostka : szaszłyki nazywają tu kebami.

Dla wielbicieli mango, w sudu weli maja genialne lassi (jogurt) z mango.

To-masz, nasza przesiadka w Doha wynosila moze godzine. Na lotnisku jest darmowe wi fi, gniazdka z pradem, krant z darmowa woda pitna. Wydaje mi sie, ze to dobre miejsce na nocke.

_________________

Wracajac do relacj, mamy kolejny dzien bez slonca. Dzis nie leje juz tak jak wczoraj, ale rano kropilo ze 2h. Ogolnie klimat na Sri Lance wydaje sie byc dosc lekki. Jak dla mnie wystarcza otwarte okno w pokoju do dobrego snu, a klima czy wiatrak sa zbedne. Oczywiscie przy aktualnej pogodzie.

W Mirissie spimy dwie noce. Ceny noclegow nie sa zachwycajace. Na Travelbit jeden z forumowiczow pisal, ze za nocleg ze sniadaniem e moejscu X placil w 2011 roku 1500. Rok pozniej inny forumowicz w miejscu X 2500. Ka tam na dzien dobry uslyszalem cene 5000 ale z zastrzezeniem ze jest wszystko zajete na najblizsze 2 dni.

Rozwazalismy 2 opcje
- bardzo prosta cela miedzy droga a plaza na wschodnim krancu (zasadniczo to na plazy) z okienkiem na ocean. Spoko miejscowka. Cena przed targowaniem 3000 LKR ( dodam pozniej namiar)

- lub pietro w drewnianym domku w stylu kolonialnym wsrod zieleni. Cena 2000 LKR po targach.

Standard taki sam. Zimna woda, brak AC, wyposazenie spartanskie.
Wybralismy opcje numer 2 (Mothers Home).



Pokoj dzielimy ze stworzeniem wszelkiego sortu, od robaczkow po calkiem wyrosniete gekony, mamy tez zabe w lazience, a w nocy towarzysza nam... Swietliki

Moskitiere upinamy na noc szczelnie i z pietyzmem, spelnia swoja funkcje.

W nastepnym odcinku bedzie o wielorybach i dziewiczej plazy.

_________________

Od 16 4h poteznej ulewy, godzina przerwy, i teraz dla odmiany lekki deszczyk. Kurde teoretycznie jestesmy w obszarze dobrej pogody w lutym .

Rano bylismy "na wielorybach". Mimo licznych watpliwosci, czy pakowac sie w te megaturtstyczna opcje. Cena 6000 LKR za osobe. Zbiorka o 6, w porcie jestesmy o 7 po lekkim sniadanku - podkladzie pod awiomarin. Razem z nami grubo ponad 100 osob, tak jak my chcacych zobaczyc najwieksze stworzenie na Ziemii. Pakowani jestesmy na troche przerobione pod turystyke kutry rybackie. Ladujemy na gornym pokladzie, siadamy na materacach. Kazdy ma siedziec w dokladnie wyznaczonym miejscu, tak by kuter byl dobrze wywazony.

Z portu wyplywa armada 10 kutrow z turystami. Plyniemy lawa. Po dobrej godzinie hustawki na falach, widzimy fontanne wody strzelajaca do gory. Na kutrze entuzjazm. Nastepne kilkadziesiat minut to wypatrywanie kolejnych fontann wody, poscig w tamta strone, wylaczanie silnika i dryfowanie w poblizu wielkiego cielska wylegujacego sie tuz przy powiezchni. Akt konczy widok wielkiej pletfy nad woda, co jest znakiem, ze wieloryb dal nura.

Najlepsze, jak w dobrym filmie jest na koniec. Wielki, z 25-metrowy wieloryb ponoć blekitny, plynie rownolegle do naszego kutra. Fontanna wody, prezenie majestetycznego cielska, na chwile znika i kolejna fontanna wody. Tak po kilkakroc. W koncu widzimy potezna pletwe, plusk, koniec przedstawienia.

Mimo licznej publiki (w naszym obszarze byly dwa kutry) dla kazdego raczej bylo to wydarzenie intymne, na kutrze gdy widzielismy pierwsze fontanny wody, slychac bylo zachwyty, ale ostatnia scene wszyscy ogladali w ciszy, bedac pod wrazeniem majestatu natury.

Zdjecia pozniej, dzis nie mam jak wrzucic. Do Mirissy wrocilismy o 11, na wodzie bylismy wiec blisko 4h.

_________________

Plan na jutro jest taki: kolo 6 jedziemy na targ rybny z nadzieja na dobre foty, pozniej do Tallali, w ktorej juz bylismy wczoraj. Piekna, dziewicza plaza (naprowadzil nas na nia LP). W okolicy jest jeden hotel 5*, jeden fantastyczny hotelik Panorama prowadzony przez czechow (ale zajety na tydzien do przodu) i lokalny guest house za 1500 LKR. Plaza ma spokojnie ponad kilometr, jest to lagodna zatoczka, linia brzegowa nietknieta przez czlowieka, porosnieta zielenia. Piekne miejsce. Po plazowaniu tam (jesli pogoda pozwoli), ruszamy do Bundala National Park. Na koniec dnia chcemy znalezc jakas miejscowke na 2 noclegi, jako baze do Yala National Park.

Jeszcze mala retrospektywa z dnia wczorajszego
- plaza w Matara Polhena Beach polecana przez ZMR zupelnie nie przypadla mi do gustu, mala, woda metna,
- na drodze z Matara do Thallala przy jezdni stoja malutkie drewniane budki, a w nich panowie sprzedajacy fantastycznie smaczne orzech nerkowca

Od 30 minut znowu oberwanie chmury.

Spod moskitiery pozdrawia wasz szalejący reporter

_________________

Plaza jest przy 172 km drogi z Colombo

_________________

Nie polecałem Ci Polheny Beach która jest do chrzanu tylko dalej za nia sa fajne plaźe w strony Miriss która z drugiej strony jest komercyjna!A więc też traci swój urok.
Proponowałem Ci chill outowe miejsce SeaSand czyli Beach Road,MAdiha,Matara!!!

Aha i jak targ rybny to w Negombo czyli na wylocie lub przylocie/CMB.Domki na plaży po 1500rupi za 2 paxuf

I wszystko jasne odnosnie Matary targ rybny pewnie jest przy kazdym porcie

_________________

Ale tylko ten w Negombo jest zaznaczony na mapce atrakcji która posiadam z prostej przyczyny.Negombo z tego słynie a także z łodzi.
Dostałem propozycje w dosyc rozsadnej cenie popłynięcia na targ rybny łodzia,zakupy a potem powrót i jedzenie tych rybek.
Wiec może to być atrakcja przy odpowieniej cenie.
Już przed samym wylotem.

Dzis krotko, z racji tempa zdarzen nie ma za bardzo kiedy pisac:
- o poranku targ rybny i smutny widok rekinow zabitych tylko dla pletwy
- rano kapiel na dziewiczej Thallalabeach
- potem mocna obciera o autobus,
- wreszcie safari w Bundala i jeden z najpiekniejszych krajobraxow, ktore widzialem w zyciu (sloni jeszcze nid widzielismy)
- wieczorem spacer po kosmicznej plazy w Kirinda.

Jutro o 5 rano start do Yala. Budzik na 4:30

_________________